Po przekroczeniu progu sklepiku można odnieść wrażenie, że wkroczyło się do zupełnie innego świata. Przy drzwiach dzwoni dzwoneczek, w tle słychać wesoła muzykę, ściany pomalowane są na pastelowe, ciepłe kolory. A na sklepowych półkach… prawdziwy raj dla łasucha. W wielkich słojach przechowywane są kolorowe landrynki. W rozmaitych smakach, w sumie 150 rodzajów. Na ladzie za szklaną gablotą wyłożone są bloki krówek, także w różnych smakach i z różnymi dodatkami. Od wiśni po orzeszki. Na środku sklepiku kramik z żelkami. Prawdziwy raj dla dzieciaków. W pojemnikach mają galaretki w różnych kształtach, kolorach i smakach.
Zainspirowani bajkami
– Na pomysł tego sklepu wpadliśmy po oglądnięciu filmu „Charlie i fabryka czekolady”. Dlaczego by nie stworzyć tak magicznego sklepu, w którym można będzie znaleźć słodycze z różnych stron świata? – mówi Andżelika Florek. Wraz z mężem Przemysławem postanowili spełnić to marzenie. – To taka nasza trochę ostatnia szansa biznesowa. Byłem kierowcą tira i stanąłem przed koniecznością szukania pracy za granicą. Kiedy pojawił się pomysł sklepu, pomyślałem: dobra… ostatnia szansa – dodaje Przemek. Małżeństwo podkreśla, że nie udałoby się otworzyć Kopalni Słodyczy bez pomocy całej rodziny. – Pomagali nam we wszystkim. Wszyscy wspólnie urządzaliśmy, malowaliśmy i meblowaliśmy nasz sklepik – mówi Andżelika.
Kolejka po radość
Prawdziwe oblężenie sklepik przeżył przed świętami. Nic dziwnego. Tak wymyślne, różnorodne i smaczne słodycze to wymarzony prezent nie tylko dla dzieci ale także dla dorosłych. – Kolejka ciągnęła się aż na ulicę, musieliśmy wezwać do pomocy naszych bliskich, żeby szybko i sprawnie obsługiwać klientów – dodaje młoda kobieta. – Najbardziej cieszy mnie widok ludzi, którzy z okrzykami radości biegają od półki do półki i wybierają przysmaki – dodaje. – Niektóre gatunki słodkości rozchodzą się w okamgnieniu. Tak było z fasolkami we wszystkich smakach. Zostały wykupione na pniu. – Lada dzień będziemy mieli kolejną dostawę – dodaje Przemysław. Prowadzenie sklepu to dla nich wielka frajda. Mają wrażenie, że sprzedają szczęście. Wiele osób mówi im, że smakując czekoladkę z Czech czy chałwę z Turcji, przypominają sobie smaki dzieciństwa. Jednak nie osiadają na laurach. Aby zapełnić półki przysmakami, nawiązują kontakty z producentami słodyczy z całego świata. Do Czech i Niemiec sami jeżdżą po zakupy. – Na razie cieszymy się naszym sklepem i nie narzekamy. Oby tak dalej – mówią wspólnie.
Prezent dla teściowej
Sporym zainteresowaniem cieszą się także ekstremalne, azjatyckie słodycze, takie jak prażone skorpiony i świerszcze czy lizaki z zatopioną w cukrze larwą. – To może i bardzo specyficzne słodycze, ale cieszą się wielkim zainteresowaniem. Zwłaszcza wśród młodych ludzi, którzy mówią, że kupują je na imprezy lub… na prezent dla teściowej – śmieje się Przemysław. – Najważniejsze, że nasz sklep wprawia ludzi w dobry humor. Często widzę, jak ktoś wchodzi pochmurny i w złym nastroju, i z chwili na chwilę twarz mu się rozjaśnia, aż wreszcie się uśmiecha. Dzięki temu naprawdę ten nasz sklepik to takie trochę magiczne miejsce.