Szukając w centrum wolnego skrawka w zatoczkach i w wyznaczonych miejscach kierowcy tracą nieraz nawet kilkadziesiąt minut. I nie ma gwarancji, że wreszcie uda nam się zaparkować. Najczęściej rezygnujemy z poszukiwań i albo zostawiamy auto gdzieś poza ścisłym centrum, albo wybieramy dużo droższe miejsce na piętrowych parkingach. Kierowcy obwiniają za to urzędników, tymczasem… warto przyjrzeć się samym kierującym.
Godzina 11:46, ul. Rzeźnicza. Po lewej stronie, przed kopertami dla niepełnosprawnych są dwa miejsca parkingowe. Na horyzoncie pojawia się granatowy peugeot. Auto zwalnia. Kierowca zaciera ręce. Ma miejsce. Zaczyna parkować, jednak zamiast wjeżdżać tyłem, parkuje auto przodem. Samolubnie staje po środku całego wolnego miejsca. Z tyłu zostawia dwa metry, z przodu półtora. Kierowca wychodzi, opłaca postój i nie oglądając się odchodzi. Opłaca postój jednego auta, tymczasem zajmuje dwa miejsca.
Kilka minut później. Na ul. św. Mikołaja utworzył się spory korek. Wszystko przez to, że na Ulicy Kiełbaśniczej, zaraz na początku, kierowca daci, tyłem auta zatarasował drogę. Zamiast wyrównać auto do krawężnika, wjechał przodem, jedną krawędź samochodu zostawiając w osi drogi. Podobnie przejazd ulicą Kotlarską zatarasowała złota toyota. W tym samym czasie na placu Solnym kierowcy mogą podziwiać prawdziwego mistrza parkowania. Wjeżdżając równolegle zamiast na jedno miejsce wpakował się na środek linii rozdzielającej miejsca parkingowe. Przy bloku na ulicy Kotlarskiej także roi się od kierowców, którym się wydaje, że ich auta są szerokości czołgów. Nieekonomicznie stają zostawiając po obu stronach samochodów po półtora metra wolnego miejsca. Takich sytuacji w ciągu dnia, tylko w samym centrum są setki. Podczas naszego krótkiego spaceru, naliczyliśmy 15 miejsc, które mogłyby być wolne, gdyby inni kierowcy parkowali z głową. A to oznacza, że w ciągu około 20 minut zaparkować mogło 15 kierowców. Dlatego namawiamy-parkujmy z głową.
Bej, Fot: BJ