Dokładnie 74 lata temu, 10 lutego, rozpoczęły się pierwsze masowe deportacje Polaków do sowieckich obozów na Syberii i w Kazachstanie. Pamięć tych, którzy tam zginęli, uczczono w poniedziałek pod pomnikiem Zesłańców Sybiru na pl. Strzeleckim we Wrocławiu. Był apel poległych, salwa honorowa i modlitwa w intencji sybiraków.
– W 1940 roku, gdy po ojca przyszli Sowieci, też był 10 lutego, ale nie było takiego słońca jak dziś, był za to siarczysty, dwudziestostopniowy mróz. Kajdanami skuli tacie ręce i nogi, i wywieźli go do Kazachstanu. Z Armią Andersa przeszedł cały szlak bojowy. Tego, co opowiadał, nie da się powtórzyć – mówi wzruszona Róża Kempa ze Związku Sybiraków Oddział we Wrocławiu.
Deportacja – to słowo u tysięcy Dolnoślązaków wciąż wywołuje emocje. Gdy opowiadają o wydarzeniach sprzed ponad pół wieku trudno ukryć im łzy i wzruszenie. Podkreślają, że zostali deportowani przez Rosjan tylko dlatego, że byli Polakami.
– Dziadek za to, że był legionistą Piłsudskiego trafił na Sybir. Służył w Armii Andersa. Jak wrócił do Polski, był szykanowany. Mama nie mogła z tego powodu studiować – opowiada Grażyna Żak, prezes Stowarzyszenia Pamięci Zesłańców Sybiru we Wrocławiu.
– Jesteśmy żywymi świadkami sowieckiego terroru. Jest nas coraz mniej. Zależy nam, by kolejne pokolenia pamiętały o tym, co się wydarzyło – mówi Wanda Arasimowicz z Koła Krzyki Związku Sybiraków we Wrocławiu i dodaje, że miała siedem lat, gdy po jej ojca, byłego wojskowego pochodzącego ze szlacheckiej rodziny, przyszli enkawudziści.
– Wywieźli rodziców i siedmioro rodzeństwa. Trafiliśmy do tajgi. Mróz czterdzieści pięć stopni. Głód. Nie było ubrań. Do dziś to wszystko śni mi się po nocach – wspomina Wanda Arasimowicz.
W uroczystości pod pomnikiem uczestniczyli m.in. przedstawiciele władz samorządowych i państwowych, wrocławscy harcerze i rodziny z małymi dziećmi.
– Byliśmy na spacerze i zobaczyłam orkiestrę wojskową pod pomnikiem. Wiem, że to święto sybiraków. Chciałam synkowi pokazać uroczystość i trochę historii – mówi Izabela Cierpisz z synkiem Pawełkiem.
Masowe wywózki Polaków w głąb Związku Radzieckiego rozpoczęły się 10 lutego 1940 roku i trwały do 1941 roku. Szacuje, że z głodu i wycieńczenia w łagrach na Syberii i w Kazachstanie zginęło ponad milion Polaków. Wśród wywiezionych byli głównie wojskowi, urzędnicy, duchowni i przedstawiciele inteligencji. Deportacje trwały także po zakończeniu II wojny światowej. Rosjanie przesiedlali Polaków, którzy zamieszkiwali tereny na dawnych kresach wschodnich. Polskie rodziny mogły wrócić do kraju dopiero w latach 50 i 60. Dziś na Dolnym Śląsku żyje ok. 5 tys. sybiraków.
jr
Fot. Jarek Ratajczak