Magdalena Talik: Zacznijmy od tego, co najpierw zobaczą wrocławianie, czyli od plakatu promującego tegoroczną 52. edycję festiwalu Wratislavia Cantans. Przykuwa uwagę.
Giovanni Antonini: Chciałem czegoś, co poruszy ludzi, a plakat został zainspirowany obrazem Caravaggia „Głowa Meduzy”.
Niektórym wydaje się niepokojący.
Bardziej chodzi o interpretację, bo każdy z nas widzi rzeczy w inny sposób. Dla mnie te usta mówią albo śpiewają. Oczywiście, meduza sama w sobie jest bardzo dramatyczna. Ta odcięta głowa, z której tryska krew, przerażające oczy, węże wychodzące z głowy zamiast włosów. Ale jednocześnie przywodzi na myśl świat teatru, a skoro mówimy o idei tegorocznego festiwalu – recitar cantando – podczas którego będzie wiele operowych elementów, ten plakat może także sugerować maskę teatralną. Plakat spodobał mi się także dlatego, że potrzebowałem czegoś w ruchu, te usta coś mówią, może śpiewają i jest to ekspresja charakterystyczna dla teatru.
Tegoroczne motto to Recitar cantando. Jak wytłumaczyłby Pan niewtajemniczonym to pojęcie?
To historyczny termin, wywodzący się z kręgu tzw. Cameraty florenckiej, gdzie pod koniec XVI wieku zwrócono się ku greckiej kulturze, wskrzeszając starożytną tragedię grecką i przyznając literaturze, poezji i muzyce równorzędną pozycję. Działo się to w czasach, gdy muzyka pisana była w tak skomplikowany sposób, że zrozumienie tekstu wymagało sporej wiedzy. Wiele zmieniła kontrreformacja, gdy katolicy, przeciwni reformacji, wyznaczyli nowe zasady, decydując, że muzyka musi przemawiać bardziej bezpośrednio i w prostszy sposób. Najlepszą tego realizacją okazała się słynna Missa Papae Marcelli, skomponowana przez Giovanniego Pierluigiego da Palestrina, w której ludzie rozumieli tekst, nie tracąc zarazem wysokiej klasy sztuki kontrapunktu. Terminu „recitar cantando” użył po raz pierwszy Emilio de Cavalieri z Cameraty florenckiej. Zwrócił tym samym uwagę, że najważniejszą rzeczą jest tekst (zresztą krąg florenckich uczonych stanowili w przeważającej większości literaci), komponował także opery. Nieprzypadkowo rozpoczniemy tę edycję i zamkniemy dziełem operowym. Najpierw będzie to opera „Il ritorno d’Ulisse in patria” (Powrót Ulissesa do ojczyzny) Claudia Monteverdiego, bo temu kompozytorowi zawdzięczamy pierwsze arcydzieła tej formy muzycznej, a na koniec festiwalu – „La clemenza di Tito” (Łaskawość Tytusa) Wolfganga Amadeusza Mozarta, w którego twórczości idealnie można zaobserwować, że muzyka nigdy nie występuje wbrew tekstowi i odwrotnie.
Spełni się zarazem Pana marzenie, by operę pokazać w budynku Opery Wrocławskiej.
To będzie wprawdzie wykonanie koncertowe Mozartowskiej „Łaskawości Tytusa”, ale, rzeczywiście, zależało mi, by opera wybrzmiała w idealnym dla tego wydarzenia miejscu. Ciągle zresztą odkrywam nowe miejsca dla festiwalowych koncertów. Nie tylko zresztą kościoły.
Kiedy rozmawialiśmy po raz pierwszy, pytałam, czy zapoznał się Pan ze skarbami muzycznymi Biblioteki Uniwersyteckiej na Piasku. Odparł Pan wówczas, że jeszcze nie, ale w międzyczasie nadrobił Pan tę „zaległość”. Jeden z koncertów festiwalu to właśnie utwory z wrocławskich zbiorów.
Jest we Wrocławiu wiele włoskich ksiąg z XVII, a podczas koncertu zabrzmi utwór, którego zapis znajduje się tylko w Bibliotece Uniwersyteckiej. Co ciekawe, nawet sporo Włochów, z którymi rozmawiam o tych zbiorach, nie wie, że oryginały utworów są do wglądu właśnie we Wrocławiu. Chętnie o tym opowiadam, podobnie zresztą jak o festiwalu Wratislavia Cantans. Reakcja jest bardzo pozytywna, a od niedawna także wiele osób pyta: „Wrocław? Tam gdzie jest nowa sala koncertowa?”. Narodowe Forum Muzyki przyciąga krok po kroku, to także doskonała reklama dla festiwalu.
Są nią także nazwiska wykonawców. Po raz kolejny przyjeżdża do Wrocławia John Eliot Gardiner, który wykonaniem opery Claudia Monteverdiego otworzy festiwal.
I właśnie w NFM nagra tę operę live. Dobrze gościć go ponownie, w ubiegłym roku nie mógł poprowadzić II części wieczoru z Bachowską Pasją według świętego Mateusza, teraz melomani powinni ucieszyć się w dwójnasób.
Powodów do zadowolenia będzie więcej. Sporo muzyki Oliviera Messiaena w programie (jeden z koncertów pod dyrekcją Marzeny Diakun, wrocławskiej dyrygentki robiącej światową karierę), zwłaszcza w zestawieniu z utworem profesor Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil, która studiowała u mistrza.
Twórczość Oliviera Messiaena brałem go pod uwagę już od jakiegoś czasu, a w tym roku przypada 25. rocznica jego śmierci. Fascynuje mnie jego religijność, ale i witalność, sensualność, radosne podejście do życia, do wiary.
To Pana piąty festiwal jako dyrektora artystycznego. Czuje się Pan bardziej doświadczony, dobierając program?
Z pewnością. Znam lepiej miejsca, potrzeby, oczekiwania publiczności, ale i to, co można jej zaproponować, czy sposób, w jaki należy ją pozytywnie zaskoczyć. Widzę też związek między moimi osobistymi poszukiwaniami w muzyce i tym, jak pragnąłbym, by festiwal się rozwijał. Widzę, że np. repertuar, nad którym pracuję ze swoim zespołem Il Giardino Armonico, okazuje się użyteczny także dla festiwalu. Ale myślę także więcej o muzyce współczesnej, Wratislavia Cantans to w końcu wydarzenie poświęcone nie tylko muzyce dawnej.
O 52. edycji festiwalu Wratislavia Cantans przeczytacie w Festiwal Wratislavia Cantans 2017. Już od 7 września.
Międzynarodowy Festiwal Wratislavia Cantans 2017
Koncert / KlasycznaWrocław - różne lokalizacje wg programu dnia
Rozmawiała: Magdalena Talik
Zdjęcia: Tomasz Walków
Giovanni Antonini