wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

7°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 06:51

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Z rączek do Ronczki

Babcia, patrząc na małe dłonie swojej wnuczki Anetki, zastanawiała się, co „te rączki będą kiedyś robiły”? Po latach ręce Anety Fons co prawda niewiele urosły, ale potrafią wyczarować naprawdę nadzwyczajne rzeczy. Jej oryginalne rękodzieło w stylu vintage powstaje dziś w pracowni pod znamienną, i zabawną, nazwą Ronczka, którą pani Aneta od niewiele ponad trzech lat prowadzi razem z mężem Zbigniewem.

Reklama

Dlaczego humanistka, polonistka, nie poświęciła się na przykład pisaniu romantycznych powieści albo nie została krytykiem sztuki, lub recenzentką mody, zafascynowanej stylem gwiazd kina lat 50. i 60., tylko z rękodzieła postanowiła zrobić swój sposób na życie?

– Kilka lat temu razem z mężem byliśmy zaangażowani w zupełnie inną działalność biznesową – opowiada Aneta Fons. – I może byłoby tak do tej pory, gdyby nie jeden wyjazd na wakacje, nad jezioro. Podczas spaceru trafiliśmy na stoisko, gdzie jakaś pani sprzedawała ręcznie robione aniołki. Spodobały mi się i kupiłam jednego, zastanawiając się, czy i ja nie potrafiłabym takiego zrobić. No i pewnego dnia spróbowałam. Z najzwyklejszej masy solnej. Ale efekt był co najmniej opłakany. To był prawdziwy potworek! – śmieje się pani Aneta.

A że łatwo się nie poddaje, „uzbrojona” w podbudowę teoretyczną i inspiracje, zaczerpnięte m.in. z internetu, ponownie podjęła wyzwanie. – Za którymś razem się udało. Moje aniołki stawały się na tyle dobre, że bez zażenowania mogłam z nich robić prezenty dla znajomych, zbierając za to pochwały. Rękodzieło coraz bardziej zaczęło mnie pochłaniać – opowiada właścicielka Ronczki.

Pan Zbigniew cierpliwie przyglądał się poczynaniom małżonki, aż w końcu do niej dołączył. W tandemie zabrali się za „rzeźbienie” w solnej masie. Z czasem opracowali jednak własne tworzywo (jego skład pozostaje „słodką” tajemnicą małżonków), z którego powstają zaprojektowane przez panią Anetę fantastyczne lalki. Rozdzielili również między siebie pracę, czyli każdemu „po zdolnościach”. – Ponieważ mnie najlepiej wychodzi wymyślanie stylizacji i wyrabianie form, a mężowi precyzyjne malowanie całej postaci lalki – opowiada pani Aneta, pod której palcami rodzi się ta postać – a także jej twarz (łącznie z wymalowaniem rysów), włosy i każdorazowo inaczej udrapowana kreacja (za wzorki, kwiatki, kropki itp. z kolorowych farb również odpowiada właścicielka Ronczki).

Od radości tworzenia do biznesu…

…czyli do decyzji, aby artystyczne zacięcie uczynić podstawowym źródłem dochodu, założyciele Ronczki przeszli dość płynnie, zaczynając od sprzedaży swoich prac wśród znajomych, przez rozmaite targi i imprezy rękodzielnicze w kraju, na handlu online kończąc.

– Realizujemy pojedyncze zamówienia oraz „hurtowe”, m.in. dla firm, które zamawiają nasze wyroby, aby je z kolei sprzedawać swoim klientom – tak pani Aneta mówi o dystrybucji wyrobów Ronczki. – Albo pod konkretny wzór, wskazany przez klienta – dodaje pan Zbigniew. Zdarzyło się, na przykład, że pracownia państwa Fonsów dostała zamówienie na lalkę… przedstawiającą chirurga, który wyglądał tak, jakby dopiero co odszedł od stołu operacyjnego – był po prostu zbryzgany krwią! Taki prezent sprawili swojemu koledze lekarzowi jego przyjaciele… To są właśnie spersonalizowane lale. Wystarczy dostarczyć zdjęcie osoby, na której podobieństwo ma powstać handemade’owy gadżet, i cierpliwie czekać na realizację zamówienia.

„Opatentowane”, to i chronione

Zbigniew Fons konsekwentnie odmawia ujawnienia, co kryje w sobie proszek, z którego po dodaniu wody powstaje masa plastyczna na Ronczkowe wyroby. Zapewnia jednak, że zawiera on naturalne i nietoksyczne składniki. To ważne, tym bardziej że właściciele hadmade’owej manufaktury prowadzą również warsztaty rękodzielnicze dla dzieci i dorosłych, wykorzystując przy tym swoją „modelinę”. Proszek, który praktycznie nie traci przydatności do użycia, można kupić też na wagę u małżonków-rękodzielników i samemu, gdy przyjdzie ochota, oddać się szaleństwu plastycznego tworzenia.

– Najlepiej formuje się masę świeżą, jednodniową, więc warto przygotowaną jej ilość [czyli po połączeniu proszku z wodą - red.] wykorzystać od razu. Na drugi czy trzeci dzień już gorzej, albo wcale, nadaje się ona do formowania – radzi pani Aneta.

Farby używane do malowania przez pana Zbigniewa to także swoista mieszanka o odpowiednich proporcjach poszczególnych składników, o których dowiadujemy się tylko, że, podobnie jak masa, nie są toksyczne. Autorska technologia łączenia farb okazała się zaskakująca dla samego jej twórcy. Po odpowiednim naniesieniu barwniki błyszczą bowiem „same z siebie”, nie trzeba więc używać żadnego lakieru do wzmocnienia dekoracyjnego efektu szałowej garderoby lalek à la vintage.

Kolor lica i „ciała” każdej lalki to natomiast kwestia czasu wypalania w piecu. Alabastrowe cery są najczęstsze, ale dłuższe „wypiekanie” sprawia, że nabierają śniadych rumieńców. – Zdarzyło mi się już przetrzymać lalki w piecu ponad normę i wyszły z niego sympatyczne „mulatki” – śmieje się Aneta Fons. – Ale spalone dzieła także mam na sumieniu – dodaje.

Zupełnie jak w kuchni podczas pieczenia ciasta... – Owszem – przyznaje pani Aneta – coś w tym jest. Zwłaszcza że nie potrzeba specjalistycznego pieca, żeby samodzielnie wypalić masę zakupioną od nas. Zwykły piekarnik też daje radę. Do tego nóż, wałek do ciasta, jakieś foremki i można puszczać wodze fantazji – dodaje. I tego między innymi uczą rękodzielnicy na prowadzonych przez siebie warsztatach.

Jak Jackie Kennedy albo Bardotka…

Lalki z Ronczki to w większości damulki wystylizowane na lata 50.-60. ubiegłego wieku, ulubione przez panią Anetę, która i we własnej garderobie ma sporo rzeczy „z epoki”. – To moja pasja – mówi wprost – i mój mąż jej także uległ. Zresztą nasza fascynacja nie dotyczy jedynie ubrań czy modnych akcesoriów, ale rozciąga się na wiele innych obszarów związanych z tamtym okresem – podkreśla pani Aneta. Pomysłów na stylizację szuka w sieci, pośród starych wykrojów, w modowych katalogach, na zdjęciach z pokazów znanych projektantów… Do tego, jak ma być ubrana kolejna lalka, właścicielka Ronczki sama podchodzi jak projektant. W tym właśnie tkwi sedno frajdy, jaką ma ze swoich handmade’owych cudeniek. Czy nie myślała o zaprojektowaniu kolekcji dla „żywych” lalek?

– Nie ukrywam, od dawna mam to w głowie i sercu, i pewnie takie wyzwanie kiedyś podejmę – odpowiada.

Jeśli rozejrzeć się po rynku rękodzielniczym, trudno znaleźć podobne wyroby do tych, jakie wytwarza wrocławska Ronczka. – Długo pracowaliśmy na to, żeby nasze lalki wyróżniały się oryginalnością – mówi Aneta Fons, a my dodajemy jeszcze: starannością wykonania. Bywają przecież rzeczy „ładne tylko od przodu”, a gdy zajrzeć im „za plecy” – czar pryska. Właściciele Ronczki starają się zaś, aby każdy szczegół ich rękodzieła był dopracowany na tip-top. Mimo więc, że lalki państwa Fonsów są tak naprawdę płaskorzeźbami, to strona nieeksponowana (bo np. ukryta na ścianie, gdzie można lalkę powiesić) także jest dopieszczona.

Ile to kosztuje?

Najdroższe produkty rękodzielnicze Ronczki, czyli na specjalne zamówienie, wyceniane są indywidualnie. Koszty zależą bowiem od stopnia trudności, poświęconego czasu, ilości wykorzystanych materiałów. Na standardowo wystylizowaną lalę z Ronczki (23-25 cm) trzeba wysupłać 50-150 zł, ale bywają także wyroby i po 15 zł – mniejsze, ale nie mniej fikuśne.

Zastanawiając się nad opłacalnością takiej inwestycji, kupujący powinien jednak wziąć pod uwagę, że rękodzieło oprócz tego, że unikatowe, jest pożeraczem inwencji, czasu i energii jego twórców. Jedna lala w stylu vintage pochłania: ok. 40 minut na wyrobienie „postaci” (bez żadnych matryc czy form), 3 godz. na wypalanie, godzinę na tzw. odprężenie (forma nie może być ciepła) i na koniec ok. 3-4 godz. na precyzyjne malowanie. Czyli to jak dobra dniówka w budżetówce… Amatorowi dawno by się odechciało. Zawodowi rękodzielnicy mają tak na okrągło…

Małgorzata Wieliczko

Fot. Ronczka – Aneta i Zbigniew Fons

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl