Początek meczu pokazał, jak bardzo brakowało Śląskowi Vitaliya Kovalenki. Nieobecny w czterech ostatnich meczach skrzydłowy zdobył pierwsze pięć punktów w meczu. W kolejnych minutach kontynuował skuteczną grę, dzięki czemu w pierwszej połowie to gospodarze częściej znajdowali się na prowadzeniu. Dobrze grał także inny polski podkoszowy - Mateusz Jarmakowicz. Rzuty za trzy punkty dorzucili z kolei Michał Jankowski oraz Kamil Chanas. Do przerwy, przy nie najlepszej skuteczności obu ekip, mieliśmy remis 34:34.
Trzecia kwarta, kolejny raz w tym sezonie, była najsłabszą ćwiartką w wykonaniu WKS-u. Z tego powodu, gdy na początku czwartej kwarty za trzy trafił Jan Grzeliński, zrobiło się już 51:62. Strata maksymalnie wyniosła nawet trzynaście oczek. Dodatkowo za piąty faul zszedł z parkietu Vitaliy Kovalenko. Jego rolę przejął jednak Anthony Smith i Śląsk zbliżał się do Startu, po rzutach wolnych Amerykanina było już tylko 62:66. Chwilę potem serię 5:0 zanotowali jednak lublinianie i było "po meczu". Ostatecznie WKS przegrał 68:75.
Kolejne ligowe spotkanie wrocławianie rozegrają na wyjeździe - 22 listopada we Włocławku z Anwilem.
WKS Śląsk Wrocław - Start Lublin 68:75 (17:14, 17:20, 15:21, 19:19)
Śląsk: Smith 17(1), Kovalenko 14, Jarmakowicz 11(1), Heath 8, Jankowski 6(1), Madden 6, Chanas 3(1), N.Kulon 1, Sutton 2,
Start: Kellogg 20, Grzeliński 16(1), Czumakow 10, Poole 5(1), Trojan 5, Salamonik 5, Jackson 5, Ciechociński 2,Małecki 2, Czujkowski