Saperami dowodził Bolesław M. - Nie wnikałem, kto kazał wysadzić młyny i dlaczego. Taki był rozkaz - opowiada. - Poszedłem tam z grupą podchorążych. Robota była precyzyjna, przecież młyny stały w sercu miasta, niedaleko Ostrowa Tumskiego. Musieliśmy pracować z wyczuciem, delikatnie, stosować minimalne ładunki, żeby tylko skruszyć mury. Dopiero jak wszystko leżało w gruzach, dowiedziałem się, że to taki cenny obiekt.
- Gruchnęło i już - opowiada prof. Mirosław Przyłęcki, wtedy dyrektor naukowy wrocławskiej Pracowni Konserwacji Zabytków, a wcześniej przez 15 lat konserwator wojewódzki. - Ja też poleciałem na wyspy, ale już było po wszystkim, kupa gruzu. Wysadzili młyny znienacka, bez żadnych dyskusji z fachowcami.
Jerzy Waldorff, krytyk muzyczny, ale i znany obrońca zabytków swoim felietonem w „Polityce” rozpętał burzę: "Pytam Ministerstwo Kultury i Sztuki, czy nie należałoby tego, kto wydał tę oburzającą decyzję, postawić pod pręgierzem opinii publicznej? Właśnie jego, żeby okazać wszystkim naocznie, iż nic i nikogo nie może chronić przed odpowiedzialnością i karą za niszczenie dóbr kultury narodowej. Pytam o to i na odpowiedź czekam!".
Więcej o wyburzeniu w 1975 r. młynów św. Klary znajdziecie na wroclaw.wyborcza.pl w reportażu z cyklu „Akta W. Historie, które wstrząsnęły Wrocławiem”. Wandzie Dybalskiej udało się porozmawiać ze świadkami tego wydarzenia, a nawet z saperami, którzy wysadzili zabytek. Opisuje również burzę, jaka rozpętała się później w Polsce.
rys. Tomasz Broda
A w poniedziałek na wrocławskim stronach "Gazety Wyborczej" ukaże się kolejny materiał - o rozstrzelaniu wrocławskiego zwierzyńca podczas obrony Festung Breslau.
jak