wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 15:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. Kozanów – pejzaż niejednoznaczny (cz. I)

To bardzo smutne, że wrocławski Kozanów zapisał się w pamięci całej Polski tym, co zdarzyło się tu siedemnaście lat temu. Wszystkie media pokazywały zdjęcia blokowiska zamienionego w malowniczy zalew, po którym mieszkańcy poruszają się pontonami i łódkami. To jednak, na szczęście, kataklizm, który nie ma prawa się powtórzyć, a codzienność osiedla ma zupełnie inne oblicze.

Prawda – mieszkańcy Kozanowa bardzo często wracają do tamtych chwil, nie tylko z 1997, ale również z 2010 r. Wtedy ponownie przez osiedle, już nie w takich rozmiarach, przetoczyła się woda. I choć nie miała tak katastrofalnego działania, przywołała wspomnienia i wywołała strach. Spektakularne zdjęcia zapełniają skutecznie wszelkie fora fotograficzne, dominując nad dokumentacją ładnych, dobrze uchwyconych widoków otoczenia. Niełatwo tak traumatyczne przeżycia wyrzucić z pamięci, wszak zatopieni kozanowianie wycierpieli sporo. Na szczęście mogą już spać spokojnie. Od dwóch lat wiadomo, że tragedia nie powinna się powtórzyć. Osiedle chroni nowy wał, przebiegający od mostu Maślickiego, wzdłuż ulicy Nadrzecznej, Gwareckiej, Ignuta do Połbina. Zbudowany jest z dużym zapasem, gotowy na odparcie wody większej niż ta, która uderzyła w 1997 r.

 

Polska wieś

Do polskości i piastowskości Wrocławia, choć historycznie jest niezaprzeczalna, mamy spory dystans. Tak mocno i nachalnie akcentowano ją w PRL-u, że stała się źródłem szyderstw i ewidentnym dysonansem. Ale z Kozanowem rzecz się wyrywa wrocławskim standardom: w 1208 r. jest – jako wieś Chosanouo – ofiarowany przez Henryka Brodatego biskupowi wrocławskiemu, Wawrzyńcowi. Ale już od XIII-XIV w. miejscowość funkcjonowała pod obecną nazwą, a na dodatek, przynajmniej do XVIII w., według znawcy Wrocławia, Zygmunta Antkowiaka, autora wielu książek sukcesywnie opisujących place, ulice, skwery, dzielnice i zakamarki miasta, we wsi, chwalącej się w owym czasie czterema dużymi gospodarstwami i szkołą, mocno trzymali się Polacy afirmujący swoją polskość.

 

Przedwojenna pocztówka przedstawiająca obrazki z Kozanowa: gospodę Heinrischberga źródło Wratislaviae Amici dolny-slask.org

 

Na początku XIX w. niemieccy gospodarze używali nazwy Cosel (oraz Kosel). Choć niewiele było tu w owym czasie zabudowań, nie oznacza to, że panowała pustka i stagnacja. Z dawnych pocztówek, na których można było przesłać pozdrowienia z Cosel, widać życie, pracę, zabawę tubylców. A reszta terenu, jak powszechnie wiemy po wielkiej powodzi, stała pusta, Niemcy, znając bowiem kaprysy Odry i Ślęzy, które lubiły jednocześnie zaatakować ląd wezbranymi wodami, przeznaczyli Kozanów na polder zalewowy.

Wrocławscy planiści zignorowali przestrogę niemieckich poprzedników i bez cienia lęku zaprojektowali w latach 70. ub. wieku blokowisko. Było ono wprawdzie w owym czasie nieco weselsze od pozostałych, wznoszonych 10-20 lat wcześniej, bo o zróżnicowanej wysokości i w swobodnym, niezdyscyplinowanym rozrzucie na planie terenu, ale nikt nie przypuszczał, że mieszka na tykającej bombie wodnej.

 

 Przedwojenna pocztówka ukazująca stocznię, kamienicę przy ul. Pałuckiej i część wiejskiego przedmieścia źródło Wratislaviae Amici dolny-slask.org

Wielkie cmentarzysko  

Ponad sto lat przed powodzią włodarze miasta, wykupiwszy spory rejon Kozanowa, postanowili urządzić tam cmentarz. Właścicielem ziemskim, który zdecydował się za niewielką cenę, dla dobra mieszkańców miasta, odsprzedać swoją posiadłość, był Remulus von Woyrsch, pruski oficer, pan na Pilczycach, honorowy obywatel Wrocławia z 1919 r., na którego cześć nazwano dzisiejszą ul. Hutniczą. Pewnie był dobrym obywatelem i żołnierzem, służył w armii 45 lat, ale w niemieckiej lojalności systemowi przeskoczył go znacznie bratanek, który zapisał się w dziejach jako aktywny uczestnik nocy długich noży (mord na przeciwnikach Hitlera w 1934 r.), dowódca SS w Breslau i oprawca polskiej ludności na Śląsku.

Ale zanim nastało to piekło na ziemi, Kozanów zamienia się w teren niebiańskiej ciszy i wiecznego spoczynku w Panu, prawdziwie ekumeniczne ostatnie osiedle zmarłych. Sąsiadują wówczas ze sobą: istniejący od wielu dziesiątków lat cmentarz wiejski, obok cmentarz działającej tu parafii św. Mikołaja, dalej cmentarz komunalny (pomiędzy ulicami Pałucką i Pilczycką), zaś między Pilczycką i Lotniczą – nowy cmentarz gminy żydowskiej, wybudowany w 1902 r. Tylko ten ostatni ocalał do dziś. Teren pod kirkut gmina żydowska odkupiła od magistratu (czyli miasto podzieliło się w ten sposób nabytkiem od von Woyrscha, biorąc w zamian za 12 ha ziemi 73 tys. marek – nie wiadomo, czy udało się zrobić interes na Żydach). Projekt odnosił się do cmentarzy z Berlina i Hamburga, jego autorem był Paul Ehrlich.

 

Cmentarna brama kirkutu przy ul. Lotniczej, od 1902 r. strzegąca wejścia do miejsca pochówku wrocławskich Żydów

 

Ciekawostką, o której starali się zapomnieć przedwojenni mieszkańcy Breslau, jest to, że na tym cmentarzu w 1920 r. wzniesiono pomnik upamiętniający 432 wywodzących się stąd żołnierzy pochodzenia żydowskiego, którzy zginęli w I wojnie światowej...

Pochówki odbywają się tu do dziś. Niestety, nie ma już przepięknej kaplicy, została wysadzona w powietrze w latach 60. Przetrwał dom przedpogrzebowy, ale to w zasadzie tylko smutne wspomnienie tego eschatologicznego kompleksu, którego wnętrze podziwiać można jedynie na archiwalnych zdjęciach. W czasie wojny w budynkach zarządu nekropolii działał szpital, a do 1944 r. odbywały się pochówki Żydów, których można uznać za „szczęściarzy”. W tamtych podłych czasach nie legli bowiem w stertach, jak ich rodacy, ale zwożeni z obozów nawet z odległych krajów (np. z Belgii) spoczęli w zbiorowej mogile w godnym miejscu. 

 

Dom pogrzebowy, niestety w bardzo złym stanie technicznym

Dobrze, że cmentarz przetrwał czasy powojenne. Szkoda, że współcześnie tak dużo nierozgarniętych osobników mieszka w okolicy, którzy organizując sobie alkoholowe libacje na cmentarzu, porzucają tam butelki i dokonują zniszczeń. Nic dziwnego więc, że opiekujący się kirkutem pan, zasadzony w kontenerze przy bramie głównej, jest pełen niewiary i goryczy, a obserwując mnie przy fotografowaniu metalowych elementów zdobniczych, „wpisał” mnie do grona zleceniodawców prac dla lokalnych złomiarzy…

 

Tak wyglądało wnętrze nieistniejącej już kaplicy pogrzebowej, rozebranej w latach 60. źródło Wratislaviae Amici dolny slask.org

 

Zniszczenia są ogromne, ale nie tylko o materialną stronę tych wybryków chodzi. Widok żydowskich macew, poobijanych butelkami, zdekompletowanych przez złodziei, pochlapanych farbą, poznaczonych swastykami i innymi napisami, jest bolesny. Dobrze, że trwa inwentaryzacja i renowacja tego pięknego miejsca. Dlatego też nie wszędzie można spacerować, ale szansa na zwiedzenie cmentarza na szczęście jest. Tyle tylko, że przez dwa dni w tygodniu, w niedzielę od 9.00 do 13.00 oraz środy od 14.00 do 17.00, po zapłaceniu 8 zł za bilet i po zadbaniu o wyrażenie szacunku dla religii (nakrycie głowy).

 

Żydowska nekropolia to tajemnicze i romantyczne miejsce, gdzie znaleźć można i ukojenie, i przypomnienie bolesnej historii tego narodu

 

Pozostałe cmentarze zniknęły. Jedynym śladem po nich jest pozostawiony na pamiątkę w parku anioł przeznaczenia – ten sam, który kończył nasz popowicki spacer, znajduje się on bowiem na granicy tych dwóch osiedli. 

 

Anioł z parku, niewidoczny napis na cokole to „Ból (cierpienie) też może być posłańcem Boga”

cdn.

Tekst i fot.: Barbara Chabior

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl