wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 18:51

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Dla dzieci
  4. Każde dziecko jest artystą! Ale czy musi być?

Zapisywać na zajęcia teatralne, uczyć gry na instrumencie, a może pozwolić babrać się w glinie i upaćkać farbami? Czy w ogóle trzeba u dzieci rozwijać zdolności artystyczne? Opowiadają: muzyko- i arteterepeutka, psycholog dziecięcy i mamy dzieci w wieku przedszkolno-szkolnym. 

Reklama

Katarzyna Żuczkowska od lat prowadzi zajęcia muzyczne i teatralne dla młodzieży. Współpracuje z Wrocławskim Centrum Twórczości Dziecka, niedawno podczas warsztatów z najzdolniejszymi dziećmi z rodzin wielodzietnych przygotowała spektakl „Żywa woda”.

www.wroclaw.pl: Czy każde dziecko jest artystą?

Katarzyna Żuczkowska: – Oczywiście, tylko nie każde o tym wie.

Uściślę, czyli z każdego da się zrobić artystę?

– Pod warunkiem że nie będziemy robić niczego na siłę. W każdym dziecku tkwi jakiś talent, iskra. Niestety nie zawsze rodzice mają tego świadomość.

I trzeba pozwolić tej iskrze się rozpalić…?

– Bez dwóch zdań. Musimy jednak wiedzieć, po co się to robi. Na pewno nie po to, żeby realizować ambicje rodziców czy kazać robić dziecku coś, na co ono nie ma zupełnie ochoty.

W takim razie po co?

– Żeby zapewnić dziecku całościowy rozwój. Uważam, że zajęcia artystyczne powinny być dostępne, a wręcz obowiązkowe na każdym etapie edukacji dziecka – od przedszkola do szkoły średniej. Każde dziecko powinno umieć grać na jakimś prostym instrumencie lub przynajmniej znać nuty. Boleję nad tym, że w Polsce ten rodzaj kształcenia się zaniedbuje. W wielu krajach Europy Zachodniej muzyka czy teatr to normalne szkolne przedmioty. Natomiast u nas, jeśli trafi się na przedszkole, gdzie jest rytmika, można powiedzieć, że dziecko ma duże szczęście. A w podstawówkach? Muzyka, owszem, jest, ale nie zawsze prowadzona przez kogoś, kto się na tym zna. Rodzice kładą nacisk na języki obce, na rozwój fizyczny – co jest oczywiście bardzo ważne i potrzebne, ale rozwój kreatywności jest zaniedbywany. Rodzicom wydaje się, że to nie jest w życiu tak potrzebne. To poważny błąd! Nie każdy musi być od razu aktorem, muzykiem czy artystą plastykiem, natomiast kreatywność i wrażliwość w życiu przyda się każdemu.

Prowadzi Pani warsztaty teatralne. Co daje dzieciom zabawa w teatr?

– Bardzo dużo. Przede wszystkim dzieci zapoznają się z zasadami występowania publicznego. Przełamują swoją nieśmiałość, co niekiedy trwa długo. Niektóre dzieci naprawdę potrzebują czasu, żeby stanąć na scenie i odważyć się coś powiedzieć. Trzeba je łagodnie i stopniowo oswajać. Przygotowanie spektaklu to praca w grupie. Dzieci muszą się nauczyć współpracy. Wielu ma z tym problem. Mnóstwo działań edukacyjnych nastawionych jest obecnie na konkurencję, na osiągnięcia indywidualne, a tu liczy się sukces wszystkich, całego zespołu. Dzieci uczą się współodpowiedzialności: „nie mogę nawalić, pojechać na wycieczkę, bo mamy występ, nie mogę zawieść grupy”. Teatr niesamowicie rozwija wyobraźnię. Pozwala tworzyć nowe światy. Często mówię dzieciom, że mają nie tyle grać jakąś postać, ale stać się nią. W moich działaniach wykorzystuję muzykę. To niezwykle uniwersalne medium. Może poruszyć w małym człowieku takie pokłady wrażliwości, jakich nie dałoby się uruchomić w żaden inny sposób. Wykorzystuję też taniec, bo uważam, że poczucie rytmu jest niezbędne.

Katarzyna Żuczkowska i dzieci, z którymi przygotowała spektakl „Żywa woda”  (fot. WCTD)

Czy rodzice mogą sami w domu rozbudzać jakoś u dzieci zdolności artystyczne?

– Nie tylko mogą, ale powinni. Najważniejsze jest stworzenia atmosfery twórczej swobody. Zawsze mi jest przykro, gdy widzę, jak rodzice ograniczają dziecko np. w malowaniu, bo może się ubrudzić. Uważam, że należy dziecko tak ubrać, żeby nawet o tym nie myślało. Żeby dziecko coś mogło stworzyć, musi się czuć swobodnie. Niech się wymaże farbami, niech się wybrudzi gliną. Będzie miało ogromną frajdę, a przy okazji zapewniamy mu rozwój manualny.

Przygotowanie spektaklu to praca w grupie. Dzieci muszą się nauczyć współpracy (scena z „Żywej wody” – fot. WCTD

Zwłaszcza że teraz dostępna jest nie tylko poczciwa plastelina, bo i np. ciastolina, pucholina i mnóstwo innych.

– Ale trzeba uważać, bo ta różnorodność może wręcz ograniczyć kreatywność. Bo dziecko jest najbardziej twórcze, gdy ma zrobić coś z niczego! Wtedy uruchamia się wyobraźnia. Nadmiar gotowych materiałów, wręcz półproduktów, nie pozostawia miejsca dla wyobraźni dziecka. A tyle jest materiałów, które można twórczo wykorzystać i przetworzyć, np. plastikowe butelki, kubeczki po jogurtach, rolki po papierze toaletowym lub ręczniku papierowym. A zabawa w teatr? Proszę bardzo – wystarczy rozwiesić koc we framudze drzwi i już jest scena lalkowa. Lalki? Nic prostszego – dzieci często gubią np. jedną rękawiczkę i nie wiadomo, co zrobić z drugą – przecież to prawie gotowa lalka! Można jej dorobić oczy z guzików i z powodzeniem będzie „grała” ptaka, jeża, czarownika itp. Podobnie wykorzystać można pojedyncze skarpetki. Można robić lalki teatralne z przedmiotów przeznaczonych do recyklingu, ucząc dziecko przy okazji ponownego ich wykorzystania. Można udostępnić dziecku nieużywaną już garderobę: nakrycia głowy, chustki, a nawet kawałki materiałów – niech przymierza i kreuje kostiumy teatralne. Pamiętajmy jednak, że ważne są wspólne działania. Nie wystarczy posadzić malucha przy stoliku, dać mu farby czy glinę i powiedzieć, rób sobie, co chcesz. Wiadomo, że po chwili się znudzi.

Czyli zaangażowanie rodzica jest konieczne?

– Powiem nawet, że niezbędne. Wspólna aktywność jest bardzo cenna. Nie tylko rozwijają dziecko, ale też budują więzi.

Trzeba chwalić dzieci, nawet za bohomazy?

Jak najbardziej, bo liczy się chęć kreacji. I nie chodzi tu tylko o pochwały w stylu: „piękny rysunek”, ale o uchwycenie tego, co mogło dziecku sprawić największą trudność, dostrzeżenie szczegółu, zauważenie, co wychodzi mu coraz lepiej. Należy unikać porównywania prac różnych dzieci ze sobą, trzeba brać pod uwagę osobisty rozwój – starania i zaangażowanie.

A chodzenie z dzieckiem do teatru, filharmonii czy galerii?

To bardzo ważny element edukacji kulturalnej. Trzeba tylko wybierać odpowiedni, dostosowany do wieku i rozwoju dziecka repertuar. Żeby dziecko oswoić z kulturą, a nie zniechęcić. Dobrze jest też korzystać z pomocy osób, które znają się na pracy z dziećmi. Teraz jest masa możliwości oferowanych przez różne instytucje – muzea, teatry, domy kultury czy pracownie artystyczne. Nie za wszystkie zajęcia trzeba od razu płacić grube pieniądze. Korzystajmy z tego!

Nie tylko to, że rysunek jest piękny, liczy się przy ocenie kreatywności dziecka (fot. I. Szajner)

Dorota Matloch – mama dwójki dzieci, córka ma 6,5, a syn 11 lat:

– Jestem zwolenniczką zajęć pozalekcyjnych dla dzieci. Ale tylko wtedy, gdy tego bardzo chcą. Moje dzieci zapisałam na takie, jakie im się najbardziej podobały. Syn przeszedł drogę od zajęć z ceramiki (wartość dodana – ogromne ilości prac ceramicznych upiększają dom), poprzez karate, piłkę nożną, aż do treningu tenisa stołowego. Córka kocha zajęcia plastyczne i marzy o graniu na gitarze i  chyba jej ulegniemy. Uważamy z mężem, że dziecko powinno jak najwięcej doświadczyć, spróbować, żeby w końcu wybrać to, co je interesuje najbardziej. Nawet jeśli zajęcia z jazdy konnej miałyby zakończyć się po miesiącu – to i tak warto. Oczywiście nie przesadzajmy z ilością zajęć – to ostatnio duch naszych czasów. Nie zapominajmy, że dzieci też mają prawo się nudzić, bawić, spotykać z rówieśnikami i być po prostu dziećmi.

Iwona Szajnermama trójki dzieci (3,5, 8 i prawie 11 lat):

– Mam to szczęście, że moje pociechy trafiły do przedszkola, gdzie były zajęcia z rytmiki, teatralne, a nawet ceramika. Szkoła sąsiaduje z domem kultury, którego oferta może zadowolić nawet najwybredniejszych rodziców – od modelarstwa, przez balet i plastykę, pracownię grafiki komputerowej i warsztaty animacji filmowej, po naukę gry na gitarze. Pytanie tylko: jak na to wszystko znaleźć czas i pieniądze? Uważam, że nie można dać się zwariować. Zdolności artystyczne - czy też twórcze podejście do otaczającej nas rzeczywistości - można rozwijać także mimochodem, czyli w naszą codzienność wpleść działania „paraartystyczne”. Przykłady? Choćby śpiewanie z dzieckiem na całe gardło w samochodzie (ku uciesze innych kierowców), wymyślanie występów dla rodziny (oczywiście nie chodzi o te w stylu: „Basiu, pokaż babci, jak pięknie potrafisz recytować wiersz”), własnoręcznie przygotowywanie prezentów świątecznych, urodzinowych czy wspólne projektowanie kartek okolicznościowych. Trzeba tylko chcieć i nauczyć się z czerpać ze wspólnych działań radość. O kreatywność naszych pociech możemy być wtedy spokojni.

Niech się wymaże farbami, niech się wybrudzi gliną... (fot. I. Szajner)

Marta Kochan-Wójcik, psycholog

– W naszych genach zapisane są indywidualne predyspozycje będące bazą rozwoju różnych umiejętności. Aby jednak mogły się one rozwinąć, niezbędne jest stworzenie odpowiednich warunków, aby dać im szansę na ujawnienie. Zajęcia artystyczne, zwłaszcza dla dzieci najmłodszych, są jednym ze sposobów tworzenia takich warunków. Dziecko poznaje świat i swoje możliwości, bo zaangażowane są w tym wszystkie zmysły oraz praktyczne działanie. Gdy czuje się bezpiecznie, świat wokół wydaje się mu niezwykle interesujący. Aby coś poznać, musi to obejrzeć, powąchać, dotknąć, pomanipulować, posłuchać i często także posmakować. Jego psychika jest nastawiona na eksperymentowanie, próbowanie i kierowanie się prostą zasadą: poszukiwania przyjemności z tego, co w danym momencie robi. Zajęcia artystyczne są zatem doskonałym miejscem, gdzie dzieci mogą swobodnie działać, podejmować różne czynności we własnym tempie i zgodnie z bieżącymi zainteresowaniami.

Dorosły może dziecku w całym tym procesie pomóc, tworząc warunki do różnych aktywności i życzliwie do nich zachęcając, następnie ucząc je i instruując, a wreszcie obserwując dziecko i podsuwając mu więcej możliwości do rozwoju stopniowo ujawnianych zdolności. Jak daleko można się posunąć w tej „ingerencji”? Granicę stanowi pojawienie się u dziecka znużenia i zniechęcenia. Wielokrotne przekraczanie tej granicy w zbyt młodym wieku (zanim rozwinie się motywacja do koncentrowania się na efektach własnych działań) prowadzi najczęściej do trwałej blokady i zamknięcia się dziecka na dane czynności.

Wysłuchała: Iwona Szajner

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl