Być księżniczką w Ratuszu
Było zwiedzanie muzeów, pracowni, galerii, warsztatów. Można było oglądać, przymierzać, kupować, smakować. W Muzeum Sztuki Mieszczańskiej (Ratusz) kolejki chętnych ustawiały się do przymierzania replik historycznych strojów. Były suknie, surduty, hełmy i miecze, dziecięce sukienki. W Sali wójtowskiej Panie mogły skorzystać z przymierzalni, a potem zapozować przed tremo (dużym lustrem).
Kolumbijka Katherine przyjechała na Noc Muzeów z Oławy, gdzie uczy hiszpańskiego i angielskiego. – Jestem zachwycona tym pomysłem – komplementowała ideę przebierania się w kopie sukni z epoki. Pani Karolina z dwójką dzieci przyszła obejrzeć wnętrza Ratusza, a przy okazji namówiła córeczkę, by przymierzyła suknię. Dlaczego wybrała Noc Muzeów akurat we Wrocławiu, a nie w Krakowie? – Lubię jeździć i pokazywać dzieciom ciekawe miejsca – opowiadała. – Wprawdzie są jeszcze małe, ale takie miłe wydarzenia na pewno zapamiętają – nie miała wątpliwości.
W Ratuszu zainteresowaniem cieszyły się też inne sale – choćby Izba Seniora Rady z XV wieku, ale też obraz przedstawiający plan Wrocławia z połowy XVI wieku, który studiowało sporo zwiedzających.
Hiszpańska mucha leczy płuca
Po raz pierwszy od kilku lat bez stania w gigantycznej kolejce można było wejść do Muzeum Farmacji (otwarte od 19.00-22.00), ale w środku potrzebna już była sprawna organizacja ruchu i butelka wody mineralnej (na upał), a licznik zwiedzających oszalał i przez kilka minut dawał sygnał jak samochodowy alarm. Na wykłady w Muzeum (o dziwnych substancjach w środkach codziennego użytku i o eliksirach miłości) trzeba było zapisywać się z wyprzedzeniem. O tym, że praca laboratoryjna nie musi być wcale nudna przekonywali przewodnicy m.in. w znajdującej się w piwnicy sali poświęconej alchemii – dziedzinie potępianej przez kościół, ale filozoficznie dosyć ciekawej i obfitującej w wydarzenia zadziwiające (m.in. próbę pozyskania złota).
Na wyższych piętrach muzeum wprawne oko odnalazło zarówno dobrze znane specyfiki (morfinę), jak i te bardziej tajemnicze (m.in. Kantarydy, czyli potocznie muchy hiszpańskie, z których przyrządzano lekarstwo na źle gojące się rany i na zapalenie płuc). Na ostatnim piętrze fascynowała wystawa kultury medycznej Islamu (znacznie starszej od naszej, europejskiej).
Wydrukuj sobie słonia
Fanów Nocy Muzeów interesowała nie tylko historia. W Spółdzielni Panato trudno było dojrzeć, jak pracuje drukarka 3D, bo widok zasłaniały zachwycone dzieci i dorośli. – Jakie są materiały do produkcji przedmiotów – pytał jeden z oglądających wydruk. – Najlepiej twarde, z nich drukuje się najlepiej – pokazywała obsługująca drukarkę przewodniczka. Najmłodsi sprawdzali, jak wyglądały rozłożone na stole wydrukowane zwierzątka - choćby słoń.
W sąsiedniej sali sporo osób tłoczyło się, by zobaczyć sitodruk, technikę, którą rozsławił w świecie m.in. Andy Warhol, a którą dziś stosuje się m.in. przy nadrukach na torbach i podkoszulkach. Można było za jedyne 10 zł wydrukować napis na lnianej torbie, także wziąć udział w warsztatach. Choćby szycia nerek – niewielka torebka, którą umieszczamy na biodrach – za 90 złotych uczestniczki nauczyły się szyć nerkę i mogły ją zabrać ze sobą.
W Infopunkcie Nadodrze kupić można było biżuterię, torebki, nawet zielnik – wszystko handmade. Targi przeniosły się z budynku także na zewnątrz, na podwórko kamienicy przy Łokietka, gdzie uczestnicy handlowali na trawie.
Lala prawdę ci powie
W Galerii Mleczarnia swoje nowe prace pokazywała Paulina Mager (przeczytacie o niej tutaj) i Paulina Korbaczyńska. Pierwsza z Pań namalowała obrazy w szczególnej stylistyce (nieco ironicznej) portretując zarówno kobiety, mężczyzn, jak i pary. Druga z autorek przygotowała lalki (w różnych technikach) – dla koneserów, bo nie wdzięczyły się, ani nie były celowo ładne. Przeciwnie – charakterne. Na razie można je oglądać w piwnicy Mleczarni obok sceny.
Mniej osób dotarło natomiast do Browaru Mieszczańskiego, garstka osób zwiedzała wystawę prac artystów Festiwalu Sztuki i wzięła udział w Restaurant Day.