Kto nie był, ma jeszcze okazję zobaczyć. Artyści z różnych krajów dają występy w Rynku, ul. Oławskiej i Świdnickiej, aż do godz. 22.00, a potem w klubie festiwalowym w Starym Klasztorze na ul. Purkyniego.
Uliczni artyści są na wyciągnięcie ręki, rozśmieszają przechodniów, zaskakują sztuczkami, umiejętnościami i wciągają do wspólnej zabawy. Często swoje spektakle budują wraz z publicznością, choć znają zwykle tylko kilka słów po polsku. Ale to nie przeszkadza wcale w odbiorze show. Ian Deadly z Wielkiej Brytani (po raz kolejny na BuskerBusie) swoim występem na Świdnickiej wywołał salwy śmiechu, a rozbawieni widzowie chętnie po zakończeniu wrzucali pieniędze do kapelusza. Podobnie sporą publikę miał występ duetu z Argentyny: Cotzani & Wendy z finałem rzucania nożem. Swingujący muzycy z Czech zaczęli niefortunnie: podczas ich występu włączyła się nagle pobliska kurtyna wodna i zmoczyła instrumenty. Potem było już lepiej. Muzyk z Danii musiał grać na pożyczonym klarnecie, bo jego instrument został uszkodzony podczas lotu.
Niektórzy artyści tak polubili festiwal, że przyjeżdżają od kilku lat. BuskerBus jest na tyle znany, że, jak się okazuje, niektórzy uliczni artyści „podpinają” się pod festiwal, występując w pobliżu innych, oficjalnych artystów BuskerBusa.
Większość artystów ulicznych ma doskonały kontakt z publicznością. Najlepiej przekonać się o tym osobiście. Warto też mieć z sobą jakieś drobne, żeby po występie wrzucić do kapelusza – artyści uliczni nie dostają żadnych pieniędzy za udział w festiwalu, oprócz tego co zarobią podczas występu.
Festiwal jest niekomercyjnym przedsięwzięciem, organizowanym od 1997 roku z inicjatywy Romualda Popłonyka, „człowieka orkiestry”. W tym roku, pierwszy raz bez jego obecności.
fot. Tomasz Walków
XX Międzynarodowy Festiwal Sztuki Ulicznej BuskerBus 2016
Rynek we Wrocławiu