wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 03:02

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Kinsky w Firleju – powrót bez tłumów [ZDJĘCIA]

W klubie Firlej przy Grabiszyńskiej wystąpił wczoraj (29.03) zespół Kinsky. Autorzy legendarnego albumu „Copula Mundi” reaktywowali się w zeszłym roku i po dwóch dekadach nieistnienia próbują przypomnieć o sobie publiczności. Niestety, mimo wysiłku muzyków widownia nie dopisała, a nawet ci, którzy kupili bilet i przyszli na koncert zachowywali się dość biernie.

Reklama

Nie wiem, jak bywa w innych miastach, ale ta wrocławska publiczność ma ich w... no, powiedzmy, że w życzliwej pamięci, ale nie na tyle życzliwej, żeby kupić bilet i przyjść na koncert.

Grupa powstała w 1992 roku i solidnie namieszała na polskiej scenie alternatywnej. Wyprzedzali swój czas, grali jak nikt wcześniej – eksperymentalnie, odważnie, awangardowo. Łączyli industrial z rockiem, noise z jazzem, metal z punkiem i hardcorem, śpiewali w kilku językach kompletnie odlotowe teksty, a podczas koncertów szaleli i urządzali fanom swoisty teatr, pełen przebieranek, masek i dzikich prowokacji. Ich jedyna płyta, wspomniana „Copula Mundi”, wyszła w 1993 roku nakładem wytwórni SPV Poland, zebrała fantastyczne recenzje (nawet w „Teraz Rocku”!), druga, nagrana dwa lata później, nigdy się nie ukazała (podobno ma wyjść jeszcze tej wiosny). Przez lata Kinsky obrastał legendą i wydawać by się mogło, że come back tej kapeli będzie jak powrót króla do przejętego przez uzurpatorów królestwa. Triumfalny. W glorii, chwale i po trupach zdrajców. I może tak przez chwilę było, może ów koncert z zeszłorocznego OFF Festivalu mógł robić podobne wrażenie, ale już ten wczorajszy w Firleju – zupełnie nie.

Gorąco na scenie, chłód na widowni

Performance Kinsky'ego sam w sobie był oczywiście bez zarzutu. Zespół brzmiał świetnie. Paulus szalał na scenie, miotał się, dwoił i troił, imponując doskonałą formą fizyczną i wokalną. Pozostali muzycy „robili robotę”, a oprócz dźwięków i obrazków wyświetlanych w hipnotyzującej sekwencji na ekranie z tyłu sceny publika dostała pakiet parateatralnych atrakcji w postaci sznura, którym została w pewnej chwili opleciona, czy wielkiej procy, z której muzycy strzelali w jej kierunku papierowymi kulami. Atmosfera była jednak średnia i jakby w poprzek artystycznej rangi tego wydarzenia. Nie dość, że na wrocławski występ Kinsky'ego przyszło tylko około 50 osób, to w dodatku aktywnie brało w nim udział dosłownie paru najzagorzalszych fanów. Reszta przyglądała się biernie, ograniczając się do oklasków i rytualnych okrzyków między kawałkami. Nikt nawet nie prosił o bis (co ciekawe, zespół Barłóg, udanie supportujący gwiazdę, bisu się jednak doczekał).

Skąd pustki?

Czyli co, Kinsky ponad dwadzieścia lat temu objawił się nam za wcześnie, a przypomina o sobie, gdy już jest za późno? Zawiodła promocja, za mało się o Kinskym mówi i pisze, za rzadko muzycy uzupełniają wpisy na Facebooku? Fani kapeli zestarzeli się, nie mają siły, ochoty i czasu, żeby chodzić na koncerty, mają inne sprawy i może nawet nie zdążyli zarejestrować faktu reaktywacji, bo... za mało się o Kinskym mówi i pisze ? A może ta grupa zawsze była elitarna, i wtedy, gdy była w szczycie twórczej formy, i dziś, gdy próbuje ponownie zaistnieć? Ok., to wszystko może być prawda, ale żeby 50 osób na taki band w niemal siedemsettysięcznym mieście, które mieni się Europejską Stolicą Kultury? No, jak rany, wstyd. 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl