Strona archiwalna

Treści nieaktualizowane od 23 września 2018r.


www.wiatremczytane.pl

Wiatrem czytane


Katarzyna Kucharska:

Zaczytana dziewczyna siedząca pod drzewem, a wokół niej tańczące na wietrze kartki – takim zdjęciem wita czytelników swojego bloga Katarzyna Kucharska. Czy wiatr porywa strony książki, czy może nienapisaną jeszcze powieść? – Ten blog to moja wewnętrzna przestrzeń, a wiatr zawsze będzie mi się kojarzyć z wolnością – mówi autorka. Wiatrem czytane prowadzi od października 2014 roku.

- Zawsze pisałam do szuflady, aż w końcu mój mąż namówił mnie, abym wyszła do świata i założyła blog – mówi Katarzyna Kucharska.

Najchętniej pisze o książkach, które poruszają tematy bliskie kobietom. – To świadomy wybór. Interesuje mnie kobiecość, związane z nią ograniczenia, oczekiwania społeczne – opowiada. – Wybieram książki, które coś we mnie poruszą, zmienią, zostawią jakiś ślad. Chcę się podzielić moimi przemyśleniami i odczuciami z czytelnikami.

Katarzyna z wykształcenia jest filologiem polskim, zawodowo ma do czynienia z książkami, bo pracuje w bibliotece. – Nie mam kontaktu z czytelnikami, bo zajmuję się zakupami książek do bibliotek. Mój kontakt z nimi to właśnie blog.

„Czytam. Przeważnie kilka książek na raz, dlatego idzie to dość powoli. Nie pamiętam już, kiedy świadomie usiadłam z książką na kolanach na dłuższy czas niż kwadrans, czy dwa. Czytam z doskoku. Przy obiedzie, przed snem, w toalecie (a jak:-)). Częściej słucham. W drodze do pracy i z pracy, przy gotowaniu i prasowaniu i podlewaniu i plewieniu i przy wszystkich tych nudnych domowych czynnościach, które nie chcą się same wykonać. Odkąd odkryłam audiobooki, nagle te czynności nabrały sensu. Słuchawki do uszu, smartfon do kieszeni, odkurzacz do ręki. Można pracować. Książki za to mam porozkładane po całym domu. Żeby nie szukać. Żeby były zawsze pod ręką. Czytam, chłonę, wchłaniam. To, co zostaje w duszy, przekazuję dalej. Może warto, może nie… czas pokaże. Albo Wy. Mam ciągłe uczucie niedosytu. Jeszcze tylu rzeczy nie wiem, tylu rzeczy nie doświadczyłam, tylu książek nie przeczytałam. A ten świat ciągle biegnie do przodu, ciągle stwarza nowe rzeczy, generuje nowe potrzeby, wydaje nowe książki. Permanentna drżączka, zadyszka i pogoń. Stąd Wiatrem czytane. Moja przystań wzięta z wiatru. Moja przestrzeń pełna zamyśleń. Mój wiatr, który głowę przewiewa, ale dobrze wie, w jakim kierunku wieje.

To tu. Zapraszam. Odpocznij.” – napisała na swoim blogu.

#czytamwroclaw #wro2016

www.lupuslibri.pl

Lupus libri


Weronika Kołodziej-Teszbir i Grzegorz Teszbir:

Jeden z najpiękniejszych blogów książkowych w sieci prowadzi małżeństwo projektantów graficznych Weronika i Grzegorz. Pierwsze wpisy pojawiły się na nim w 2011 roku.

- Nie pamiętam skąd wziął się niebieski wilk, symbol naszego bloga, ale jest i towarzyszy nam od lat. Przyznam szczerze, że nie oddaliśmy się jakieś wielkiej burzy mózgów, jeżeli chodzi o nazwę bloga. Sam pomysł na blog był również bardzo nieprzemyślany. Chcieliśmy go po prostu założyć i pokazywać, że są ładne publikacje. Nie mieliśmy pojęcia, że blog spotka się z tak miłym i szerokim, jak na nasze oczekiwania, odbiorem. W tym momencie, po tych kilku latach pisania o ładnych książkach trochę żałujemy, że nie poświeciliśmy nazwie bloga większej uwagi – mówi Grzegorz Teszbir.

Ich blog zajął pierwsze miejsce w rankingu blogów książkowych miesięcznika „Press” w roku 2015.  Sześcioosobowe jury, w którego składzie znaleźli się m.in. Michał Nogaś z radiowej „Trójki” czy Paweł Goźliński z magazynu „Książki”, oceniało blogi według pięciu kryteriów: pomysł na bloga i posty, wartość merytoryczna, poziom wpisów, design bloga, aktywność i interaktywność. W każdej kategorii można było zdobyć maksymalnie 30 punktów. W sumie do zdobycia było więc 150 punktów. Lupus libri otrzymał ich 133.

- Nie chcieliśmy zakładać bloga o literach, ale o książkach ciekawych wizualnie, bo tak właśnie odbieramy książki. Najpierw zwracamy uwagę na ich wygląd, a dopiero potem na treść – wyjaśnia Grzegorz Teszbir. Na blogu dominują książki dla dzieci, ale pojawiają się też tytuły dla dorosłych, komiksy, albumy i inne publikacje, niekoniecznie książkowe. Weronika i Grzegorz prezentują też ciekawe miejsca np. zapraszają na spacer po księgarniach komiksowych w Paryżu, zachęcają do odwiedzenia wrocławskich Tajnych Kompletów, czy berlińskich pchlich targów. Informują też o ciekawych wydarzeniach.

Ich blog narodził się z miłości do piękna. – Dorośli też interesują się książkami dla dzieci, kupują je dla wewnętrznego dziecka, które w sobie mają – uważa Grzegorz. – Sporo znajomych w moim wieku, mniej więcej koło 30., lubi czytać książki dla dzieci, dlatego nie rozgraniczamy naszych czytelników na rodziców i nierodziców. Piszemy i pokazujemy książki, które podobają się nam i mam nadzieję naszym czytelnikom.

Pięknych książek szukają w księgarniach, na innych blogach, na facebookowych fanpage’ach wydawnictw. – Książek wychodzi sporo. Filtrujemy te, które od strony graficznej i edytorskiej są ciekawe, zaskakujące, prowokują do myślenia i do czytania – opowiada Grzegorz Teszbir.

„Kręci nas wszystko co wizualnie ładne, zgrabne i przemyślane. Przekłada się to również na książki i komiksy. Przegrzebujemy najwyższe półki w księgarniach i najdalsze zakamarki Internetu w poszukiwaniu publikacji dobrze zaprojektowanych i wizualnie zapierających dech w piersi. No dobra, czasami z braku alternatyw, skupiamy się na tych po prostu ładnych”. – piszą na blogu. „Nie piszemy recenzji, nie oceniamy publikacji. Luźno blogujemy o nas i ilustrowanych książkach, którymi się zachwycamy. Chcemy byście dzielili z nami ten zachwyt. Uwierzcie nam, jest sporo ładnych publikacji i my pomożemy Wam je odkryć. O tym właśnie jest nasz blog”.

W osobnej zakładce możecie zobaczyć jak zaprzyjaźnieni ilustratorzy wyobrażają sobie niebieskiego wilka, który patronuje blogowi.

#czytamwroclaw #wro2016

www.kulinarnaczytelnia.pl

Kulinarna Czytelnia


Marta Szloser:

– Kiedyś chciałam zrecenzować wszystkie książki kucharskie, jakie pojawiały się na rynku – mówi Marta Szloser. – Jeszcze parę lat temu było to możliwe.

Blog Kulinarna Czytelnia założyła w 2012 roku.  – Zawsze kochałam książki. Miałam kilka lat, kiedy swoje pierwsze zaoszczędzone kieszonkowe wydałam właśnie w księgarni. W młodości pisałam wiersze i wygrywałam konkursy poetyckie. Pisałam także recenzje książkowe, muzyczne i teatralne. Zawodowo również jestem związana z książkami, bo pracuję w Miejskiej Bibliotece Publicznej – opowiada. Na blogu recenzuje książki kucharskie, powieści z wątkiem kulinarnym, książki promujące zdrowe odżywianie, a także publikacje dla dzieci o zdrowym jedzeniu czy kuchniach świata.

Dzięki siostrze poznała chińskie zasady gotowania według Pięciu Przemian. Wtedy zainteresowała się książkami kulinarnymi i rozpoczęła wędrówkę w świat zdrowego odżywiania. Jednak prawdziwym natchnieniem oraz głównym impulsem do gotowania był i nadal jest jej ukochany. Po odstawieniu cukru, śmieciowego jedzenia oraz produktów przetworzonych założyła drugi blog, tym razem z przepisami (Na kuchennym progu). Później przyszedł czas na rezygnację z glutenu. – Zostałam do tego zmuszona ze względu na zdrowie mojego ukochanego. Zrezygnowałam już z wielu produktów i eliminacja kolejnego wydała mi się niezwykle trudna. Ale tak naprawdę nauczenie się gotowania w nowy sposób było proste. Zajęło mi to może miesiąc – wspomina. Na glutenie jednak się nie skończyło. W odstawkę poszło także mięso (z powodów ideologicznych) oraz nabiał (z powodu zdiagnozowanej nietolerancji).

Gotowanie i książki szły w parze. – Na rynku pojawia się tyle pięknych, wspaniałych książek, nie tylko kucharskich, ale też powieści z wątkiem kulinarnym. Moja kolekcja w dalszym ciągu się rozrasta, choć teraz bardziej interesują mnie książki o zdrowym żywieniu, dlatego Kulinarna Czytelnia ewoluuje teraz w tę stronę – wyjaśnia. – Trudno byłoby mi teraz recenzować książki kucharskie, w których używana jest pszenica, cukier czy nabiał, ponieważ nie mogłabym wypróbować przepisów. Życie weryfikuje moje plany i zamierzenia. Ale mimo chwil zwątpienia stwierdzam dziś, że poszłam w dobrą stronę. W końcu tak mocno weszłam w temat zdrowego żywienia, że sama zaczęłam pisać książki!

Marta wraz z koleżanką z Elbląga, Wandą Gąsiorowską, są autorkami dwóch bezglutenowych książek kucharskich: „Kuchnia polska bez pszenicy” i „Święta bez pszenicy”. – Przed premierą naszej pierwszej książki nie było na polskim rynku bezglutenowych książek kucharskich, z których mogłabym korzystać, tzn. z przepisami bez cukru, gotowych miksów mąk, polepszaczy itp. W ogóle było ich bardzo mało! Przetarłyśmy szlak – śmieje się. Niebawem ukaże się ich trzecia wspólna publikacja, zmykająca serię. Wszystkie książki opublikowało wrocławskie wydawnictwo Bukowy Las. – Właściwie był to przypadek. Recenzowałam ich książki w Kulinarnej Czytelni, na Wrocławskie Targi Dobrych Książek przygotowywałam na ich stoisko bezglutenowe babeczki według przepisu Williama Davisa, a później dostałam propozycję napisania książki o polskiej kuchni bezglutenowej.

– Oba blogi zmieniły wiele w moim życiu – mówi. – Można powiedzieć, że dzięki nim zaczęłam pisać własne książki. Kiedyś nie lubiłam gotować, piekłam jedynie ciasta. Zresztą do tej pory najbardziej lubię wymyślać słodkości. W czasie studiów jadłam bardzo niezdrowo: zupki chińskie, zupy w proszku, batony, chipsy, mrożonki – śmieje się. – Życie jest pełne niespodzianek. Po książkach kucharskich przyszła pora na inne. Niebawem wyjdzie moja pierwsza publikacja przygotowana wspólnie z Sylwią Olszewską-Tracz, autorką ilustracji. „Ten Drugi. Opowieść misia Fredka” to książka dla dzieci i dorosłych, poruszająca trudny temat śmierci dziecka oraz adopcji. W zanadrzu mam mnóstwo kolejnych pomysłów na publikacje kulinarne oraz książki z opowiadaniami, wierszykami i przepisami dla dzieci.

#czytamwroclaw #wro2016

ksiazkozercy9.blogspot.com

Książkożercy


Blog uczniów Gimnazjum nr 9 we Wrocławiu:

Książkożercy to blog, który założyli uczniowie  Gimnazjum nr 9 im. św. Jadwigi Śląskiej we Wrocławiu.

- Pierwszy post ukazał się w 2014 roku. Na początku recenzje książkowe pisało sporo uczniów - wspomina Marlena Borowska, nauczycielka języka polskiego i opiekunka Książkożerców. - Dziś blogiem na stałe zarządzają dwie redaktorki – Julia Kiezik i Danusia Jędrusiak, uczennice II klasy. – Przyjmują recenzje od rówieśników, redagują, zamieszczają własne teksty, są odpowiedzialne za kontakty z wydawnictwami – mówi opiekunka projektu.

– Panuje krzywdzący stereotyp, że młodzież gimnazjalna jest okropna, nie interesuje się niczym, a ja widzę, że wcale tak nie jest. Młodzi ludzie naprawdę czytają i to widać nie tylko na blogu, ale przede wszystkim na szkolnych korytarzach.

„Postanowiliśmy zadać kłam twierdzeniu, że młodzież nie czyta książek, i udowodnić, że jest odwrotnie, bo młodzi TEŻ CZYTAJĄ, a czasem nawet zachłannie pożerają książki – stąd pomysł na nazwę. ;) W tym celu stworzyliśmy blog, na którym prezentować będziemy książki warte uwagi. Będziemy podpowiadać, na jakie nowości czytelnicze zwracać uwagę, jakie książki z kolei omijać szerokim łukiem.  Chcemy stworzyć listę książek, które mają szansę przypaść do gustu nastolatkom, bo… nam już przypadły. Obiecujemy zagłębiać się w lekturze (nie, nie szkolnej), by innym ułatwić zadanie poszukiwania wartościowej książki” – piszą autorzy bloga.

- Na początku próbowałam polecać książki, ale moi uczniowie mają własne zdanie i sami wybierają swoje lektury – podkreśla Marlena Borowska. – Jeśli chcę im coś zaproponować, to sama muszę napisać recenzję i umieścić na blogu. Innej możliwości nie ma.

Blog ma ponad 60 tys. wyświetleń od początku istnienia i blisko 400 polubień na Facebooku. Z uczniami współpracuje dziewięć dużych wydawnictw.

– Zdarza się, że wydawnictwa same proszą o współpracę, bo chcą trafić bezpośrednio do czytelnika w wieku gimnazjalnym – mówi opiekunka projektu. – Świadomość, że recenzje zamieszczone na blogu czyta mnóstwo osób i że są cytowane, umieszczane w sieci , bardzo motywuje uczniów. To wyróżnienie.

Co czyta młodzież? Wszystko – od powieści przygodowych, przez fantasy, sci-fi, horrory, obyczajowe, po historyczne. Nie brakuje też klasyki, reportażu i ambitnych powieści. To blog prawdziwych książkożerców.

#czytamwroclaw #wro2016

katarzynastec.wordpress.com

Książki na czasie


Katarzyna Stec:

„Wyprawa do świata cudzych emocji powinna być fascynującym czytelniczym przeżyciem, nawet jeśli emocje te nie należą do najprzyjemniejszych. Blog ten powstał po to, by utrwalić moje refleksje
i polecić Wam książki, które warto przeczytać lub też nie, choć to drugie i tak staje się oczywiste dopiero po lekturze. Powstał też po to, by nie ominęły mnie i Was książki, które mogą mieć jakieś znaczenie” – pisze o swoim blogu autorka Katarzyna Stec. Prowadzi go od 2014 roku. Książki to jej hobby, ale nie tak odległe od zawodu, który wykonuje, bo jest redaktorką w wydawnictwie Burda Media Polska, gdzie pisze o ogrodach.

- Recenzuję głównie nowości, najchętniej sięgam po literaturę obyczajową, ale zdarzają się też thrillery i kryminały – mówi Katarzyna Stec. – Współpracuję właściwie z większością polskich wydawnictw, dlatego zdarza mi się pisać przedpremierowe recenzje książek.

Wcześniej recenzowała książki dla jednego z portali. – Nie dawało mi to satysfakcji, dlatego postanowiłam założyć własny blog i pisać zgodnie z moimi przekonaniami. Nie ma tu żadnej cenzury, piszę w sposób, który mi odpowiada i jest dobry dla mnie. To ja wybieram też formę recenzji, nikt niczego mi nie narzuca. Uważam, że to bardzo ważne i uczciwe względem czytelników.

Jeśli książka, którą czyta, nie odpowiada jej, czy zwyczajnie ją nudzi, nie odkłada jej. – Brnę do końca. Pod tym względem jestem tradycjonalistką. Staram się zrozumieć, dlaczego dany tytuł mi się nie podoba i napisać sensowne uzasadnienie.

Zdecydowanie preferuje książki papierowe. – Na szczęście mam sporo miejsca w domu, ale pewnie kiedyś się przekonam do e-booków, bo świat idzie do przodu – śmieje się. – Zbieram przede wszystkim książki, do których wiem, że wrócę. Pozostałe albo rozdaję, albo pożyczam. Zawsze jakieś moje książki są w obiegu: a to po rodzinie, a to po znajomych – dodaje. Na swoim blogu organizuje konkursy dla czytelników oczywiście z książkowymi nagrodami, niektóre tomy niebawem trafią do zaprzyjaźnionej biblioteki.

„Nie zawsze można odnaleźć dobre strony książki i nie zawsze książki okrzyknięte jako najlepsze takie właśnie są, ale zawsze warto próbować do nich dotrzeć. I trzymając się tej zasady, czytam, wspierając tym samym swój naturalny mechanizm do rozwoju, bo obcowanie ze słowem zawsze rozwija. A refleksje po lekturze ubieram w słowa, czego efekty możecie śledzić” – zaprasza do siebie czytelników.

#czytamwroclaw #wro2016

joannaczyta.blogspot.com

Joanna czyta


Joanna Woldan:

- Jestem po polonistyce. Czytanie to moja pasja – podkreśla Joanna Woldan. Na razie jej blog jest bardzo młody, bo powstał we wrześniu ubiegłego roku.

„Od zawsze uwielbiam czytać i gdy tylko mogę, sięgam po dobrą książkę. Chętnie dzielę się wrażeniami z lektury jak również z filmów i seriali, które pochłaniam nałogowo. Na moim blogu znajdziecie rzetelne recenzje zarówno nowości jak i już starszych pozycji. Bez spoilerów, bo sama ich nie lubię, jedynie moja subiektywna opinia” – pisze o sobie na blogu.

Znajdziemy na nim recenzje nowości od wydawnictw Znak Horyzont i Znak Literanova. – Współpraca z tymi wydawnictwami jest dla mnie motywująca – uważa blogerka. – Cieszę się, że mogę polecić ciekawe książki innym czytelnikom. Zwykle książki czytam do końca, nawet te, które wydają się nudne. Każdej książce daję szansę. Pierwsze 100 stron nie musi przesądzać o książce – podkreśla. – Być może na 101 stronie zostanę pozytywnie zaskoczona przez autora. Prowadzenie bloga motywuje mnie do pisania i rozwoju – uważa.

#czytamwroclaw #wro2016

www.instagram.com/strona17

Strona 17


Klementyna Jarmusz i Katarzyna Nowakowska:

Najpierw był instagram, a właściwie bookstagram – na zdjęciach pojawiała się okładka książki, czasem jeszcze filiżanka kawy, później pierwsze stylizacje oddające temat lub ducha książki, nawiązujące do jej treści lub projektu graficznego okładki.

Za projekt „Strona 17” odpowiadają dwie przyjaciółki Klementyna Jarmusz i Katarzyna Nowakowska. – Pomysł był prozaiczny – mówi Katarzyna Nowakowska. – Skoro na Instagramie ludzie chwalą się ubraniami, kosmetykami i jedzeniem, to dlaczego nie pokazać książek, które czytamy.

Dosłownie strona 17 to miejsce, gdzie bibliotekarze przybijają jedną z pieczątek, którymi znaczą biblioteczne egzemplarze. – Pieczątki są na pierwszej, ostatniej i właśnie na 17 stronie, ale tylko jeden z naszych czytelników poprawnie rozszyfrował tę nazwę – śmieje się Katarzyna.

Dziewczyny poznały się na studiach dziennikarskich na Uniwersytecie Wrocławskim. Zaczęły fotografować okładki czytanych książek. – To jednak było za mało. Zabrałyśmy się za aranżacje – opowiada Katarzyna. Na początku przygotowywały je razem, ale po zakończeniu studiów Klementyna przeprowadziła się do Warszawy. Teraz zdjęcia robią naprzemiennie. – Razem nadal konsultujemy tytuły książek, przygotowujemy koncepcję, wymyślamy akcesoria – wymienia Katarzyna.

Na Instagramie pojawiło się ok. 270 książkowych zdjęć, a ich profil obserwuje ponad 2300 osób. – Pokazujemy nowości, ale także książki wyszukane w antykwariacie. Nasi obserwujący czuli jednak niedosyt i chcieli większych opisów, dlatego właśnie uruchomiłyśmy blog Strona 17. – Zamieszczamy tam przeglądy prasy, przeglądy nowości książkowych, piszemy o ciekawych wydawnictwach, przedstawiamy trendy edytorskie i projektowe – wylicza Katarzyna. – Staramy się polecać książki wysokiego lotu.

#czytamwroclaw #wro2016

filianapoddaszu.blogspot.com

Filia na poddaszu


Magdalena Traczyńska:

Blog Filia na Poddaszu obchodzi właśnie pierwszą rocznicę powstania. – Od początku chciałam, żeby był to blog poświęcony książkom dla dzieci – mówi Magdalena Traczyńska. – Pomysł rodził się we mnie przez jakiś czas, a wyrósł ze wspólnego czytania książek z dziećmi i rozmów z przyjaciółmi.

Magda jest mamą siedmioletniej córeczki i trzyletniego synka. – Literatura dla dzieci jest tak piękna, tak ciekawa. Wydawane są tak niesamowite książki, chcę pokazywać je na blogu, dzielić się moimi wrażeniami i przemyśleniami. Czasem udaje mi się pokazać, jak książki inspirują nas do różnych działań – mówi.

O swoim blogu pisze: „Nasza Filia tak do końca nie jest filią. Jest nią tylko w sensie globalnym, z perspektywy całego społeczeństwa. W naszym indywidualnym postrzeganiu jest jednak centralą, punktem wyjściowym wszystkiego co robimy i bazą, do której zawsze wracamy. A Poddasze, choć fizycznie jest poddaszem, tak naprawdę jest fundamentem”.

Literatura to nie tylko sama lektura. – Zabieram starszą córkę na spotkania z autorami, na warsztaty, chodzimy wspólnie do bibliotek. Dziś ona sama wybiera książki, które chce przeczytać, choć oczywiście podsuwam jej też moje propozycje. Dzieci nie zawsze zwracają uwagę na wartościowe książki – śmieje się. – Warto je zachęcać do sięgania po piękne wydawnictwa, bo to rozwija wyobraźnię i zmysł artystyczny.

Na blogu opisuje książki, które przeczytała i które z całym przekonaniem może polecić innym. – Nie opisuję książek, które mi się nie podobały, po które moim zdaniem nie warto sięgać. Szkoda na to czasu i mojego, i czytelnika – uważa.

„Wspominam moje dzieciństwo i moje książki. Nie miałam ich tak dużo jak moje dzieci. Ciągle czytaliśmy te same bajki, wracaliśmy do tych samych baśni, w nieskończoność powtarzaliśmy te same wiersze. I wcale mnie to nie nudziło. Mogłam codziennie oglądać te same ilustracje i za każdym razem dostrzegać w nich jakiś nowy szczegół. Już nie pamiętam, czym urzekały, mam jedynie mgliste wspomnienie fantazji i marzeń, które we mnie wywoływały. Ale mam te ilustracje wryte w pamięć, są ze mną do dziś. Są częścią mojego dzieciństwa, a więc i częścią mnie. Mam nadzieję, że moje dzieci również zapamiętają swoje ulubione książki. Dlatego czasem zwalniam, odpuszczam pęd za nowościami i czytam w nieskończoność te same historie. Niech mają swój bezpieczny, znany, przewidywalny świat. Niech uzupełniają go własnymi wyobrażeniami i niech zachowują go w pamięci na jak najdłużej.” – napisała w jednym z postów zamieszczonych na blogu.

#czytamwroclaw #wro2016

kacikzksiazkami.blogspot.com

Kącik z książkami


Magdalena Wołowicz:

Prowadzi bloga Kącik z książkami. Na studiach polonistycznych pisała o książkach dla nieistniejącego już portalu kulturalnego gpunkt. – Kiedy skończyła się moja przygoda z portalem nadal chciałam pisać o książkach – opowiada Magdalena Wołowicz. 

– Założyłam bloga pięć lat temu, nie pamiętam pierwszego wpisu, ale pamiętam, że pierwszy post opublikowałam 1 października. Początkowo blog miał być tylko o książkach, ale z biegiem lat znalazły się na nim posty o koncertach, muzyce, o wydarzeniach literackich – wspomina. – Czasem zamieszczam też przepisy kulinarne, bywa, że z książek, które przeczytałam, bo gotowanie to moja druga pasja – śmieje się. – Mój blog nazywam literackim śmieciuszkiem.

Od trzech lat w pisaniu bloga towarzyszy Magdzie kot Oskar – wielkooki i puchaty. Pod recenzjami książek pojawia się „Kot Oskar poleca” i tam w kilku zdaniach kocie resume: komu i dlaczego spodoba się książka. – Gdy Oskara nie ma na blogu dostaję maile od czytelników z pytaniami, co u niego – zdradza Magda.

Blogerka współpracuje z kilkoma wydawnictwami. – Najbardziej interesuje mnie polska literatura współczesna. Biorę w ciemno polskich autorów i rzadko jestem zawiedziona. Lubię reportaż, literaturę kobiecą, książki z wątkami kulinarnymi i literaturę czeską. – Nie lubię pisać źle o książkach. Daję szansę każdej, jeśli jednak po stu stronach książka mnie nie wciągnie to ją odkładam – opowiada. Zbiera też autografy pisarzy, ma w kolekcji trzech noblistów, ale książek w domu nie gromadzi. Oddaje je na kiermasze organizowane przez Fundację Wrocławskie Hospicjum dla Dzieci.

Lubi tradycyjne papierowe książki, ale nie ma nic przeciw czytnikom e-booków. – To bardzo wygodne. Często wychodzą wielkie tomiszcza, których nie da się włożyć do torebki, by czytać w autobusie czy tramwaju – mówi.

#czytamwroclaw #wro2016

kacik-literacki.blogspot.com

Kącik literacki


Katarzyna Wiśniewska:

Pomysł na blog o książkach chodził jej po głowie od paru lat, ale trochę trwało, zanim zdecydowała się go założyć. Prowadzi blog Kącik literacki.

– Lubię czytać książki, ale robię to dla siebie. Potrzebowałam miejsca, w którym mogłabym notować swoje przemyślenia i refleksje, zapisać myśli, formułować je w zdania – opowiada. Na książki spojrzała zupełnie inaczej, gdy wyjechała do Wielkiej Brytanii w ramach wymiany studenckiej Erasmus. – Chodziłam na zajęcia z kreatywnego pisania. Dzięki nim nauczyłam się patrzeć nie tylko na treść książki, ale także na jej konstrukcję. Nie ukrywam, że do prowadzenia bloga zainspirowały mnie dwa blogi, które czytam regularnie „Wełniaste podejście do literatury” i „Literackie skarby świata całego”.

Mimo że skończyła studia filologiczne, nie miała z kim rozmawiać o książkach. Odkąd prowadzi bloga o książkach, nawiązała nowe przyjaźnie i znajomości z innymi blogerami. Interesuje ją literatura piękna i obyczajowa, przede wszystkim angielska i amerykańska. – Ten wybór związany jest z moimi studiami, bo skończyłam anglistykę – mówi. Lubi też klasykę. – Warto ją znać – podkreśla.

„Czytając, bezustannie szukam pięknych opowieści, pełnych emocji, pełnych pasji, takich, które mnie poruszą, zadziwią, zachwycą czy nawet zasmucą. Jak każdemu czytającemu, zdarza mi się z niektórymi książkami zaprzyjaźnić trochę bardziej niż z innymi:) Moich ulubieńców dumnie reprezentują (między innymi oczywiście): „Wyznaję”, „Pokuta”, „Ewa Luna”, „Zabić drozda”, „Mistrz i Małgorzata”, „Szklany klosz” – pisze na swoim blogu.

#czytamwroclaw #wro2016

oczytany-facet.blogspot.com

Oczytany facet


Jakub Sobieralski:

Prowadzi blog „Oczytany facet”. – Zawsze lubiłem czytać książki, pochodzę z rodziny, w której wszyscy czytają i lubię pisać o książkach – opowiada Jakub Sobieralski. – Mało jest facetów, którzy piszą blogi o książkach, chyba że kryją się pod kobiecymi pseudonimami – śmieje się. 

Założył „Oczytanego faceta”, żeby pisać o książkach po męsku. – Wydaje mi się, że jednak mężczyźni patrzą trochę inaczej na świat i myślę, że to może być ciekawe w odniesieniu do literatury – uważa.

„Literatura, muzyka i podróże. Trzy niezbędne dla mnie rzeczy, które sprawiają że życie nabiera koloru” – pisze o sobie.

Nie ma ulubionego gatunku literackiego, właściwie czyta wszystko, co mu wpadnie w ręce. Przez wiele lat był bibliotekarzem, pisał o książkach na zlecenia, pracował w księgarni. – Nie jestem zwolennikiem współpracy z wydawnictwami. Wydawnictwa, przekazując książkę blogerowi, oczekują pozytywnej recenzji, a ja nie lubię czytać pod przymusem – mówi. Jak każdy piszący o książkach, nie narzeka na ich brak: - Nadmiar książek rozdaję znajomym.

Nie przepada za czytnikami elektronicznymi. – Korzystam w pracy, ale nie lubię. Wolę szelest papieru, jestem nałogowym wąchaczem książek – śmieje się.

#czytamwroclaw #wro2016

anianotuje.blogspot.com

Ania notuje


Ania Maciąg:

Blog  Ania notuje był jej postanowieniem noworocznym na rok 2013. Obiecała sobie, że będzie pisać. Po trzech miesiącach blogowania zorientowała się, że najwięcej powstaje postów o książkach, które przeczytała. 

Lubi klasykę, literaturę kobiecą. Rzadko sięga po fantastykę i literaturę historyczną. – Za dużo w nich scen batalistycznych, a tego nie lubię – mówi.

Pochodzi spod Częstochowy, a we Wrocławiu studiuje administrację i prawo. Działa też w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów Uniwersytetu Wrocławskiego i jest redaktorem naczelnym bloga NZS-u.

„Nauczyłam się składać literki. Miałam 6-7 lat. Mama przywoziła mi już wtedy pierwsze książeczki. Pamiętam jedną. Była o Sinbadzie. Później już stale biegałam do biblioteczki. Po mnóstwo książek (ale nigdy komiksów). Cóż wszystkie są no name. Pamięć zawodzi, jak się nie chodzi na dział dziecięcy. Ostatnio przypomniałam już sobie Pożyczalskichserię o Tomku Wilmowskim, książki Jacka Londona, Hitchcocka o trzech detektywach. Miałam już wtedy więcej lat. Książki leżały zawsze na szafce nocnej mamy. Stały też w szafce – starsze ze zniszczonymi okładkami. A na mnie działały niczym magnes. Zaczęłam czytać i wsiąkłam na amen. (…) I czuję się z tym fantastycznie :)” – napisała o sobie.

– Właściwie nie czytam nowych książek, bo lubię sprawdzoną i wiecznie żywą klasykę – zdradza. – Nie boję się pisać złych recenzji, bo dobrze napisana negatywna recenzja sprawia, że czytelnicy o innych gustach decydują się na lekturę książki właśnie z powodów, dla których mnie ona nie przekonała; to jest piękne w literaturze, że każdy szuka i znajduje coś innego w czytanej książce.

#czytamwroclaw #wro2016

agnieszkagil.blox.pl

Piszę z Wrocławia


Agnieszka Gil:

Autorka bloga „Piszę z Wrocławia” i książek – bajek dla dzieci, tekstów o Wrocławiu, artykułów prasowych poświęconych nauce przez zabawę i powieści dla młodzieży i dorosłych. 

W 2008 ukazał się jej „Dziki szczaw" (Telbit) – powieść o nastoletniej miłości dziewczyny z miasta i chłopaka ze wsi, a w 2012 „Herbata z jaśminem" (Nasza Księgarnia), w której autorka  na tle swego ukochanego Wrocławia przedstawia nastolatki borykające się z codziennością. W ubiegłym roku wyszła jej pierwsza powieść dla dorosłych „Układ nerwowy”, w której podejmuje niełatwy temat współuzależnienia alkoholowego.

Prowadzi też bloga, który nie jest typowym blogiem literackim, ale miejscem, w którym zajmuje się szeroko pojętą promocją czytelnictwa. Zachęcanie dzieci do czytania przez zabawę to pasja Agnieszki Gil. Najłatwiej spotkać ją właśnie w bibliotekach, nie tylko wrocławskich, gdzie z olbrzymim zaangażowaniem prowadzi GILgotki, czyli spotkania dla dzieci w wieku 5-10 lat poświęcone literaturze. „Przebieram się za Indiankę lub czarownicę i czytam, poruszając się w tematyce a to pirackiej, a to królewskiej, a to znów kosmicznej czy... smakowitej. Bo czytelnia to miejsce, gdzie można się świetnie bawić i uczyć, a czasem nawet coś zjeść. Specjalnie zapraszam rodziców, by i z nimi porozmawiać o tym, co warto czytać, wypożyczać – wszak biblioteczne półki pełne są drzwi do najróżniejszych światów, które warto razem zwiedzić” – pisze na swoim blogu. Czasem na spotkania zaprasza ciekawych gości – pisarzy, ilustratorów i grafików, którzy biorą udział w warsztatach z dziećmi.

„Bardzo, ale to bardzo lubię, kiedy rodzice czytają swoim dzieciom, kiedy przychodzą z maluchami do biblioteki, a te rosną i same zaczynają odwiedzać to niezwykłe miejsce. Kiedy zarażają swoim czytelnictwem ludzi dookoła. Nie pracuję w bibliotece, ale tam łatwo mnie spotkać – wypożyczam, czytam i GILgoczę...” – mówi.

Na jej blogu znajdziemy relacje ze spotkań literackich z dziećmi, zaproszenia na GILgotki, a także informacje o wartościowych książkach dla najmłodszych. W tym roku po raz trzeci została nominowana do nagrody IBBY za upowszechnianie czytelnictwa.

#czytamwroclaw #wro2016

zkulturadodzieci.pl

Z kulturą do dzieci


Joanna Gala:

Przygodę z blogiem „Z kulturą do dzieci” rozpoczęła siedem lat temu, gdy urodziła się jej pierwsza córeczka. Początkowo był to blog parentingowy. – Wchłonął mnie świat internetowy, chciałam wymieniać się doświadczeniem na temat rozwoju i wychowania dzieci z innymi rodzicami – wspomina Joanna Gala. 

Stopniowo jednak zaczęła pisać na temat kultury dla dzieci i oferty kulturalnej dla dzieci dostępnej we Wrocławiu – o książkach, teatrze, zajęciach, warsztatach dla dzieci. Ważnym tematem na jej blogu są właśnie książki. – Moje córki mają dziś 5 i 7 lat i korzystają coraz bardziej świadomie z kultury – opowiada. Dlatego wybiera dla nich ciekawe, nietypowe i oryginalne książki z przesłaniem. – Takie książki wydają małe, niszowe wydawnictwa, nie dostaniemy ich w hipermarketach – tłumaczy. – Wychowałam sobie wymagające czytelniczki. Nie boję się czytać im książek z trudnym przesłaniem, bo jestem od tego, by je dzieciom wytłumaczyć.

Z wykształcenia jest ekonomistką, ale blog sprawił, że zakochała się w książkach. – Wcześniej nie kochałam książek aż tak mocno – opowiada. Wyznaczyła sobie misję promowania czytelnictwa. Przez dwa lata czytała dzieciom bajki w przedszkolu, w tym roku wzięła udział w Parkach Kultury ESK i czytała książki dzieciakom w parku Grabiszyńskim. – Zainteresowała mnie praca z dziećmi, otworzyłam punkt przedszkolny na Karłowicach i w tym roku zaczęłam podyplomowe studia pedagogiczne – mówi. 

#czytamwroclaw #wro2016

kotnagalezi1.blox.pl

Kot na gałęzi


Irena Brojek:

Kot na gałęzi to blog nie tylko o książkach, bo jego autorka Irena Brojek pisze właściwie o wszystkim, co ją interesuje: o życiu, filmach, wystawach, kolażach, dress-party i Wrocławiu. 

Pełna energii bibliotekarka na emeryturze prowadzi swojego bloga od pięciu lat. – Lubię koty – tłumaczy tytuł bloga – ale nazwa jest raczej przewrotna, bo w życiu zdarzają się takie sytuacje, że siedzi się jak ten kot na gałęzi i nie chce się zejść. Ja jednak nie poddaję się, żyję i działam.

Nie gustuje w jednym rodzaju literatury, bo ciekawa jest wszystkich książek. – Lubię książki niezależnie od tego czy są czystą rozrywką, czy mądrą opowieścią – mówi. Działa w Dyskusyjnym Klubie Książki w Państwowym Pomaturalnym Studium Kształcenia Animatorów Kultury i Bibliotekarzy we Wrocławiu SKiBA. – Pojawia się tyle nowych książek, że nie wracam już do tych przeczytanych. Żeby czytać, nie trzeba wcale ich kupować, wystarczy odwiedzać bibliotekę – opowiada. W Stowarzyszeniu Żółty Parasol na Ołbinie organizuje właśnie Bibliotekę Sąsiedzką. Książki z darów będą tam do wypożyczenia za darmo. Jej blog zdobył niedawno I nagrodę w konkursie na blog o Wrocławiu ogłoszonym przez „Spotkania cyfrowe” – wrocławski projekt przeciwko wykluczeniu cyfrowemu osób, które przekroczyły 50. rok życia prowadzony w klubie Firlej.

#czytamwroclaw #wro2016