Dyrektor szpitala Janusz Wróbel nie krył, że lekarzom chodziło o pieniądze. Po spotkaniu z nimi w poniedziałek był dobrej myśli. – Rozmowy z lekarzami są w toku, próbujemy się dogadać – mówił, ale nie chciał zdradzać szczegółów propozycji, jaką przedstawił położnikom. Ci chcieli ją dostać na piśmie i wówczas mieli rozważyć ofertę. Jeśli będzie satysfakcjonująca, to wycofają wypowiedzenia. - Spisaliśmy ugodę, w ktorej znalazły się uzgodnione wcześniej warunki. Lekarze muszą ja tylko podpisać. Liczę, że zostaną - przyznaje.
Janusz Wróbel uspokaja, że mimo tej sytuacji szpital cały czas pracuje normalnie, a pacjentki mogą być spokojne o swoje bezpieczeństwo. Dowodem tego jest choćby najmniejsza szkodowość porodówki w regionie (chodzi o wysokość wypłaconych odszkodowań przez szpital w wyniu np. tzw. błędów medycznych). – Pacjentki chętnie wybierają nasz szpital i rodzą tu kolejne dzieci – podkreśla.
W opublikowanym publicznie liście otwartym, który trafił m.in. do marszałka województwa, któremu podlega szpital, lekarze alarmowali o tragicznych warunkach, w jakich muszą pracować i w jakich przebywają rodzące kobiety. Pisali m.in. o brudzie i nieodmalowanych od 20 lat pomieszczeniach, starych i zużytych meblach: „Otoczeni jesteśmy śmierdzącym dwudziestoletnim kurzem, rozpadającymi się meblami, brudnymi od potu wielu już pokoleń lekarzy i obdartymi ze skaju fotelami do badań lekarskich". Czytamy też dramatyczne opisy o braku nowoczesnego sprzętu do diagnostyki (np. nowoczesnego aparatu do USG) i o „braku możliwości wykonania w trybie pilnym wielu badań laboratoryjnych decydujących o życiu pacjentów. Obsada na dyżurach jest za mała, przez co lekarze są przemęczeni i przepracowani" - piszą lekarze.
- Tak dłużej po prostu pracować się nie da. Ten list i nasze wypowiedzenia to jest krzyk rozpaczy – mówił jeden z położników.
Dyrekcja szpitala nie zgadza się z większością tych zarzutów, a niektórymi jest wręcz oburzona, np. porównaniem w liście kuchni szpitalnej (od red. – szpital nie ma kuchni, korzysta z cateringu) do warunków panujących w obozie pracy przymusowej. – Szpital właśnie przeszedł spory remont w ramach termomodernizacji. Oprócz ocieplenia budynku, wymienione zostały okna, wszystkie instalacje grzewcze i wodno-kanalizacyjne. Remont przeszedł też cały blok porodowy i pacjentki rodzą naprawdę w przyzwoitych warunkach. Mamy też najnowocześniejszy apart RTG we Wrocławiu, a może i w regionie. Mamy siedem aparatów USG, w tym jeden 4D - wylicza dyrektor Wróbel. W ostatnich latach na remonty i termomodernizacje poszło 20 mln zł.
Dodaje, że gdy tylko dostaną pieniądze z Urzędu Marszałkowskiego, stopniowo będą malowane i przejdą remont kolejne pomieszczenia, m.in. łazienka dla matek po porodzie. – Z funduszu norweskiego niedługo zakupimy nowy aparat do USG, który będzie najnowocześniejszy w regionie, takim mercedesem wśród aparatów USG – podkreśla Janusz Wróbel.
W najbliższym roku szpital ma przeznaczyć na poprawę infrastruktury 3,5 mln zł.
zdjęcia Tomasz Walków