- "Nie mamy nic do stracenia. To Chemik musi się okazać lepszy w tej konfrontacji, a my nie będziemy mieć psychicznego balastu" - przekonuje norweski szkoleniowiec Impelu Tore Aleksandersen.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że jego słowa będą jedynie tzw. „pobożnymi życzeniami”. Wrocławianki przegrały bowiem w bieżącym sezonie po 0:3 wszystkie trzy mecze z tym rywalem (dwa w lidze i jeden w Final Four Pucharu Polski).
Ale ostatnio mistrzynie Polski nie mają dobrej passy. W finale Pucharu Polski uległy Atomowi Trefl Sopot 2:3, a w rozgrywanym w ubiegły weekend, także w szczecińskiej Arenie Final Four Ligi Mistrzyń przegrały oba mecze 0:3 i zajęły czwarte miejsce. - "Ostatnie trzy mecze dziewczyny z Polic przegrały, więc na pewno nie są już tak pewne siebie. Myślę, że ta pewność też budowała ich drużynę. One myślały, że nikt nie może im zagrozić, więc grały pewniej i lepiej" - mówi środkowa wrocławskiej drużyny Agnieszka Kąkolewska.
Rzeczywiście wydaje się, że wrocławianki najwyższą formę przygotowały właśnie na te najważniejsze mecze. Takie choćby jak ten decydujący o awansie do półfinału, w którym grając znakomicie rozbiły 3:0 Aluprof Bielsko-Biała. - "Myślę, że na Chemik trzeba grać jeszcze lepiej niż z Aluprofem. W tej rywalizacji na pewno Chemik będzie faworytem, ale nie mamy nic do stracenia. Będziemy starały się o niespodziankę" - zapowiada kapitan wrocławskiej drużyny Joanna Kaczor.
„Impelki” do dziś pracowały nad takim opanowaniem wzajemnej komunikacji na boisku, by popełnić jak najmniej błędów w meczach w Szczecinie. - "Teraz pracujemy tylko nad szczegółami. To, nad czym pracowałyśmy przez cały sezon, teraz powinno przynosić efekty, nic ponad to nie zrobimy. Skupiamy się głównie nad lepszym zgraniem i dopracowaniem pewnych zagrań" - dodaje Kąkolewska.
A że wrocławianki grać potrafią przekonuje choćby ich postawa w dwóch setach meczów z najlepszym aktualnie zespołem Europy (zwyciężczynie Ligi Mistrzyń) Eczacibasi Stambuł w fazie grupowej tych rozgrywek. Chociaż wrocławianki przegrały oba te spotkania (0:3 u siebie i 1:3 na wyjeździe), ale pierwszego seta w Orbicie turecki zespół wygrał z najwyższym trudem 31:29, a na wyjeździe Impel potrafił już wygrać jednego seta. To świadczy, że powalczyć można z każdym.