wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. „Rok diabła” teatru Ad Spectatores. Rozmowa z Maciejem Masztalskim

W piątek 4 lipca premiera nowej produkcji Teatru Ad Spectatores, czyli "Rok diabła" w reżyserii Macieja Masztalskiego (ktory także zagra). Spektakle widzowie obejrzą 4, 5 i 6 lipca o 21.00 w gmachu Muzeum Narodowego. Bilety kosztują 25 zł i 20 zł i można je kupić przed rozpoczęciem przedstawienia.

Maciej Masztalski, reżyser spektaklu "Rok Diabła", dyrektor artystyczny Teatru Ad Spectatores

Magdalena Talik: Zawsze interesowała Pana historia, ta dawna, jak z „Trupiego synodu”, czy bardziej współczesna „Mord w domu Ipatiewa”. Tym razem inspiracją była 100. rocznica wybuchu I wojny światowej, którą zapoczątkowało zabójstwo arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. A skąd tytuł „Rok diabła”? To termin ukuty przez historyków, czy fraza wymyślona na potrzeby premiery?

Maciej Masztalski: Długo się zastanawiałem, jak nazwać to przedstawienie. Na nieszczęście, okazało się że Petr Zelenka zrobił film pod tym samym tytułem, ale pomyślałem, że nie będę się tym w ogóle przejmował. Spektakl Ad Spectatores jest wariacją na temat roku 1914, a właściwie jego pierwszej połowy – do czerwca i słynnego zamachu w Sarajewie. Szukałem czegoś, co by dobrze oddało nastrój i charakter tego czasu – a był on diabelski. Potem rozpoczęła się przecież I wojna światowa, choć ja sam nigdy nie rozróżniałem podziału na I i II wojnę światową. Dla mnie to była wojna czterdziestoletnia z dwudziestoletnim rozejmem. Takie dokładnie konflikty zdarzały się w Europie co stulecie. Różnica polegała na tym, że w Europie XX wieku zdarzyły się rzeczy ekstremalne, a w 1914 roku dobiegł końca stary porządek i rozpoczęło się szaleństwo, choć z polskiej perspektywy znowu rok 1918 – czas odzyskania niepodległości – okazał się kluczowy.

Magdalena Talik: O czym będzie spektakl?

Maciej Masztalski: To wariacja na temat trzech wydarzeń – powrotu Mona Lisy do Luwru po kradzieży z 1911 roku, ataku sufrażystek na obraz Velázqueza w National Gallery w Londynie i filmu „Fotodrama stworzenia”, ekranizacji Biblii zrealizowanej przez Świadków Jehowy. Akcja „Roku diabła” rozgrywa się w Breslau, tu powtarzają się wszystkie wymienione wydarzenia. Ktoś chce ukraść wrocławski obraz, by go zwrócić do muzeum w kraju, z którego pochodzi malarz, jak było w przypadku Mona Lisy. Wierny ze zboru w Trzebnicy chce dokręcić scenę europejską do „Fotodramy stworzenia”, bo oryginalny, ośmiogodzinny i momentami kolorowany film stworzyli Amerykanie. Poza tym są dwie sufrażystki pragnące zamalować obraz znajdujący się w muzeum, przemalowując na nim obsceniczne, ich zdaniem, fragmenty. Te Panie nie widziały wprawdzie obrazu, ale są pewne nieprzyzwoitych treści i rozczarowane, kiedy ich nie odnajdują. Postanawiają walczyć dalej, ale nie powiem, jak. Moim celem jest, aby ludzie się pośmiali i przyjemnie spędzili czas, ale to pretekst, by przypominać o wojnach, chaosie, i o fakcie, że ten świat był bardzo podobny do naszego i jak niewiele zawsze brakuje, by wszystko trafił szlag.

Magdalena Talik: Na czym jeszcze polega podobieństwo między 1914 rokiem, a 2014?

Maciej Masztalski: Europa była bez granic, ludzie wyjeżdżali na studia do Belina, Londynu, czy Paryża. Oczywiście, istniały mocarstwa, monarchie, ale Europa była wspólna, z możliwością przemieszczania się, dobrobytem. Gdyby zapytać ludzi na ulicach wielkich ówczesnych metropolii, czy Europie grozi chaos, wszyscy odpowiedzieliby zgodnie, że to niemożliwe. Tam były przywoływane argumenty, że przecież państwa europejskie są od siebie zależne gospodarczo, dokładnie tak, jak dzisiaj. Tylko idiota próbowałby tym zachwiać. Ale taki znalazł się przecież w Sarajewie. Nigdy wcześniej Europa nie zrobiła sobie tego, co w XX wieku i to być może powstrzymuje nas przed powtórką.

Magdalena Talik: Wracacie jako teatr w mury Muzeum Narodowego.

Maciej Masztalski: Rzecz dzieje się w muzeum, więc szukaliśmy czegoś, co byłoby powiązane ze sztuką. Oczywiście, w 1914 roku ten budynek nie pełnił roli muzeum, ale wyobraźnia dopowie widzom wszystko.

Magdalena Talik: Akustyka was w tym miejscu nie wystraszyła. Aktorzy zagrają z mikroportami.

Maciej Masztalski: A widzowie dostaną słuchawki, to mała zmiana, ale robiliśmy testy i inaczej by się nie udało. Patio jest wielkie, przestrzenne i dwukondygnacyjne, jak operowy plan. Można grać blisko, ale i daleko – malutkimi ludzikami, a dzięki słuchawkom publiczność usłyszy nawet szept aktorów.

Magdalena Talik: Widzowie będą angażowani w przebieg akcji?

Maciej Masztalski: Tym razem jako obserwatorzy, choć wejście na spektakl będzie niestandardowe. Jakie, nie zdradzę. Niespodzianka.

 

  

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl