– Od lat chodzę do tego samego fryzjera. Zawsze leciała tam spokojna, „chilloutowa” muzyka. Fryzjer robił swoje, a ja odpoczywałem. W ubiegłym tygodniu z głośników leciał rap. Na pytanie: dlaczego, usłyszałem, że teraz mają radio internetowe, bo jest taniej. Szkoda, że taniej nie jest dla klienta, bo za ścięcie włosów zapłaciłem tyle, co zawsze – opowiada nasz czytelnik.
Okazuje się, że to nie jest odosobniony przepadek. W internecie można znaleźć radia specjalnie dedykowane salonom fryzjerskim. Fryzjerzy zamiast dużych rozgłośni radiowych wybierają małe radia internetowe. Powodem są opłaty licencyjne za odtwarzaną muzykę.
– Za radio internetowe płacę 30 złotych miesięcznie, wcześniej kosztowało to mnie grubo ponad 200 złotych – mówi Dorota Baster, właścicielka Salonu Fryzjerskiego we Wrocławiu: – Klienci zauważyli zmianę i pytają co to za radio.
U fryzjera bez przebojów
Jak chwali się jedna z internetowych rozgłośni dla salonów fryzjerskich: muzyka u nich „to nowe, niepowtarzalne utwory w wykonaniu artystów nie należących do organizacji zbiorowego zarządzania. Oznacza to, że publiczne odtwarzanie muzyki nie pociąga za sobą żadnych opłat na rzecz ZAiKS, STOART czy jakiejkolwiek innej organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Z twórcami powyższych dzieł muzycznych posiadamy uregulowane kwestie prawne i finansowe na wykorzystywanie i udostępnianie praw do ich utworów.”
– W tych rozgłośniach nie usłyszymy znanych artystów i ich przebojów. To muzyka pisana na zamówienie z przeznaczeniem dla danej branży – mówi Michał Kulig, dyr. Oddziału Stowarzyszenia Artystów ZAiKS we Wrocławiu.
– Jak ktoś chce posłuchać znanego artysty to idzie na koncert, a nie do fryzjera. Przygotowaliśmy ofertę dla salonów fryzjerskich, które miały dość płacenia wysokich tantiem i mamy duże zainteresowanie – argumentuje Ryszard Droździak, redaktor naczelny Radia Hair Trendy.
Fryzjerzy, sklepikarze i restauratorzy
Opłaty za publiczne odtwarzanie muzyki od lat budzą duże emocje. Dotyczą one fryzjerów, sklepikarzy czy restauratorów, którzy często nie wiedzą, kto i kiedy może zapukać do ich drzwi.
Według prawa wykorzystując muzykę w prowadzonym biznesie - zarówno w przypadku odtwarzania, nadawania jak i reemitowania nagrań muzycznych – przedsiębiorca, na podstawie Ustawy o prawie autorskim, zobowiązany jest do płacenia tzw. tantiem na rzecz wszystkich organizacji zbiorowego zarządzania (OZZ) chroniących prawa autorów, producentów i artystów wykonawców.
W praktyce oznacza to, że jeśli w sklepie, w restauracji czy u fryzjera jest radio i telewizor, to o pieniądze dla twórców, wykonawców i producentów audio i video może upomnieć się aż 8 organizacji - Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, Związek Producentów Audio-Video, Związek Artystów Wykonawców STOART, Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzyczny SAWP, Związek Artystów Scen Polskich, Stowarzyszenie Aktorów Filmowych i Telewizyjnych, Stowarzyszenie Filmowców Polskich oraz Stowarzyszenie Twórców Ludowych.
Fryzjer z Wałbrzycha wygrał z ZAiKS-em
O muzyce przy strzyżeniu głośno było wiosną tego roku, za sprawą fryzjera z Wałbrzycha, który zdecydował się na wojnę z ZAiKS-em. W swoim zakładzie puszczał muzykę z radia, ale nie chciał za nią płacić. Co więcej, zebrał oświadczenia klientów, którzy napisali, że w jego zakładzie nie słuchają muzyki. Zdaniem przedstawicieli ZAiKS-u, muzyka uprzyjemnia czas spędzony u fryzjera, wpływa na atrakcyjność zakładu, a to przekłada się na zyski – więc domagali się wykupienia licencji i comiesięczny opłat z tytułu tantiem dla muzyków. W sierpniu wałbrzyski fryzjer wygrał, bo sąd apelacyjny przyznał mu rację. Michał Kulig z wrocławskiego ZAiKS-u, podkreśla, że wyrok dotyczy konkretnego przypadku i nie należy go uogólniać.
tekst i fot. jr
