Wrocławianie grają (światu) Arvo Pärta
Świetnie zrecenzowana w znanych periodykach zagranicznych płyta z wszystkimi symfoniami Arvo Pärta (estońskiego kompozytora, jednej z najważniejszych postaci dzisiejszej sceny muzycznej) została wydana w prestiżowej ECM Records, należącej do charyzmatycznego Manfreda Eichera. Eicher był w ubiegłym roku we Wrocławiu (promując przed festiwalem Jazztopad płytę Macieja Obary dla ECM), a z Wrocławiem wielka postać światowej fonografii miała już trochę wspólnego (także w związku z Jazztopadem).
Tym razem jednak rzecz jest o wiele większej rangi. Primo, bo Pärt to jeden z ukochanych kompozytorów Eichera, secondo, bo ECM słynie z wydawania dzieł wszystkich Estończyka, terzio, bo za sprawą nagrania symfonii o NFM Orkiestrze Symfonicznej (pod batutą Tõnu Kaljuste) dowie się wielu melomanów, którzy o Wrocławiu i NFM jeszcze dotychczas nie słyszeli. Dowie się, bo płyty ECM ceni i kupuje cały świat.
Same utwory będą zdumiewającym odkryciem dla fanów minimalistycznej muzyki Arvo Pärta, zwłaszcza że odkryją jego dawne fascynacje, szczególnie polifoniczne (słyszalne w I Symfonii), a dopiero od „trzeciej” będą mogli domyślać się, że słuchają dobrze sobie znanego Pärta. Wrocławianie spisali się na medal, nagranie jest perfekcyjne i stonowane, ale nie traci przez to ani energii ani siły oddziaływania.
Witold Lutosławski dla dzieci
Wielu dzisiejszych melomanów przygodę z muzyką polskiego kompozytora rozpoczynało jeszcze w podstawówce, najczęściej od słuchania z winylowych płyt wybranych części „Małej suity”.
Za sprawą kolejnej, siódmej już płyty w znakomitej serii „Witold Lutosławski Opera Omnia” (czyli nagrania dzieł wszystkich), dzieci mają szansę poznać muzykę kompozytora nieco wcześniej niż w szkolnej ławie. Zwłaszcza że wydanie piosenek dla dzieci przez Narodowe Forum Muzyki (wykonanie Chóru Chłopięcego NFM, Lutosławski Quartet, LutosAir Quintet i instrumentalistów NFM pod dyrekcją Andrzeja Kosendiaka) jest więcej niż pełne.
Poza płytą i specjalną książeczką z komentarzem wrocławskiego kompozytora Rafała Augustyna w pudełku znajdziemy także śpiewnik z tekstami i zapisem nutowym, pięknie ilustrowany przez Albertynę Kacalak-Sicińską, więc z dzieckiem można wspólnie śpiewać Lutosa. A jest o co kruszyć kopie, bo kompozytor skorzystał ze świetnych tekstów m.in. Janiny Porazińskiej i Juliana Tuwima. Edukacyjne, pięknie nagrane i cenne.
Moniuszkowski zapomniany hit
W nadchodzącym roku o „Widmach” może być szczególnie głośno, zwłaszcza że to Rok Moniuszkowski. Andrzej Kosendiak przynajmniej dwa lata temu zapowiadał, że zainteresował go szczególnej urody utwór ojca polskiej opery, o którym słuch nieco zaginął. W ubiegłym roku, zapraszając do współpracy reżysera Pawła Passiniego, postanowił wystawić „Widma” (utwór według II części Mickiewiczowskich „Dziadów”) na scenie NFM podczas festiwalu Wratislavia Cantans, a nieco wcześniej nagrał utwór z tą samą obsadą wokalną, aktorską i instrumentalną, którą obejrzeliśmy w NFM.
Dla nieprzekonanych do inscenizacji (a było ich, wbrew pozorom, wielu) album płytowy będzie doskonałym antidotum, bo tu nic nie przeszkodzi w kontemplacji naprawdę wspaniałej muzyki i tekstu. Ale i historia partytury „Widm” to niemal temat na powieść sensacyjną. Opracowanie, którego słuchamy wykonano na zlecenie NFM, a w książeczce dołączonej do płyty przeczytamy, jakie losy spotkał utwór Moniuszki, ile jego wersji krążyło w środowisku i kto je poprawiał.
Muzyka dawna Wrocławia
Płyta szwajcarskiej marki claves (nagrana w 2016 roku) z muzyką XVII-wiecznego Wrocławia została nagrana z udziałem Wrocławskiej Orkiestry Barokowej, Concerto Palatino i wokalnej formacji Gli Angeli Geneve pod dyrekcją Stephana MacLeoda i jest fantastyczną niespodzianką dla fanów muzycznych skarbów.
Wyraźnie widać, że wydawnictwo jest kierowane w dużej mierze do rodzimych odbiorców, bo w książeczce jest opis w języku polskim, a to rzadkie. Marcin Szelest z Wrocławskiej Orkiestry Barokowej kreśli w nim opis bujnego życia muzycznego miasta i niezwykłych zbiorów bibliotecznych, jakie po grabieży wojennej, udało się na powrót odzyskać. Dziś czerpią z nich nie tylko wrocławskie zespoły.
Wśród utworów znajdziemy zarówno dzieła Adama Jarzębskiego i Mikołaja Zieleńskiego, mistrzów polskiego baroku, jak i m.in. włoskich kompozytorów – Biagia Mariniego czy Tarquinia Meruli.
Wykonanie jest naprawdę staranne, a płyta jest świetną wizytówką tego, jak znaczącym ośrodkiem muzycznym był Wrocław w XVII wieku.
Jacek Dehnel o fikcyjnych operach
Książka z twardej niebieskiej oprawie z wytłoczonym na okładce tytułem to gratka dla melomanów, wielbicieli tekstów publicystycznych Jacka Dehnela i jego erudycyjnego stylu. Autor bestsellerowej powieści „Lala”, ale także poeta, felietonista i wytrawny meloman przez cztery lata pisywał do wydawanego przez NFM miesięcznika „Muzyka w mieście”. Trzy cykle tekstów zostały zebrane w tomie „Dysharmonia, czyli pięćdziesiąt apokryfów muzycznych”. Wydany przez Narodowe Forum Muzyki w ekskluzywnie limitowanej ilości egzemplarzy tom może skusić.
Początkowo Jacek Dehnel wymyślał operowe libretta do oper fikcyjnych kompozytorów, przy okazji podśmiewając się z rozmaitych mód literackich i obyczajowych, jakie panowały w minionych epokach. W wywiadzie dla „MwM” pisarz przyznawał zresztą, że libretta stanowią znakomite źródło do badań nad obyczajowością minionych stuleci. – Mówią nam, jakie były konwencjonalne zwroty miłosne, jaka była wyidealizowana wizja historii, co uchodziło, a co nie uchodziło – wyjaśniał.
Na librettach wyobraźnia Jacka Dehnela się nie skończyła. Jego kreatywność domagała się nowego tematu i tak powstały felietony pod szyldem „Mały pitawal przestępstw dookonanych za pomocą instrumentów muzycznych”, w których czynele, bałałajki czy harfa stają się bohaterami historii kryminalnych. Wreszcie Dehnel stworzył w tekstach dla „Muzyki w mieście” sylwetki kompozytorów zapomnianych i niestniejących. Lektura wszystkich tekstów będzie frajdą dla tych, którzy kochają wariacje na muzyczne tematy.
Wszystkie płyty i książkę Jacka Dehnela można kupić przez stronę NFM.