wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 12:41

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Urzekający koncert dla nielicznych

Wtorkowy koncert zespołu Sea+Air w klubie przy Grabiszyńskiej to jedno z najfajniejszych muzycznych wydarzeń tego roku. Eleni Zafiriadou i Daniel Benjamin wypadli bez dwóch zdań fantastycznie, tym większa więc szkoda, że ich występ zgromadził tak niewielką widownię.

Reklama

Zanim duet pojawił się na scenie, swoją twórczość zaprezentował nam Thomas Fischer, artysta znany z Esben And The Witch, występujący dziś pod szyldem Blanket Of Rock. Fischer obsługiwał gitarę podłączoną do zestawu kilkunastu efektów (między nimi był też smartfon – ech, co za czasy!) i przez 45 minut wydobywał z instrumentu iście nieziemskie dźwięki. Bliskie ambientowi melancholijne pasaże dostojnie ewoluwoały w drone'ową miazgę, na koniec wszystko wróciło do pierwotnie spokojnej formy, jednak podróż, w którą zabrał słuchaczy Fischer, mogła się podobać przede wszystkim obeznanym z tego typu klimatami słuchaczom, nieprzygotowani mieli pełne prawo poczuć się znużeni. Na pewno warto było jednak Fischera posłuchać, choćby po to, by przekonać się, że z pomocą elektroniki (i oczywiście niepospolitego talentu) nawet w pojedynkę można wytworzyć zupełnie niesamowitą atmosferę i że wcale nie trzeba do tego tekstów, wokalu, wymyślnej choreografii ani żadnych dekoracji.

Naturalni, dowcipni, utalentowani

Sea+Air to oczywiście zupełnie inny rodzaj muzycznej wrażliwości – i kompletnie inny rodzaj ekspresji. Eleni i Daniel grali prawie półtorej godziny i z podziwu godną konsekwencją mieszali style i gatunki – od przebojowego alternatywnego popu przez garażowy rock aż po indierockową czy folkową balladę – a w każdej z tych odsłon swojej twórczości wypadali tak samo wiarygodnie. Do tego grali na tak wielu instrumentach, i to często jednocześnie (np. Daniel na gitarze i stopie, Eleni na klawiszach i werblu), że miało się wrażenie obcowania ze zwykłą kilkuosobową kapelą. Nie można ich było nie kupić i to nie tylko dlatego, że takie piosenki jak „The Heart Of The Rainbow”, „Take Me To The Ride” czy zwłaszcza „Should I Care” to świetne kompozycje, bezpretensjonalnie przebojowe i natychmiast wpadające w ucho. Eleni i Daniel w wydaniu live po prostu urzekają. Są naturalni, dowcipni, momentami rozczulająco zagubieni w gęstwinie rozstawionych na scenie swoich własnych instrumentów. Po każdym kawałku następowały długie przerwy, podczas których Daniel stroił gitarę i opowiadał zabawne historyjki (m.in. o Sylwestrze spędzonym kiedyś we Wrocławiu przy jednej jedynej płycie U2), czasem dyskutowali o czymś z Eleni, innym razem Daniel zmagał się z zepsutym kablem; u kogoś innego takie dziury w dramaturgii koncertu mogłyby irytować, w ich przypadku budziły wyłącznie sympatię. A gdy na koniec zaśpiewali „You Are” zrobiło się... no cóż, po prostu magicznie. Prawie tak jak tu:

Hajp potrzebny od zaraz 

Jakże więc fatalnie, że do Firleja, pięknie swoją drogą wymalowanego i wyremontowanego, przyszło na Sea+Air tylko jakieś czterdzieści osób! I że cała reszta Wrocławia nie wie, co straciła! Niech więc ta czterdziestka niesie świadectwo, niech idzie fama po mieście, a następnym razem na wrocławskim koncercie Sea+Air powinny być tłumy. A już powściągając egzaltację, należy powiedzieć z pełnym przekonaniem: łapcie Sea+Air w sieci, sprawdźcie ich Facebooka, nie omijajcie ich koncertów, to z pewnością jeden z najlepszych zespołów, o których istnieniu nie mieliście dotąd pojęcia.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl