wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:06

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Ratunek przed kufajką

W Polsce, do Orłów, czyli polskich Oscarów, po kilkanaście nominacji dostały trzy filmy: „Jack Strong” Władysława Pasikowskiego, „Bogowie” Łukasza Palkowskiego oraz „Miasto 44” Jana Komasy. W Berlinie zaczęło się europejskie Berlinale.

Na świecie (czytaj – w Ameryce) czekamy niecierpliwie – co stanie się z polsko-duńską „Idą”, która dostała dwie nominacje do Oscarów. Werdykt 22 lutego. Ale mniej fascynuję się – seryjnie zbierającym nagrody – pięknym, kameralnym, czarno-białym obrazem w reżyserii mieszkającego w Londynie Pawła Pawlikowskiego.

Intryguje mnie w tych dniach niesamowita komedia Wesa Andersona „Grand Budapest Hotel”, nakręcona za niemieckie, brytyjskie oraz amerykańskie pieniądze. Dostała aż 10 nominacji do Oscara i pewnie będzie ważnym filmem tegorocznej celebracji. Komedia dostała też 11 nominacji do brytyjskiej nagrody filmowej BAFTA („Ida” dwie nominacje) zatem globalny sukces zwariowanego filmu z Adrienem Brody i Willemem Dafoe.

Oglądam „Grand Budapest Hotel” na stacji Canal + i za każdym razem jest to film lepszy. Lepszy także i z tego powodu, że przypomina… moją młodość. Nie żartuję. Nakręcony był w obfitym metrażu w Zgorzelcu, pardon, w Goerlitz – i szukanie podczas projekcji miejsc, w których i ja w moim mieście stawiałem kroki, to przednia zabawa. Moje rodzinne miasto Zgoerlitz (zbitka Zgorzelec i Goerlitz), z którego zawsze byłem dumny, coraz częściej okraszają tytułem Goerlitzwood, coraz częściej, bowiem zaglądają doń filmowcy z doprawdy całego świata.

Kunsztownie odrestaurowana starówka, pięknie odnowione ulice, place, fasady domów – sprawiły, że miasto Goerlitz zostało w oficjalnych rankingach uznane za trzecie co do piękności miasto współczesnych Niemiec. Piękno miasta Goerlitz oraz szelmostwo niesamowitej komedii „The Grand Budapest Hotel” (o oddających swoje łona starszych majętnych kobietach) – możecie zobaczyć dzisiaj (piątek) na własne oczy, na Canal +, o godzinie 18 i 35 minut.

Oddając się obrazkom rozpusty tej szalonej komedii, nie zapomnijcie jednakowoż o „Idzie”. Ten film też godny jest wyróżnień. Ludzka historia w nim opowiedziana nie daje wzgardliwie prychnąć. Nie mogłem się napatrzeć na „koślawe” zdjęcia tego filmu (a przez to wspaniałe), na ascetyczną grę aktorek, na wspaniałą muzykę, która w tamtych latach wypełniała mi serce. Muzyka Charlie Parkera, odtwarzana przez młodego saksofonistę – natychmiast skierowała moje myśli na inny kameralny film, powstały 53 lata przed „Idą” – na wielki, chociaż minimalnymi środkami zrobiony debiut Romana Polańskiego, nakręcony w Giżycku, na „Nóż w wodzie”.

Im głośniej sepleniący Władysław Gomułka, pierwszy sekretarz PZPR, wrzeszczał na kosmopolityzm tego filmu – tym więcej ten obraz był ceniony na świecie (w pszenno-buraczanej Polsce początkowo nie zachwycił). Wyróżniono go nagrodą FIPRESCI na festiwalu w Wenecji w 1962. Brązowym Delfinem w Teheranie w 1963, Grand Prix w Prades i nagrodą krytyki na MFF w Panamie w 1964. Był też pierwszym polskim filmem nominowanym do nagrody Oscara. Przegrał wówczas z obrazem „Osiem i pół”  Federico Felliniego. A przecież o Marcello Mastroiannim, odtwórcą głównej roli w „Osiem i pół” – nie muszę już tutaj wspominać. Wiadomo.

Gdy „Nóż w wodzie” oglądałem po raz pierwszy (połowa lat 60.), byłem socjalistycznym uczniem pilnie zbierającym, z moją klasą, stonkę na polach PGR. Stonkę, kartoflanego szkodnika zrzuconego na pola przez kapitalistyczne amerykańskie samoloty. A w filmie Polańskiego zobaczyłem eleganckiego dziennikarza, który wypasionym francuskim samochodem Peugeot 403 jechał z żoną na weekend (!) do jachtowej przystani, by zaznać łopotu żagli (filmowa żaglówka była własnością PZPR), zjeść z kochera obiad, do którego podaje się markowe wino. To był dla mnie szał wolności, elegancji i high life'u. Piękna jazzowa muzyka (jak w „Idzie” kawałki Charlie Parkera), skomponowana przez Krzysztofa Komedę, dopełniały reszty. Wydawało mi się wówczas, że Roman Polański uratował mój kraj przed dominacją kufajki, ceresu (obrzydliwy tłuszcz wołowy), papierosów „Sport” oraz trzygarowej Syrenki 101 z drzwiami otwieranymi jako swoisty wiatrołap. Szkoda, że za „Nóż w wodzie” Polański nie dostał wówczas Oscara.

Ale czekamy na Oscara dla „Idy”. A ja uważam, że pomiędzy skromnym czarno-białym „Nożem w wodzie” (1961) a skromnym czarno-białym filmem „Ida” (2014) dokonała się moja życiorysowa historia polskiej kinematografii. Z miejscem dla dzisiaj 100-letniej Danuty Szaflarskiej („Zakazane piosenki”). Stuletniej!

A jak z tym jest u Was?

Zdzisław Smektała

Zdjęcia z telewizora, bez wywalania jęzora

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl