Wiersz jak nagła przypadłość
Wrocławska poetka o międzynarodowej renomie pisze swoje utwory od ponad sześćdziesięciu lat, debiutowała w 1957 roku tomem „Gumowe klocki”, najnowszy „Znikopis” jest dwudziestą trzecią książką poetycką w jej twórczości. Jednak Urszula Kozioł tłumaczyła czytelnikom w klubie Proza, że tworzenie poezji niekoniecznie jest wynikiem zaplanowanego działania.
– To jest bardzo nagła przypadłość, dziwność, sekret, że człowiek nie wie, że czasem napisze wiersz. Że z bezsłownej magmy każe przełożyć na język i musi się pospieszyć, bo jutro to już będzie inny wiersz – tłumaczyła Urszula Kozioł. – Niektóre wiersze są gotowe prawie od początku, a są takie, które wymagają skrótu myślowego, podparcia się – dodała Urszula Kozioł.
Poetka czyta swoje wiersze podczas grudniowego spotkania w klubie Proza/fot. MAT
Motywy w „Znikopisie”
Wiersz z najnowszego tomu zatytułowany „Nutka spod lipki” (nawiązujący do fraszki Jana Kochanowskiego „Na lipę”) powstawał, jak przyznała Urszula Kozioł, długo. Najpierw na kilku starych kartkach. – Potem znowu pojawiły się dwie, trzy myśli do dopowiedzenia – dodała.
W utworze powracają ulubione tematy poetki, m.in. problem przetrwania wierszy, czy silny związek z naturą, jej pięknem, rytmem. Od wierszy o przyrodzie, w latach 60. często lekceważonych przez krytyków, Urszula Kozioł rozpoczynała swoją artystyczną drogę. – Wniknęłam w przyrodę od wczesnego dzieciństwa, miałam czas się nią nacieszyć, dlatego zaniepokoiło mnie to lekceważenie świata, na którym znaleźliśmy się pośród wielu innych – opowiadała podczas spotkania w Prozie.
Uciekanie wiersza to inny istotny motyw. Poetka otwiera tom utworem „Znikopis” pożyczonym z dawnego cyklu „Pestki deszczu”: „wiersze mi się porozpra- / szały w proch spro- / szyły mi się szer- / sze mi się popro-”. W monografii poświęconej twórczości Urszuli Kozioł profesor Małgorzata Mikołajczak napisała niegdyś o „Znikopisie”, że poetka kreuje tu dwie postawy – to „poeta-demiurg, władca słowa” oraz „artysta bezradny wobec języka, owładnięty twórczą niemocą”.
W innym z wierszy ze „Znikopisu” – „Bez monumentu” (z mottem z Horacego „...Nie wszystek umrę”) poetka zwraca uwagę, że nawet zapisane słowa nie są trwałe „(...)potrafią wyparować z drukarskiej farby / i przepełznąć z papieru do nigdzie / podobnie jak ten wydruk maili / od lat kilku / słanych mi przez profesora ZB”.
Niepewność, ale też, jak zwraca uwagę Adam Poprawa, ubywanie życia, odchodzenie od/ze świata, czy neosemantyzmy dostrzeżemy w wierszu „Litera”. „Tędy owędy pętam się i błąkam / po wysypisku popapranych słów /odartych z sensu do nagiej litery // Jak te litery poskładać znów / jak znów uładzić / jak je przemieścić od słowa do słowa”.
–Wszystko rozsypane, znika, zniknął sens. Czy to nie kojarzy się z „Ocalonym” Różewicza –mówi Adam Poprawa przypominając fragment wiersza Różewicza: „Szukam nauczyciela i mistrza / Niech przywróci mi wzrok słuch i mowę / Niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia / Niech oddzieli światło od ciemności.”
Tom „Znikopis” jest swego rodzaju kontynuacją poprzedniego. „Ucieczki” były trenem, w „Znikopisie” powraca główny temat odchodzenia, żegnania się z życiem („Moje sylwestry” kończą się strofą „Nikogutko samiutka a do śmierci bliziutko – ”, a ostatni utwór „Z niczym tu przyszłam” („z niczym tu przyszłam / i odejdę z niczym / i wkrótce będzie jakby mnie nie było.”). To stopniowe wymazywanie jest bodaj najbardziej poruszającym wątkiem „Znikopisu”.