Wrocławianin Martin Kaczmarski po czterech dniach rywalizacji jest już 14 w klasyfikacji generalnej tegorocznego Rajdu Dakar. To rewelacyjne osiągnięcie, ale kierowca zdaje sobie sprawę, że rajd jest długi i wyczerpujący, a cztery dni to dopiero jego początek.
- Pokora to słowo klucz. Po raz pierwszy odczułem też zmęczenie, ale emocje mam pod kontrolą. Walka trwa, a celem jest dojechanie do mety, która każdego dnia jest coraz bliżej – mówi Kaczmarski.
Środowy etap rajdu był bardzo ciężki i wymagający. W tym dniu kilkanaście załóg zakończyło swój udział w argentyńskim wyścigu, a w sumie z Dakaru odpadło już 101 ekip. Kaczmarski natomiast wykazuje się niezwykłym opanowaniem i konsekwencją spokojnie jadąc do mety.
- Rozwaga podczas tego rajdu jest wskazana nie tylko wśród debiutantów, dlatego ja się wcale jej nie wstydzę. Jak wielokrotnie mówiłem, jestem tu po to, aby zdobyć cenne doświadczenie, nauczyć się Dakaru – mówi Kaczmarski.
Dzień po dniu rajdowiec poprawia swoje osiągnięcia i po debiucie na 22. miejscu, w drugim i trzecim dniu jazdy był 16. To miejsce było jednak przez chwilę zagrożone przez... pomyłkę organizatorów. Pod koniec etapu przy jego nazwisku pojawiła się informacja, że Polak otrzymał 58 minut kary. Rajdowiec żartował, że za takie fundowanie zawodnikom zawałów serca, powinny być przyznawane nagrody czasowe.
Kaczmarski podczas drugiego odcinka specjalnego pomagał Adamowi Małyszowi, który wpadł do rowu. Do mety załogi miały wtedy 40 kilometrów. Małysz oficjalnie podziękował debiutantowi z Wrocławia poprzez swoją stronę internetową. Kaczmarskiego wspiera także Otylia Jędrzejczak, której zdjęcie w koszulce z numerem startowym rajdowca pokazało się na jego oficjalnym profilu w serwisie Facebook.
SR/mic
