Niegdyś świetny i przebojowy napastnik, właśnie z racji tej swojej twardości i nieustępliwości przezwany „Attylą” jest na bieżąco z meczami Śląska bowiem ogląda je w internecie. – Mieliście większe posiadanie piłki w drugiej połowie, 2-3 czyste szanse żeby podwyższyć na 2:0 i wygrać mecz, a na koniec dostaliście pięścią między oczy. A przecież powinniście „zabić” rywali wcześniej. Tylko że będę szczery: to był słaby mecz. Widziałem inne spotkania waszej drużyny, bo regularnie obserwuję Toma i wiem, że waszą drużynę stać na dużo lepszą grę. Dziś nie mieli swojego dnia – podsumował występ wrocławian sławny Anglik.
Oglądał syna na żywo po raz ostatni w tym sezonie bowiem aktualnie jest mocno zapracowany przy odradzającym się wielkim szkockim klubie Glasgow Rangers. - Na pewno już nie przyjadę tu w tym sezonie. Mam mnóstwo obowiązków przy Rangersach i trudno by mi to było pogodzić. Chciałbym natomiast powiedzieć, że Tom jest tutaj szczęśliwy. Mówię to jako jego ojciec. Widzę uśmiech na jego twarzy. Myślę, że po takim meczu jaki dzisiaj może być sfrustrowany, ale w ostatnich miesiącach stał się ważną postacią w tym zespole – przekonuje Mark Hateley.
Tomowi jeszcze daleko do piłkarskiej klasy swojego ojca, jednak rodzic z uznaniem wypowiada się o grze swojego potomka. – Tom jest dla mnie niczym latarnia morska, która omiata światłem dookoła i dużo widzi. Dobrze ocenia sytuację na boisku, potrafi długim przerzutem nadać nową jakość akcjom swojej drużyny. On w ciągu ostatniego roku stał się naprawdę lepszym piłkarzem. Nadal w Śląsku może się rozwijać. Nic nie wiem na temat jego ewentualnego transferu do Glasgow Rangers. Za to wiem, że bardzo chciałby grać dalej u was – zakończył Mark Hateley.