Możliwości dla uczniów oraz absolwentów takich placówek prezentował cykl „Zawodowcy” przygotowany przez „Gazetę Wyborczą” we współpracy z firmami: Volvo, Wabco, Bombardier, LG Chem, Whirlpool, UTC Aerospace System, Elektrotim, Leoni, Rawlplug oraz Zespołem Szkół Teleinformatycznych i Elektronicznych, ARAW-em i urzędem miasta.
Cykl był potrzebny, bo jak mówi Tomasz Stankiewicz, dyrektor ds. personalnych w firmie Volvo Polska Centrum Przemysłowe, w naszym społeczeństwie cały czas funkcjonuje pogląd: jesteś z zawodówki, jesteś gorszy. – Młodzi ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, jak wygląda później kariera zawodowa. Nie wiedzą, jak wygląda dzień pracy, maszyny, ani jacy są ludzie. A dziś praca po szkole zawodowej to już nie brud, smar, przykręcanie i wykręcanie śrubek. To kreatywność, ciągłe dokształcanie się w firmie, a także awanse i liderowanie zespołom kilkunastu osób – zapewnia Tomasz Stankiewicz.
W zakończonym roku szkolnym do wrocławskich techników uczęszczało blisko 5,9 tys., a do zasadniczych szkół zawodowych ponad 1,3 tys. uczniów. I choć w latach 2011-2017 liczba młodych ludzi wybierających technikum wzrosła o 6 proc., to wciąż tych, którzy decydują się na liceum ogólnokształcące jest znacznie więcej. Jednocześnie na rynku brakuje osób z umiejętnościami zawodowymi, a zapotrzebowanie na specjalistów rośnie.
– Zeszły rok był rekordowy pod względem przypływu kolejnych inwestycji związanych z produkcją przemysłową. Nową halę otworzył Bombardier, a znaczące inwestycje ogłosiły koreański koncern LG Chem, Daimler w Jaworze czy Lufthansa i GE Aviation pod Środą Śląską – wymienia Ewa Kaucz prezes Agencji Rozwoju Aglomeracji Wrocławskiej – Te firmy dołączyły do grona wielu, którzy prowadzą już działalność w naszej aglomeracji i oferują pracownikom atrakcyjne warunki – dodaje Kaucz.
Generalny przedstawiciel Bombardier Transportation, Janusz Kućmin
Według danych ARAW w naszym regionie pracownik produkcji może otrzymać do 4 tys. zł brutto miesięcznej pensji, mechanik i elektryk - 5,5 tys. zł, ślusarz do 7 tys. zł, a automatyk nawet 9,5 tys. Niektóre firmy chwalą się, że u nich pensja dla najlepszych specjalistów przekracza 10 tys. zł, a oprócz wynagrodzenia pracownicy otrzymują też pakiet benefitów. Świadczenia mogą być różne - od prywatnej opieki medycznej, przez szkolenia aż do dofinansowania wypoczynku dla dzieci.
Pójście do pracy po technikum czy szkole zawodowej nie oznacza również konieczności rezygnacji ze studiów.
Przykładowo Michał Duber, z firmy HS Wrocław należącej do UTC Aerospace System pracę technologa łączy właśnie ze studiami na automatyce i robotyce. We wrocławskiej firmie dość szybko awansował, zaczynał od operatora produkcji, a dziś jest odpowiedzialny m.in. za wdrażanie produktów, dostarczanie technologii montażu i testów, projektowanie i konfigurację linii produkcyjnych, wdrażanie zmian inżynieryjnych. Dba o zgodność procesu produkcji z założeniami produktu i prowadzi szkolenia dla operatorów. Z kolei Jacek Prabucki jeszcze w technikum był mechanikiem na torze kartingowym, a na studiach rozpoczął pracę jako operator produkcji w Wabco. Dziś jest dyrektorem Zakładu Regeneracji Produktów (Wabco Reman) w Stanowicach koło Oławy.
– Rozumiem wyzwania i perspektywę pracowników produkcyjnych, ponieważ sam pracowałem w tej roli. Mam też przekonanie, że stanowią oni potężną siłę każdego zakładu produkcyjnego, a zmotywowani pracownicy to koło zamachowe do osiągania tego, co dla innych może być tylko marzeniem – mówi Prabucki.
Jakub Kępka, stanowisko dyrektora Zakładu Stacji Elektroenergetycznych w Elektrotimie objął już 10 lat po skończeniu technikum. A w firmie zaczynał jako stażysta. – W mojej pracy najbardziej podoba mi się różnorodność, bardzo fajny zespół, bezpośredni kontakt z klientem, a więc z wieloma osobami. Nie siedzę za biurkiem, za każdym razem mam nowe wyzwania i trudności do pokonania, nie ma rutyny – zaznacza.
Przykłady intensywnego rozwoju znajdziemy również w wielu innych wrocławskich firmach.
– Cenimy u osób aplikujących potencjał liderów. Szukamy takich, które będą chciały piąć się po szczeblach kariery i zostać doskonałym menedżerem – mówi Agnieszka Ałykow, koordynator do spraw komunikacji we wrocławskim oddziale Whirlpool. – Przyszły pracownik Whirlpoola powinien być osobą komunikatywną i zaangażowaną, gotową na wyzwania. Ważna jest także dobra znajomość języka angielskiego ze względu na fakt, że jesteśmy międzynarodowym koncernem. Ta ostatnia umiejętność wymagana jest przede wszystkim u pracowników biurowych, choć są w firmie osoby, które zaczynały od stanowisk produkcyjnych, a dziś są menedżerami.
– Wrocławscy pracodawcy bardzo dużo pieniędzy i czasu inwestują w szkolenie pracowników. Samodzielnie ponoszą też koszty przebranżowienia – podkreśla Ewa Kaucz, prezes ARAW.
Na tym, by zwiększyć prestiż kształcenia zawodowego we Wrocławiu zależy również Departamentowi Edukacji Urzędu Miasta. – Zamierzamy w coraz większym stopniu angażować w ten proces pracodawców. We współpracy z Dolnośląskim Wojewódzkim Urzędem Pracy planujemy stworzyć system prognozowanych potrzeb rynku pracy – zapowiada szef departamentu Jarosław Delewski.
Wrocław w poszczególnych placówkach zamierza rozwijać model kształcenia dualnego, w ramach którego uczniowie zasadniczej szkoły zawodowej mają zapewnione co najmniej dwa dni w tygodniu praktycznej nauki zawodu u pracodawcy przez cały okres nauki. Są zatrudnieni na podstawie umowy o pracę i otrzymują określone wynagrodzenie. Taki model świetnie sprawdza się w Niemczech, a w naszym mieście funkcjonuje choćby w Zespole Szkół Zawodowych przy ul. Dawida.
Departament Edukacji za pośrednictwem Centrum Kształcenia Praktycznego realizuje również projekt „Zawodowy Wrocław”. Bierze w nim udział 700 uczniów z 13 wrocławskich szkół zawodowych.
Korzystano z tekstów Gazety Wyborczej w ramach cyklu „Zawodowcy”
Więcej o możliwościach oferowanych przez wrocławskich pracodawców oraz szkoły czytaj w serwisie specjalnym „Wyborczej”.