wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 23:42

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Witkacy nadal nas zaskakuje

– To na pewno jeden z najważniejszych dni w moim życiu, ponieważ po 30 latach kończymy edycję pism wszystkich Stanisława Ignacego Witkiewicza – nie kryje wzruszenia profesor Janusz Degler. W grudniu Państwowy Instytut Wydawniczy opublikował w dwóch woluminach „Bibliografię Stanisława Ignacego Witkiewicza”, która zamyka 25-tomowe wydanie „Dzieł zebranych” Witkacego. Dla polskiej kultury bezcenne.

Reklama

Mało brakowało jednak, aby nie doszło do zakończenia tego wielkiego projektu naukowo-edytorskiego. W 2014 roku minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska postanowiła zlikwidować PIW, jedną z najstarszych i najbardziej zasłużonych oficyn wydawniczych w kraju.

Wydawnictwo ocalili pasjonaci, m.in. Przemysław Pawlak, który powołał Społeczny Komitet Ratowania PIW, zorganizował wielką akcję w internecie i zebrał ponad 1000 podpisów (m.in. Władysława Bartoszewskiego). Udało się, a w ocalonej oficynie wciąż ukazują się znakomite dzieła polskiej i obcej literatury, a także doskonale opracowane naukowo tomy i właśnie zakończyła się Witkiewiczowska edycja.

Przeczytajcie o początkach niezwykłej edycji „Dzieł zebranych” Witkacego

– Odczuwam wielką ulgę, satysfakcję i przede wszystkim radość – nie kryje profesor Janusz Degler. Natychmiast jednak podkreśla, że nie byłoby to możliwe, gdyby nie ofiarna pomoc wielu osób towarzyszących mu w trudnej pracy, a także tych, którzy aktywnie włączyli się w przygotowanie kolejnych tomów, jak Tomasz Pawlak (przygotowywał listy Witkacego), czy wspomniany już Przemysław Pawlak (opracował drugi wolumin Bibliografii). Opiekę redaktorską nad wszystkimi tomami sprawowała Krystyna Kurmanowa.

Profesor Janusz Degler zakończył właśnie pracę nad 25-tomowym wydaniem „Dzieł zebranych” Witkacego/fot. Janusz Krzeszowski

Aż 30 lat trudnej pracy. Zamierza Pan Profesor świętować?

Często z Anną Micińską, która była inicjatorką zbiorowego wydania pism Witkacego i przygotowała do druku cztery tomy, m.in. pierwszą powieść „622 upadki Bunga”, rozmawialiśmy o tym dniu, kiedy ukaże się ostatni tom.

Żartowała, że upijemy się wtedy na umór. Żałuję, że nie doczekała finału. Do ostatnich dni pracowała nad listami Witkacego do żony. Odeszła pierwszego dnia wiosny 2001 roku.

Będziemy ją wspominać podczas uroczystej promocji ostatniego tomu, którą dyrekcja PIW-u zamierza połączyć z 136. rocznicą urodzin Witkacego, czyli w dniu 24 lutego 2021, jeśli covid ustąpi…

Z perspektywy czasu, który z tych wielu tomów „Dzieł zebranych” był najbardziej czasochłonny?

Bez wątpienia ukazująca się teraz bibliografia. To summa wiedzy o Witkacym, zawarta w dokładnych danych o jego życiu i twórczości oraz jej recepcji w Polsce i na świecie. Znajdziemy tu tytuły wszystkich utworów literackich, artykułów krytycznych i publicystycznych, rozpraw filozoficznych opatrzone informacjami o zachowanych rękopisach i wszystkich wydaniach.

Pierwszy wolumin, który opracowałem z Tomaszem Pawlakiem, obejmuje okres od daty urodzenia Witkacego 24 lutego 1885 roku do grudnia 1989. Bibliografię za lata 1990-2019, uwzględniającą także internet i nowe media, opracował Przemysław Pawlak.

Bibliografia została podzielona w taki sposób, aby ułatwić czytelnikowi orientację w gąszczu nazwisk, tytułów, dat, numerów etc. A mam nadzieję, że sięgnie po nią wielu czytelników, bo nie zawiera wyłącznie tego typu suchych informacji.

Jakie rarytasy czekają na fanów Witkacego? 

Cały materiał ujęto w sześciu działach. Już w pierwszym „Literatura, estetyka, filozofia” czeka czytelnika niespodzianka, bo dowie się, że pierwszy utwór literacki napisał Witkiewicz w wieku ośmiu lat. Były to „Komedie z życia rodzinnego”, które ojciec starannie przepisał i wysłał swojej matce Elwirze na dowód talentu ukochanego Stasia.

W następnym roku powstało kolejnych jedenaście sztuk, z których pięć zachowanych opublikowała Anna Micińska w 1965 roku. Zrobiły nieoczekiwaną karierę sceniczną. W tym samym wieku zaczynał Staś twórczość epistolograficzną, najpierw dopisując się do listów ojca, a potem pisząc samodzielnie do kochanej babci Elwiry.

O tym oraz innych adresatach dowiemy się z działu drugiego, zawierającego bibliografię wszystkich zachowanych listów Witkacego. Korespondował z dziesiątkami osób, z kilkoma przez wiele lat (m.in. z niemieckim filozofem Hansem Corneliusem).

Przeczytajcie rozmowę z profesorem Januszem Deglerem o listach Witkacego cz. I i cz. II

Największym odkryciem był wielki zbór listów do żony Jadwigi Witkiewiczowej, która je starannie przechowała. Ukazały się w czterech tomach. Są nie tylko niezastąpionym źródłem do poznania burzliwych dziejów ich małżeństwa, ale dają wgląd w intymne życie Witkacego, który przed żoną nie miał żadnych tajemnic i jak spowiednikowi powierzał największe sekrety. Zawsze mógł liczyć na jej wyrozumiałość, przyjaźń lub pomoc.

W dziale „Teatr” odnotowano wszystkie inscenizacje sztuk Witkacego oraz adaptacje jego prozy w teatrach zawodowych i amatorskich, w telewizji i w radio, począwszy od prapremiery „Tumora Mózgowicza” w 1921 roku. W dwudziestoleciu międzywojennym nie zyskał uznania ani powodzenia. Odbyło się zaledwie 18 premier, z których kilka uznano za skandal, a krytycy nie żałowali słów potępienia za propagowanie czystego bezsensu.

Do teatru sztuki Witkacego powracają w 1956 roku. Skończył się okres stalinowski, kiedy cenzura tępiła nawet najmniejsze o nim wzmianki, nastąpiła odwilż i wtedy PIW-owi udało się opublikować powieść „Nienasycenie”, a Tadeusz Kantor wystawił w Teatrze Cricot 2 sztukę „Mątwa”. Potem z każdym rokiem rosła liczba premier, a prawdziwy boom nastąpił po roku 1962, kiedy PIW wydał dwa tomy dramatów opracowanych przez Konstantego Puzynę, z których większość była nieznana.

Wkrótce Witkiewicz stał się jednym z najczęściej wystawianych autorów i wiele inscenizacji, m.in. Jerzego Jarockiego, Erwina Axera, Jerzego Grzegorzewskiego, Macieja Prusa, było wydarzeniami w polskim życiu teatralnym. Tom zawiera pełną dokumentację wszystkich inscenizacji Witkacego.

Z kolei dokumentacja w części „Witkacy na świecie” stanowi przekonywające świadectwo, że to jeden z niewielu naszych pisarzy, który zrobił wielką karierę na świecie, począwszy od połowy lat 60., kiedy ukazały się pierwsze przekłady dramatów, potem powieści i tekstów teoretycznych.

Czemu zawdzięczamy taką popularność twórczości Witkacego na całym świecie?

Znalazł znakomitych znawców i tłumaczy swojej twórczości, m.in. prof. Heinricha Kunstmanna w Monachium, Daniela Geroulda, slawistę amerykańskiego, tłumacza dramatów i autora monografii twórczości Witkacego. Także Belga Alaina van Crugtena, którego liczne tłumaczenia na język francuski oraz jego książka o Witkacym ukazały się w szwajcarskim wydawnictwie, założonym przez Vladimira Dimitrijewica, wielbiciela twórczości autora „Pożegnania jesieni”.

Podobnie zmarły niedawno Andriej Bazylewski w swoim prywatnym wydawnictwie Wahazar (od nazwiska bohatera sztuki Witkacego) opublikował w trzech tomach swoje przekłady na język rosyjski dramatów, wydał tom pism teoretycznych, „Pożegnanie jesieni oraz swoją pracę o Witkiewiczu.

Nie ma właściwie kraju, przynajmniej w Europie, w którym nie ukazałyby się przekłady utworów Witkacego. A zafascynowali się nim także Japończycy.

W dziale „Kult” znajdziemy mnóstwo informacji o przejawach szerokiego zainteresowania jego osobą, któremu sprzyjały legendy narosłe wokół biografii. Był i pozostaje najczęściej interpretowanym artystą polskim w XX wieku. Poświęcano mu sesje naukowe, festiwale, konkursy, wystawy. Przed kilku laty powstał w Warszawie Instytut Witkacego, który od 2016 roku wydaje czasopismo „Witkacy!”.

Okładka kolekcjonerskiego pisma „Witkacy!”

W „Bibliografii” będą też biograficzne rarytasy, choćby fałszywa data urodzenia.

W dziale „Biografia” warto przeczytać (tak!) rozdział „Świadectwa”. Czeka nas tu wiele niespodzianek, poczynając od aktu chrztu w warszawskim kościele św. Aleksandra, z którego dowiadujemy się, że „niemowlę płci męskiej” urodziło się, jak podał jego ojciec, 24 marca [!] 1885 roku, co potwierdzili świadkowie Antoni Sygietyński i Józef Holewiński.

Oto pierwsza zagadka: dlaczego ojciec podał fałszywą datę urodzenia i dlaczego udzielono tylko chrztu wodą? Częściową odpowiedź zawiera świadectwo chrztu z oleju, który odbył się w Zakopanem 27 stycznia 1891 roku, a świadkami byli słynna aktorka Helena Modrzejewska oraz legendarny zbójnik i gawędziarz Jan Krzeptowski-Sabała.

Zagadkę wyjaśniła Anna Micińska w artykule „Figle Kalunia, czyli kiedy urodził się Witkacy?” („Przekrój” 1987, nr 2209). Dodajmy, że to za sprawą Modrzejewskiej Witkacy ma dwie daty urodzenia: prawdziwą i urzędową.

Kolejne świadectwo to nekrolog Jadwigi Janczewskiej, która kochała się w Witkacym, przeżyła zaledwie 24 lat, popełniając 8 lutego 1914 roku samobójstwo. Ta śmierć wstrząsnęła Witkacym, popadł w głęboką depresję, myślał o samobójstwie. Uratował go Bronisław Malinowski, proponując udział w swojej pierwszej wyprawie w tropiki.

Ta podróż była niezwykle ważnym doświadczeniem w życiu Witkacego, a jej echa będą powracać w wielu utworach literackich i pracach malarskich. Kiedy przyjaciele dopłynęli do Australii niebawem doszła do nich wiadomość o wybuchu I wojny światowej. Witkacy rozstał się z Malinowskim i postanowił wrócić do Zakopanego, ale konsul austriacki odmówił mu wizy, ponieważ miał obywatelstwo rosyjskie, jako że urodził się w Warszawie.

Skierował się zatem do Petersburga, gdzie mieszkali jego bliscy krewni, którzy pomogli mu w dostaniu się do słynnej szkoły oficerskiej Lejb-gwardii Pawłowskiego Pułku. W randze podporucznika brał udział w walkach na froncie, został ciężko kontuzjowany w wielkiej bitwie nad Stochodem, czego dowodem są lekarskie orzeczenia i Order św. Anny przyznany „Za waleczność”. Jego pułk rozpoczął rewolucję lutową 1917 roku, która obaliła cara Mikołaja II. Do Warszawy powrócił 1 lipca 1918 roku.

Układają się te wszystkie świadectwa w piękną opowieść o rozwoju młodego człowieka, który przeżywa wiele przygód, zanim osiągnie pełną dojrzałość.

Niemal całe dorosłe życie spędził Pan Profesor z Witkacym. Kiedy nastąpiło owo fatalne zauroczenie?

Po pierwszym roku studiów, na wakacjach w 1957 roku przeczytałem wydaną wtedy dwutomową powieść „Nienasycenie”, która ukazała się w 1930 roku i dziś uważana jest za jedną z najważniejszych powieści dwudziestolecia międzywojennego.

Pamiętam, że lektura mną wstrząsnęła, kompletnie rujnując moją wiedzę szkolną o tym, czym jest literatura i czym może być nowoczesna powieść. Taki był początek fascynacji twórczością jej autora.

Po lewej autoportret Witkacego z ok. 1912 roku z kolekcji Ewy Franczak i Stefana Okołowicza, po prawej profesor Janusz Degler w identycznej pozie 

Po powrocie z wakacji przeczytałem we wrocławskim tygodniku „Nowe Sygnały” fragment powieści „622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta”, a potem utwory z jednodniówki satyryczno-parodystycznej „Papierek lakmusowy”, wydanej przez Witkacego w 1921 roku.

Pod tekstami podpisany był Stanisław Pietraszko, wówczas wykładowca literatury współczesnej na wrocławskiej polonistyce. Zwróciłem się do niego z pytaniem, gdzie mogę je przeczytać. Okazało się, że rękopisy znajdują się w bibliotece Ossolińskich, ale studentom udostępnia się je na podstawie zaświadczenia opiekuna naukowego. Pietraszko bez wahania mi je wystawił.

W Dziale Rękopisów spędziłem kilka tygodni na lekturze rękopisów „622 upadków Bunga” i drugiej powieści „Jedyne wyjście” oraz kilkunastu sztuk, w większości niepublikowanych. To było wyjątkowe doświadczenie, które zdecydowało o moim dalszym życiu.

A jak Pan Profesor został redaktorem wydania dzieł wszystkich Witkacego?

Poznanie zasad i tajników sztuki edytorskiej zawdzięczam profesorowi Władysławowi Floryanowi, który przygotowywał krytyczne wydanie dzieł Juliusza Słowackiego i na wykładach szczegółowo omawiał problemy, z którymi musi się borykać edytor opracowując tekst do druku, jak ma postąpić, gdy ma do czynienia z kilkoma wariantami tego samego tekstu itp. Korzystałem z jego doświadczeń opracowując rękopisy dramatów i tekstów krytycznych Witkacego.

Niezmiernie ważne było spotkanie w 1968 roku z Anną Micińską, która pracowała wówczas nad rękopisem „622 upadki Bunga”. Zgodnie uznaliśmy, że zanim zaczniemy Witkacego interpretować, należy porządnie wydać, co napisał.

Rysunki Witkacego zawarte w tomie „Varia”

Krytyczna edycja pism wszystkich powinna być naszym celem. Dążyliśmy do niego opracowując kolejne wydania. Micińska przygotowała edycję odnalezionego rękopisu studium społeczno-obyczajowego „Niemyte dusze”, a ja zebrałem w tomie „Bez kompromisu” jego rozproszone po czasopismach teksty krytyczne i publicystyczne. Musiałem wszystkie je przepisywać w kilku bibliotekach.

Żmudna praca.

I chałupnicza, nie było kserografów, biblioteki niechętnie podejmowały się wykonania mikrofilmów. W dodatku edycja opóźniła się o dwa lata, bo w 1974 roku w Teatrze Kameralnym ukradziono mi teczkę z dużą częścią przepisanych tekstów.

Działanie agenta? Pasjonata?

Jestem przekonany, że tę teczkę wyniósł Witkacy! Robił nam wtedy wiele psikusów. Szatniarka tłumaczyła, że przed samym końcem przedstawienia wyszedł z sali wysoki, dorodny mężczyzna, dał jej numerek, wydała mu płaszcz, a potem wskazał: „Tam stoi moja teczka”, a ona od razu mu ją podała.

Podobno zrobiłem się blady jak ściana, kiedy powiedziała, że nie ma już mojej teczki. Z przyjaciółmi obeszliśmy okoliczne śmietniki, licząc na to, że złodziej, gdy zobaczy, że w teczce są same papiery wyrzuci je do najbliższego kosza.

Niestety, niczego nie znaleźliśmy i musiałem znowu jeździć do Poznania, Warszawy, Krakowa, aby w tamtejszych bibliotekach ponownie przepisać kilkanaście tekstów. Na następnej premierze pokazałem szatniarce zdjęcie Witkacego z 1938 roku. Zareagowała bez chwili wahania: „To on. Chodźmy na milicję!”

Jeśli to był Witkacy okazał się przewrotny.

Ale dbał o swoje interesy, czego dowodem przygoda Anny Micińskiej, która na wakacjach w Sopocie pracowała nad korektą „622 upadków Bunga”. W nocy obudził ją pożar. Zdążyła wyprowadzić dzieci, sama ratowała się przez okno. Po ugaszeniu ognia okazało się, że spłonęło kilka mebli, ale stół, na którym leżała korekta, miał tylko lekko nadpalone nogi. Być może Witkacy, podobnie jak większość chłopców, marzył, aby zostać strażakiem i to marzenie spełnił powracając z zaświatów.

Wspaniałe! Niedawno ocalił też mieszkanie wielkiego kolekcjonera fotografii Witkacowskiej, Stefana Okołowicza. Trudno będzie się rozstać z taką postacią, a zakończył się pewien bardzo ważny rozdział w życiu Pana Profesora. Podejrzewam jednak, że w zanadrzu są kolejne projekty?

Marzy mi się antologia „Witkacy w oczach poetów”, bo wśród nich byli: Michał Choromański, Jarosław Iwaszkiewicz, Antoni Słonimski, Tadeusz Różewicz, czy Czesław Miłosz, autor najbardziej znanego wiersza „St. Ign. Witkiewicz” z tomu „Ocalenie” z 1945 roku. Wielu z nas na pewno pamięta przebój Jacka Kaczmarskiego z 2001 roku p.t. „Autoportret Witkacego”.

Mam również propozycję zebrania tekstów o Witkacym do mojej drugiej, po „Witkacego portrecie wielokrotnym”, książki. Znalazłaby się w niej rozprawa o związkach ojca i syna z Heleną Modrzejewską oraz szczegółowe wyjaśnienie podwójnego chrztu Stasia.

Portret fotograficzny Stanisława Ignacego Witkiewicza wykonany w zakładzie Janiny Kępińskiej w 1928 roku/fot. ze zbiorów Ewy Franczak i Stefana Okołowicza

Wiemy o Witkacym naprawdę wiele, znamy jego sztuki, powieści, filozofię, zajrzeliśmy do korespondencji. Ale przewrotnie, czy on nas może jeszcze czymś zaskoczyć?

On jednak nadal pisze. Znajdują się nieznane listy. Ja natomiast nie tracę nadziei, że odnajdą się dramaty Witkacego. Prawdopodobnie napisał ich ponad czterdzieści, prawie połowa zaginęła. Wśród tych, których tytuły podaje sam autor są m.in. „Dobra ciocia Walpurgia”, Miętosza, czyli w sidłach BEZTROSKI” i okropny dramat w trzech aktach „Multifakopulo”.

Może natrafimy też na sztukę „Persy Zwierżontkowskaja”, którą w 1927 roku wystawił Teatr Miejski w Łodzi. Przeszukałem łódzkie archiwa, znalazłem afisz, program, ale nie było tekstu, a musiał zostać przepisany przynajmniej w kilku egzemplarzach dla reżysera, suflera i aktorów.

Cuda się zdarzają. Taki cud św. Witkacego przydarzył się Annie Micińskiej, u której zjawił się pan w średnim wieku i wręczył jej paczuszkę listów Witkacego do matki znalezioną podczas porządków na strychu. Na podobne porządki czekają liczne strychy zakopiańskie. A zatem nie traćmy nadziei…

Rozmowa z profesorem Januszem Deglerem

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl