Scenarzysta, inscenizator i reżyser w jednym, czyli Jerzy Lach, wziął na warsztat sztukę Tadeusza Różewicza pt. „Wyszedł z domu”. Bohater tego dramatu Henryk, na skutek uderzenia głową o pomnik (po tym jak przejechał się na skórce od banana), traci pamięć, a wraz z nią wszelkie więzy, łączące go z nieznośną żoną Ewą, ciążącymi mu obowiązkami, relacjami czy zobowiązaniami wobec politycznych „współplemieńców”. Jednym zdaniem – przestaje przejmować się wszystkim i wszystkimi.
Ona jako on na ulicy współczesnej Polski
Lach w swojej modern operze zamienia role małżonków i sprawia, że to Ewa (Justyna Bartosiewicz) doznaje amnezji – również z powodu uderzenia głową o „monument”, ale ma to związek z jej uczestnictwem w marszu czarnych parasolek. A poszła manifestować nie tyle z powodów politycznych, ile w odwecie na flejtuchowatym Henryku (Paweł Tucholski), którego czar i seksualna potencja dawno wyparowały.
Dlatego potem to nie Ewa, a Henryk, chcąc odzyskać małżonkę sprzed urazu i pokładając całą nadzieję na to „w bodźcach”, zaczyna ślubną „bość tymi bodźcami bez wytchnienia...”. Uczy ją posługiwania się słowami i ciałem, ale ze sceny, gdy odkrywa jej „członki” po kawałku – od warg po wzgórek łonowy – niestety wieje koszmarną nudą i chyba nie tylko pisząca te słowa zastanawiała się, kiedy ten „metadramat” się zakończy.
Headliner to headliner
Oboje małżonków poznajemy we wnętrzu ich kawiarni. I tu pojawia się miejsce dla The Tiger Lillies – Martyn Jacques (fortepian, akordeon, ukulele), Adrian Stout (kontrabas, teremin, piła, gitara), Jonas Golland (perkusja) – to zatrudnieni w lokalu demoniczni muzycy. Ich piosenki, wykonywane falsetem przez trochę przerażającego Jacques'a, były formą muzycznego komentarza do rozgrywającej się fabuły.
Jak klauni wyrwani z cyrkowego przedstawienia, co jest ich znakiem rozpoznawczym w ogóle, muzycy zagrali kilka utworów – pokazujących świat mroczny, dziwny i bezwzględny. Z właściwą sobie nutą lekko wynaturzonego humoru i ostrej ironii odegrali swoje muzyczne role, jak należało i zgodnie z oczekiwaniami widzów. I nawet jeśli te sety momentami kontekstowo wpisywały się w scenariusz, de facto istniały na Scenie Ciśnień w oderwaniu od akcji dziejącej się pomiędzy małżonkami – im bliżej końca, tym jakby bardziej „po polsku” upolitycznionej.
Co prawda, reżyser przewidział dla The Tiger Lillies kilka aktorskich zadań (Jacques był zabawny i jako policjant „przykrył” Henryka, a Stout i Golland równie śmieszyli jako ratownicy medyczni czy siostrzyczka i braciszek), to jednak całości spektaklu nie uratowało. Jak to się mówi zaczyn był, ale smaku na końcu zabrakło.
Niedosyt spotkania z The Tiger Lillies, takiego bez żadnych „supportów”, można było sobie zrekompensować po spektaklu kupnem albo płyt zespołu, albo oryginalnych koszulek, którymi twórcy „Heroin and Cocain” osobiście „handlowali”...
Zdjęcia: Łukasz Giza
----------------------------------------------------------
40. PPA: „Caffe Tiger Lillies/Teatr Opera Modern” na motywach dramatu Tadeusza Różewicza „Wyszedł z domu”, z wykorzystaniem tekstu Charlesa Bukowskiego „nikt tylko ty”, muzyka: Martyn Jacques, scenariusz, inscenizacja i reżyseria: Jerzy Lach. Obsada: Justyna Bartoszewicz, Paweł Tucholski i zespół The Tiger Lillies w składzie: Martyn Jacques, Adrian Stout, Jonas Golland