We wtorek, 9 lutego, sala Multikina w Arkadach Wrocławskich wypełniła się po brzegi. To rzadki widok na początku tygodnia. Widzów przyciągnął pokaz najnowszego polskiego filmu z udziałem twórców.
„Planeta singli” to opowieść o Ani (Więdłocha) romantycznej, ale niezbyt pewnej siebie nauczycielce, poszukującą idealnego mężczyzny na internetowych portalach randkowych. Przypadkiem, w walentynkowy wieczór, spotyka showmana Tomka (Stuhr), który prowadzi najpopularniejszy i najbardziej kontrowersyjny program telewizyjny w kraju. Zachwycony niepoprawnym romantyzmem Ani, proponuje jej, żeby została bohaterką jego show – ona będzie umawiać się na randki przez internet, a on w swoim programie pokaże prawdziwą twarz facetów flirtujących w sieci i wyśmieje naiwność kobiet szukających tam ideału. Randkowe przygody Ani szybko stają się wielkim przebojem. Jednak, jak to bywa w romantycznych komediach, na skutek pewnych nieporozumień i niedomówień wszystko staje na głowie.
Po projekcji widzowie mieli okazję porozmawiać z twórcami. Reżyser Mitja Okorn, szczerze opowiadał o sytuacji romantycznej komedii w polskim kinie. Wszyscy chętnie dzielili się z publicznością własnymi wrażeniami i anegdotami z planu filmowego.
A jakie wrażenie film zrobił na widzach? – Zaskakująco dobry. Mogę śmiało powiedzieć, że to opowieść, która spokojnie może stawać w szranki z amerykańskimi produkcjami tego typu – mówiła po filmie wrocławianka Agnieszka Jawrocka. – Nie lubię komedii romantycznych. Zwłaszcza polskich. Ale ten film ma naprawdę dużo dobrych momentów i gagów – dodał Andrzej Wrybicki.
I faktycznie. Opowieść jest lekka i przyjemna, a tego przecież oczekujemy od romantycznych komedii. Aktorsko zagrana jest lepiej niż poprawnie. Przekonujący jest nie tylko Maciej Stuhr, ale także Weronika Książkiewicz, Piotr Głowacki czy debiutująca na ekranie Joanna Jarmołowicz.
Zapewne jest to zasługa scenariusz, napisanego przez Amerykanów: Sama Akina i Julesa Jonesa. – Z pierwszego scenariusza, autorstwa polskich twórców, został tylko pomysł. Cała reszta linijka po linijce powstawała przez kilka miesięcy w USA. Konsultowaliśmy się codziennie po kilka godzin przez Skype – mówi producent filmu, Radosław Drabik. – To dobrze, że scenariusz napisali amerykańscy twórcy. Dzięki temu ten film będzie rozumiany przez każdego widza, bez względu na kraj z którego pochodzi – dodaje Okorn.
I faktycznie. W „Planecie singli” nie ma typowo polskiego humoru. Ta historia mogła się wydarzyć w Warszawie, Paryżu, Moskwie, Tokio czy w Nowym Yorku. A czy widzowie pokochają ten film? Czas i oglądalność w kinach pokażą.