Do groźnego incydentu doszło 10 sierpnia, kiedy na torze rozgrywano wyścigi. Podczas jednej z gonitw koń z Czech zrzucił jeźdźca, potem przez dziurę w ogrodzeniu wybiegł na jezdnię i pognał przed siebie. – Przerażone konie mogą być nieobliczalne. W takich chwilach one nie myślą, instynkt nakazuje im ucieczkę, bo tylko w ten sposób mogą ocalić życie - mówi Jerzy Sawka, dyrektor Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych Partynice.
Koń wyścigowy waży około pół tony, uciekając w panice może być śmiertelnie niebezpieczny nie tylko dla przechodniów, ale nawet dla kierowców. Na szczęście, tym razem nikomu nic się nie stało.
Szef Partynic podkreśla, że ogrodzenie toru jest codziennie sprawdzane. I niemal codziennie pracownicy toru trafiają na miejsca, w których siatka jest uszkodzona. Luki w płocie nie służą tylko pieszym, którzy chcą się na skróty dostać na teren toru wyścigowego. Miejscami wycinane są spore fragmenty siatki.
Jerzy Sawka: - Monitorujemy te akty szkodnictwa. Informujemy straż miejską i policję, ale nikogo z tych wandali nie złapano. Muszę zbudować wokół toru takie ogrodzenie, którego żaden koń nie sforsuje. Na to potrzebuję czasu, że o pieniądzach nie wspomnę.
Z innej perspektywy na Partynice patrzą mieszkańcy okolicy. Dla nich tor to doskonałe miejsce spacerowe. Magdalena Cichawa, mama 4-letniego Kuby, od siedmiu lat mieszka na pobliskim osiedlu Złota Podkowa. - Jeszcze nigdy wcześniej nie było takich problemów z wejściem na Partynice jak teraz – mówi kobieta. - W ubiegłym roku z sąsiadami próbowaliśmy negocjować otwarcie jakiejś dodatkowej bramy na teren wokół toru, ale zakończyło się to fiaskiem. Rozumiemy troskę dyrekcji toru o bezpieczeństwo ludzi i koni. Ale prosimy o zrozumienie dla nas. Nie chcemy wchodzić na tor wyścigowy, tylko na tereny zielone wokół toru, jest tam naprawdę sporo miejsca do spacerowania - dodaje.
Dyrektor Sawka odpiera te zarzuty. Podpowiada, że spacerowiczom udostępniony został park u zbiegu ulic Zwycięskiej i Ołtaszyńskiej. – Na torze przed południem są treningi koni wyścigowych, a po południu odbywają się jazdy rekreacyjne. Nie chcemy kolizji psich i końskich tras, bo ich konfrontacja może skończyć się nieszczęściem.
Szef Partynic zapowiada, że nowe wejścia na teren torów będą za trzy, cztery lata. W tym czasie powstanie ścieżka dla biegaczy, kładki i tunele, dzięki którym szlaki koni i ludzi nie będą się krzyżowały.
wto, jk