„Blog się pisze powoli. Nie jest już o wszystkim. Obecnie to bardziej komentarz zastanej rzeczywistości. Zagłębiam się w żywą przestrzeń i przetwarzam ją na swój język”.
Marek Kubacki – o Wrocławiu mówi, że jest jego miastem od zawsze. Pierwszy łyk powietrza złapał w samym jego centrum, a dorastał wśród nadodrzańskich zielonych bloków. Jako nastolatek najwięcej rozmyślał o o muzyce i podróżach, chcąc te obie dziedziny jakoś połączyć. Ukończył szkołę mechaniczną i – jak sam mówi, „wymęczony naukami technicznymi” – zajął się animacją kultury. Zauważył jednak w którymś momencie, że jego muzyka to droga donikąd, podczas gdy przebywanie w odległych miejscach sprawia mu niesamowitą przyjemność. Tak naprawdę jest na początku podróży. Podróży w nieznane, bo nie cel jest najważniejszy. „Zmieniające się obrazy, dźwięki i zapachy tworzą przygodę z naszego życia. Im bardziej są one różnorodne, tym bardziej chce się żyć. Monotonia to rzecz, która mnie zabija. Wyobraźnia pomaga przeżyć...” – mówi Marek.
„To zapamiętamna długo...
Zapachy świata... Kurz Kairu, lasy lubuskie, jedzenie na ulicach Meksyku, wilgoć górskich strumieni, klatka schodowa w kijowskim bloku, metro w Nowym Jorku... Zapachu nie przywieziesz w plecaku. Zapach musisz zapamiętać. Czasem nie masz wyjścia. Jest on tak intensywny, że zapada w pamięć na wieki. I czasem gdzieś na drugim końcu świata czujesz coś znajomego. Na chwilę przenosisz się w przestrzeni... Szczególnie nie mogę uwolnić się od zapachu metra. Większość miejskich kolei podziemnych pachnie tak samo. Jeżdżenie metrem uzależnia na wielu płaszczyznach. I jakoś dobrze mi się kojarzy...