Kilka lat temu w jednym z wywiadów pani Katarzyna przyznała, że marzyła, aby zostać w przyszłości chirurgiem. Teraz troszeczkę się to zmieniło, jednak nie wyklucza, że po zakończeniu koszykarskiej kariery zwiąże swą przyszłość z medycyną. – Chyba już za późno, abym spełniła to marzenie. Trudno je zrealizować kontynuując jednocześnie koszykarską karierę. Ale mam kolejną pasję związaną pomaganiem chorym ludziom. Ratownictwo medyczne – mówi urocza skrzydłowa Ślęzy.
Nie wygrasz ze Schwarzeneggerem
- Kasia miała w meczu świetną rękę. Prawie nie myliła się. Oby grała więcej takich meczów, ale już niekoniecznie przeciwko nam – chwaliła zawodniczkę Ślęzy, koszykarka ekipy z Polkowic Agnieszka Majewska. Kapitalną skuteczność wrocławianek w rzutach za trzy, sięgającą prawie 70 procent (9/13 czyli 69,2 %) docenił także szkoleniowiec polkowickiej drużyny. - Chcieliśmy zrobić niespodziankę, bo to Ślęza była faworytem tego meczu. Chciałbym, żeby mój zespół kiedyś miał 70% trafień za 3. Ale my na to pozwoliliśmy. Koncentrowaliśmy się na Sharnee Zoll, a tymczasem Kasia dziurawiła nasz kosz – mówił Wojciech Downar-Zapolski. Trener i zawodniczka z Polkowic nie wiedzieli, że byli bez szans. Nie sposób bowiem wygrać bezpośredniego starcia ze... Schwarzeneggerem! Właśnie taki przydomek wymyślił dla pani Kasi, w początkach jej kariery, gdy prężyła muskuły, trener Remigiusz Koć. Krężel nie przepadała za tą ksywką i myślała, że wszyscy o niej zapomnieli (jednak nie wszyscy), ale trzeba przyznać, że w sobotę katowała zespół rywali niczym sławny Arnold swoich ekranowych przeciwników.
Mama będzie dumna
Sobotni mecz był prawdziwym popisem skuteczności pani Kasi. Siedem trafień na 9 prób rzutów z dystansu zdarza się bardzo rzadko, nie tylko zresztą kobietom. - Nie pamiętam czy kiedyś byłam aż tak skuteczna z dystansu. Ale to nie tylko moja zasługa. Zespół pomagał, były zasłony. Bez tego nie dałoby się trafić tylu trójek. Gratuluję Polkowicom dobrego występu. To był interesujący mecz, zagraliśmy solidnie, szczególnie w drugiej połowie, w której poprawiłyśmy obronę – cieszyła się Krężel. Ale trafienia zza linii 6,25 m nie były jedynym z elementów popisu sympatycznej Kasi. Trafiła jeszcze dwukrotnie z bliska, co dało jej w sumie 25 punktów, dokładając do tego dodatkowo 4 zbiórki i trzy asysty. Z postawy córki w jej pierwszym meczu w nowym zespole, może być dumna mama zawodniczki Halina Kaluta. Legenda Wisły Kraków. Pani Halina będąc już w zaawansowanej ciąży (z Kasią) powiedziała kiedyś, że jeśli pomimo brzuszka trafi do kosza, jej córka także będzie świetną zawodniczką. Nie pomyliła się!