Trzy miejsca akcji
Pomysł, by wystawiać „Toskę” Giacomo Pucciniego w trzech lokalizacjach jest w swej prostocie genialny i bliski idei librecistów, choć zarazem nastręcza pewnych problemów realizatorom. W kościele św. Marii Magdaleny, gdzie rozgrywa się pierwszy akt (na wzór rzymskiego kościoła Sant’Andrea della Valle) akustyka nie jest idealna (czego rokrocznie doświadczali artyści podczas festiwalu Wratislavia Cantans), a widzowie w dalszych rzędach mogą mieć ograniczoną widoczność. Niemniej, kilka scen, w tym obrazoburcze fantazje Scarpii wygłaszane z ambony, czy finałowe Te Deum śpiewane przez chór idący główną nawą wciąż robi wrażenie. Podobnie, jak potężny sopran Magdaleny Molendowskiej w partii Toski, słyszalny tak samo dobrze właściwie z każdego miejsca świątyni. W operze, gdzie widzowie oglądają II akt akustyka jest, siłą rzeczy idealna, tu też świetnie sprawdza się wyświetlacz z tekstem, bo dialogi między bohaterami to wyjątkowo ważny element całej dramaturgii. I wreszcie miejsce na ostatni akt. Niegdyś Wzgórze Partyzantów, dziś scena przy Teatrze Lalek, której widownia została umieszczona już w Parku Staromiejskim. Pomysł, ciekawy, otoczenie dobrze oddające klimat więzienia (oryginalnie Zamek św. Anioła), ale efekt dramatyczny nieco skromniejszy niż w przypadku wzgórza (zwłaszcza scena śmierci Toski), ponadto nagłośnienie jest umieszczone trochę zbyt blisko widzów. Na korzyść działa klimat i otoczenie, a także, jak zawsze spacer, wspólnie z orkiestrą , chórem i solistami pomiędzy kolejnymi miejscami akcji.
Obsada świetnie dobrana
Cieszy idealnie dobrana obsada – świetna Magdalena Molendowska w tytułowej partii, której siła głosu bywa wręcz porażająca (zwłaszcza w operze, gdzie grany jest II akt, kluczowy dla przebiegu wydarzeń). Nikołaj Dorożkin jako jej ukochany Cavaradossi jest w wyśmienitej dyspozycji, a w stosunku do poprzedniej realizacji „Toski” sprzed dwóch lat śpiewa tę rolę pewniej, z większą dbałością o każdą frazę, z bardzo dobrze przygotowanymi ariami i duetami. I wreszcie nieoceniony Mariusz Godlewski jako baron Scarpia, który wokalnie i aktorsko przekonuje, a jego wspaniała kreacja w II akcie pozwala nawet zachwycić się tym bohaterem, który pożąda, tropi i dopada swoją zdobycz, nawet jeśli to nie łowna zwierzyna, a piękna kobieta, która się nim brzydzi.