Gdy dwa tygodnie temu Impel wygrał po ciężkiej walce z Pałacem Bydgoszcz 3:1, wydawało się, że od tej pory może być tylko lepiej. Tymczasem minęły dwa tygodnie, a wrocławianki ponownie zagrały słabo.
Szczególnie widać to było w drugim secie dzisiejszego meczu. Gospodynie prowadziły 17:11, lecz wtedy na zagrywkę weszła Magdalena Olszówka. Nie wybrała sobie jednej zawodniczki, w którą celowała. Zagrywała na kilka siatkarek Impelu, lecz każda z nich miała kłopoty z przyjęciem piłki. Rzeszowianki nie tylko więc dogoniły wrocławski zespół, ale wygrały tego seta do 22.
– To było coś strasznego szczególnie w moim wykonaniu. Ja sama zepsułam 4 ataki, które powinnam skończyć – kajała się Joanna Kaczor. Trener Tore Aleksandersen także się zdenerwował i już do końca spotkania nie ujrzeliśmy pani kapitan Impelu na boisku.
Falowanie i spadanie
Wcale nie lepiej było w czwartym secie. Wrocławianki rozpoczęły od prowadzenia 3:0, lecz seria błędów sprawiła, że zawodniczki gości na pierwszą przerwę techniczną schodziły przy stanie 8:4 dla swojej drużyny. Takie "falowanie" trwało już do końca tej partii.
Rzeszowianki miały nawet setbola i były bardzo bliskie wywalczenia co najmniej jednego punktu, a tylko szczęście (zawodniczka gości uderzyła w siatkę) pozwoliło Impelowi wyrównać na 24:24. Potem nastąpił skuteczny podwójny blok i atak Topić i trzy punkty mogły sobie dopisać wrocławianki.
Całe szczęście, bowiem wygrana 3:2 a tym bardziej porażka, to byłaby katastrofa. W ekipie beniaminka występuje bowiem aż siedem siatkarek, które jeszcze dwa lata temu grały w II lidze, a Impel ma wkrótce walczyć w Lidze Mistrzyń!
– Nie da się ukryć, że zagraliśmy fatalnie. Mieliśmy po 6-7 punktów przewagi, które szybko traciliśmy przez własne błędy. Sami wpędzaliśmy się w kłopoty. Pod koniec ryzykowaliśmy nawet przegranie tego meczu, bo przecież tak się mogło stać, gdyby była piąta partia. Jestem zadowolony tylko z trzech punktów. Z gry cieszyć się nie mogę – złościł się norweski trener Impelu.
Impel Wrocław - Developres SkyRes Rzeszów 3:1 (25:19, 22:25, 25:19, 26:24).