wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. The Black Dahlia Murder na żywo

Wszyscy fani The Black Dahlia Murder, którzy wczoraj (13 lipca) stawili się na koncercie zespołu w klubie Liverpool, zapamiętają to wydarzenie na długo. Kapela wypadła fantastycznie. 

Reklama

Metalcore'owcy (czy też deathmetalowcy, death/core'owcy, jak zwał, tak zwał, twórczość muzyków z amerykańskiego Waterford trudno jednoznacznie zaszufladkować) przyjechali do Polski na dwa koncerty, pierwszy zagrali przedwczoraj w Warszawie, w Hydrozagadce. Ktoś mógłby się zdziwić, że zespół tej rangi i z takim dorobkiem występuje w tak niedużych klubach, jednak słaba frekwencja w Liverpoolu mówi sama za siebie – zapotrzebowanie na kontakt z graną na żywo muzyką The Black Dahlia Murder jest w Polsce znikome. To nie dziwi, w naszym kraju fani ciężkiego grania nie uznają kompromisów i wielbią zwłaszcza brutalne dźwięki, muzycy grający lżej, bardziej finezyjnie i melodyjnie, a już szczególnie tacy, którzy nie ubierają się wyłącznie w sklepach z militariami i którym zdarza się uśmiechnąć do fotografa, nie mają u nas łatwego życia. The Black Dahlia Murder nie są tu żądnym wyjątkiem. 

Zamknięty obieg energii

Tak ortodoksyjna postawa godna jest oczywiście najwyższego szacunku, zdarza się jednak, że prawowierni polscy metalowcy czasem coś tracą. Oto właśnie stracili koncert kapeli, która w ciągu godziny i dwudziestu minut zdołała naprawdę solidnie zatrząść klubem na Świdnickiej. Amerykanie zagrali w tym czasie osiemnaście kawałków, dość sprawiedliwie wybierając te najlepsze z całej swojej dyskografii. Przeważały więc kompozycje z płyt „Ritual” i „Everblack” (po cztery w setliście), godnie reprezentowany był także album „Nocturnal” (trzy pozycje). Nie zabrakło wycieczki w najodleglejszą przeszłość (dwa numery z „Unhallowed”) i jednorazowej podróży w przyszłość, czyli do niewydanego jeszcze krążka „Abysmal”. Dobór piosenek i świetne brzmienie kapeli wyraźnie satysfakcjonował fanów, ale jeszcze bardziej cieszyła ich energia, z jaką zespół poczynał sobie na scenie. Jak to czasem bywa w takich momentach, szybko wytworzył się specyficzny obieg zamknięty tej energii – kapela cięła równo jedną pieśń za drugą, a fani, choć nieliczni, bawili się jak w amoku. Były szalone podrygi w kółku, był headbanging, był crowdsurfing. Brian karmił ludzi winogronami, Trevor przybijał piątki, żartował, raz nawet – w trakcie utworu – wypił z fanem shota z cytryną, w końcu, już na finał, sam rzucił się w tłumek i popłynął przez chwilę nad głowami ludzi, zabawnie drobiąc butami po suficie. Było więc na co popatrzeć i czego posłuchać. Tak energetycznego show nie dało się nie kupić, zaprawdę – nawet fanatyczny miłośnik Cannibal Corpse znalazłby tu coś dla siebie. Gdyby tylko chciał szukać, oczywiście.

Rewelacyjny Soundfear

Warto również wspomnieć, że przed gwiazdą wieczoru fajnie zaprezentował się krakowski Drown My Day i rewelacyjnie – kaliski Soundfear. Szalona i chora jest muza tych ostatnich, szaleni i chorzy są na żywo. To komplementy. Jeśli nie lubicie TBDM, jeśli nic was nie przekona, że zrobiliście błąd zostając wczoraj domu, sprawdźcie chociaż profil Soundfear na Facebooku i poszukajcie clipów z ich koncertów na YouTube. Będziecie zaskoczeni. 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl