wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 13:21

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Męskie Granie we Wrocławiu [ZDJĘCIA]

Wrocławska odsłona tegorocznego festiwalu Męskie Granie zgromadziła na Pergoli w kompleksie Hali Stulecia kilka tysięcy widzów. Pogoda sprzyjała, organizacji imprezy niczego nie można zarzucić, szkoda tylko, że zabrakło najważniejszego – muzycznych emocji.  

Reklama

We Wrocławiu wystąpili Ten Typ Mes, L.U.C. wraz z Haliną Frąckowiak i Krystyną Prońko, Maria Peszek, Lech Janerka, Fisz Emade Tworzywo, Artur Rojek i – oczywiście – Męskie Granie Orkiestra. Skład niby obiecujący, ale przecież wszyscy ci muzycy nie unikają występów na żywo i stosunkowo często grają w naszym mieście (oprócz Lecha Janerki, wiadomo). Owszem, siłą Męskiego Grania jest (było?) w zamierzeniu co innego – nie zwykły festiwalowy maraton koncertów, a nowa muzyczna jakość, niecodzienne muzyczne konfiguracje. „Odkrywamy nowe, muzyczne oblicza polskich artystów. Łączymy gatunki i style, prowokujemy artystów do poszukiwania nowych brzmień” – pisze na swojej stronie organizator. We Wrocławiu jednak tylko L.U.C. zaprezentował się jako muzyk poszukujący, choć można dyskutować, czy jego występ z Krystyną Prońko i Haliną Frąckowiak był rzeczywiście udany – nestorki polskiej estrady chyba nieszczególnie pewnie czuły się przed nie do końca swoją publicznością. Sympatycznie wypadł też Ten Typ Mes – obaj jednak zagrali na samym początku stawki, siłą rzeczy świadków tych ciekawych występów było niestety niewielu.       

Artur Rojek najlepszy

Zanim w finale wieczoru zabrzmiały dźwięki generowane przez Orkiestrę Męskie Granie zobaczyliśmy więc kilka przyzwoitych koncertów uznanych i doświadczonych wykonawców, z których największe wrażenie na publiczności zrobił chyba Artur Rojek. On i jego zespół brzmieli fenomenalnie, przearanżowane piosenki z solowej płyty byłego frontmana Myslovitz intrygowały np. wykorzystaniem dzwonów rurowych („Beksa”) i wgniatały w ziemię hałaśliwymi finałami (wcale nie lekka „Lekkość”). Formacja Waglewskich wypadła poprawnie, Lech Janerka był, jak to on, powściągliwy, ale solidny, Marii Peszek natomiast – bodaj jako jedynej w całym line-upie – udało się skłonić publikę do żwawszych reakcji.

Festiwal czy festyn?

Ot, i tyle. Mimo nieznośnie egzaltowanej konferansjerki Piotra Stelmacha z radiowej Trójki tamten sobotni wieczór nie był wcale niezwykły i wyjątkowy. Objazdowa impreza Żywca w swojej wrocławskiej edycji już choćby przez budzącą trwogę obfitość oferty gastronomicznej i fakt, że spora część publiki konsekwentnie wybierała lanserskie leżakowanie na trawie wokół fontanny a nie czynne uczestnictwo w koncertach, mogła przypominać nie festiwal a festyn. Droższy, lepszy, ładniejszy, lepiej zorganizowany, ale festyn. Może w innych miastach będzie lepiej i ciekawiej – Męskie Granie pojawi się jeszcze w Chorzowie, Poznaniu, Warszawie i tradycyjnie w Żywcu – u nas było tak sobie.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl