Od 17 października w całym kraju nie działają baseny i aquaparki. To pokłosie bardzo szybko rozprzestrzeniającego się koronawirusa.
- Zależy nam, aby utrzymać zatrudnienie, nie zwalniać wartościowych pracowników, jednak jesteśmy pozbawieni przychodów ze sprzedaży biletów, bez żadnej pomocy finansowej. Od państwa nie otrzymaliśmy wsparcia nawet w związku z wiosennym lockdownem, nie wspominając o obecnym – mówi Paweł Rańda, wiceprezes wrocławskiego aquaparku.
Rańda podkreśla, że spółka nie chce zwalniać pracowników, którzy obecnie nie wykonują swoich obowiązków służbowych.
– Obawialiśmy się, że jeśli pracownicy zamiast normalnych pensji otrzymają tylko postojowe, to zaczną szukać innej pracy. A o wykwalifikowany personel nie jest łatwo. Dlatego zwróciliśmy się do prezesa MPK, bo zdajemy sobie sprawę, że w związku z epidemią miejski przewoźnik ma zwiększoną ilość zadań - dodał.
Prezes MPK Krzysztof Balawejder podkreśla, że pracę rozpoczną w listopadzie. Spółki chcą pokazać, że można pomagać sobie wzajemnie. I te kilka osób to symbol współpracy.
- Zajmą się odkażaniem i dezynfekcją, gdyż wraz z pojawieniem się koronawirusa takie działanie zajmuje znacznie więcej czasu. Będzie czyszczona przestrzeń często dotykana przez pasażerów jak klamki i poręcze - wyjaśnia Balawejder.
Współpraca aquaparku z MPK potrwa do odwołania, ponieważ nie wiadomo, kiedy rząd pozwoli na ponowne otwarcie basenów.
- Czyszczenie aquaparku odbywa się w nocy, gdy nie ma klientów. Tak samo będzie u nas, gdy tramwaje zjeżdżają do zajedni. Znajdziemy dla nich zajęcie - oświadcza Balawejder.