To był pierwszy mecz mistrzyń Polski w nowym roku. Naprzeciwko Ślęzy stanął niepokonany jak dotąd zespół węgierskiej ekstraklasy, który w fazie grupowej Pucharu Europy przegrał dwa razy. Zadania nie ułatwiał również fakt, że wrocławianki wróciły do gry po trzytygodniowej świątecznej przerwie.
Znakomita druga i trzecia kwarta
W Szekszardzie okazało się jednak, że chwila oddechu od koszykówki nie przeszkodziła w dobrej grze zespołowi trenera Rusina. Co prawda po pierwszej kwarcie Ślęza przegrywała 18:22, ale w drugiej zagrała świetnie, co przełożyło się na poczynania w ataku, a w konsekwencji na wynik. Wrocławianki wygrały ten fragment gry 21:8 i na półmetku prowadziły 39:30.
Trener Arkadiusz Rusin, mimo zwycięstwa, pozostaje ostrożny w ocenie szans Ślęzy na awans do kolejnej rundy, fot. Ślęza Wrocław
Po zmianie stron mistrzynie Polski poszły za ciosem. W połowie trzeciej części było już 52:36 dla Ślęzy. Bardzo dobrze spisywała się Sonia Ursu, która dla wielu dość nieoczekiwanie znalazła się w pierwszej piątce wrocławskiego zespołu. Rumunka zdobywała punkty na różne sposoby – z dystansu i spod kosza. Rywalki z Węgier zapewne nie spodziewały się, że może ona wyrządzić im tak wiele krzywdy, tym bardziej, że do tej pory była zawodniczką drugiego planu.
Pod koszami aktywna była Tijana Ajduković. Problemy ze skutecznością miała Marissa Kastanek, ale sporo dobrego do gry Ślęzy wniosły rezerwowe. Zwłaszcza Klaudia Sosnowska, która była bezbłędna na linii rzutów wolnych (8/8). Ważną „trójkę”, jeszcze w pierwszej połowie, trafiła Zuzanna Sklepowicz.
Nerwy w końcówce
Niektórzy miejscowi kibice zaczęli powątpiewać w dobry wynik, tymczasem w ostatniej kwarcie KSC Szekszard wziął się do odrabiania strat. Niesione gorącym dopingiem węgierskie koszykarki z akcji na akcję zbliżały się do Ślęzy, w czym pomagała im m.in. obrona strefowa. Na 75 sekund przed końcem wrocławianki prowadziły tylko 75:72. W pewnym momencie każda akcja zaczęła mieć niebagatelne znaczenie w kontekście dwumeczu.
Wrocławianki przez większość meczu utrzymywała dobry rytm w ataku, fot. Ślęza Wrocław
Ostatecznie Ślęza wygrała pierwsze spotkanie 77:72, co stawią zespół ze stolicy Dolnego Śląska w bardzo korzystnej sytuacji przed rewanżem, który zostanie rozegrany w najbliższą środę we Wrocławiu.
– Zatrzymaliśmy przeciwniczki naszą obroną strefową, a w ataku utrzymywaliśmy dobry rytm. Może nie trafiliśmy trochę rzutów, ale znajdowaliśmy rozwiązanie w trudnych momentach. Musimy szybko zapomnieć o tej wygranej, bo w tej chwili liczy się tylko różnica punktowa między drużynami. Przed nami kolejne spotkanie we Wrocławiu, więc to jeszcze nie koniec – podsumował spotkanie trener mistrzyń Polski.
Atomeromu KSC Szekszard – Ślęza Wrocław 72:77 (22:18, 8:21, 21:24, 21:14)
KSC: Sara Krnjić 18, Teja Oblak 16, Reka Balint 12 (2), Maja Erkić 12 (2), Livia Gereben 9, Agnes Studer 5 (1), Virag Kiss, Alexandra Theodorean, Anna Mansare, Erica McCall.
Ślęza: Sonia Ursu 22 (2), Sharnee Zoll-Norman 18, Klaudia Sosnowska 8, Agnieszka Kaczmarczyk 7, Tijana Ajduković 6, Kourtne Treffers 6, Marissa Kastanek 6 (1), Zuzanna Sklepowicz 3 (1), Janis Ndiba 1, Karina Szybała.