Jest obecnie, obok Krystiana Zimermana, najbardziej rozpoznawalnym polskim pianistą na świecie, regularnie koncertuje i nagrywa płyty dla prestiżowych światowych wytwórni. Jest prawdziwym obywatelem świata. Urodził się w Warszawie w polsko-węgierskiej rodzinie, umuzykalnionej, bo siostra Dorota jest utalentowaną skrzypaczką i wspólnie z bratem chętnie koncertują (nagrali nawet płytę). Kiedy miał sześć lat wspólnie z rodzicami wyemigrowali do Francji, na wakacje Anderszewscy jeździli zaś na Węgry, gdzie mieszkała rodzina pianisty ze strony matki. Do Polski przyszły artysta wrócił jako 14-latek, który musiał de facto na nowo uczyć się języka i, jak wspomina, przetrwał szkołę (liceum muzyczne) dzięki kolegom, którzy autentycznie kochali muzykę.
Kiedy w 1987 roku wyjechał na stypendium do Los Angeles przekonał się, że styl edukacji w Stanach Zjednoczonych zupełnie mu nie odpowiada. Zwłaszcza taki, w którym profesor jest gwiazdą, a każdy z jego studentów marzy o wygraniu wielkiego konkursu. Kiedy Anderszewski wrócił do Polski znajomi pytali z niedowierzaniem, czy przypadkiem nie został wyrzucony z zajęć. Pianista miał jednak zupełnie inny pomysł na własną karierę. Nie interesował go Konkurs Chopinowski, bo nie wyobrażał sobie ćwiczenia przez kilka lat utworów jednego tylko kompozytora.
(Nie) wygrać konkursu w Leeds
Zamiast warszawskiego wybrał prestiżowy konkurs w angielskim Leeds, bo tam miał sporą dowolność w doborze repertuaru. Kiedy przeszedł do III etapu zagrał arcytrudne Wariacje na temat walca Diabellego Beethovena, a zaraz po nich Wariacje op. 27 Weberna. Drugiego utworu nie skończył grać, zszedł ze sceny przerywając jednocześnie swój udział w konkursie. Organizatorka przekonywała go, by wracał na scenę, bo ludzie oszaleli na jego punkcie i może wygrać konkurs, ale decyzja Anderszewskiego była nieodwołalna. Był pewien, że wykonanie było fatalne, katastrofalne. Konkursu wprawdzie nie ukończył, ale o jego grze w Leeds wieść rozeszła się lotem błyskawicy. Posypały się oferty koncertów, w tym debiut w londyńskim Wigmore Hall i zaczęła światowa kariera. Wspierana z czasem przez zafascynowanych jego talentem ludzi z branży, m.in. wybitnego reżysera Bruna Monsaingeona, który Anderszewskiemu poświęcił dwa dokumentalne filmy. W pierwszym zarejestrował nagrywanie Wariacji Diabellego, w drugim towarzyszył pianiście z kamerą podczas podróży, jaką artysta odbywał wraz z rodziną i przyjaciółmi specjalnie wynajętym w Polsce wagonem kolejowym.
Zagrać Chopina? Niekoniecznie
Piotr Anderszewski jest konsekwentny, jeśli chodzi o dobór repertuaru. Gra wyłącznie te utwory, do których ma głębokie przekonanie. Nie czuje Koncertu fortepianowego Czajkowskiego, kocha koncerty Mozarta. Nie jest chopinistą, ale nagrał zaskakujący album z Mazurkami. Kocha Bacha, Beethovena, Schumanna, doskonale gra Bartóka. Od lat nie mieszka w Polsce. Najpierw na swoją destynację wybrał Londyn, ale stamtąd dosłownie uciekł do Paryża, potem zauroczyła go Lizbona. Celebruje przyjaźnie, uwielbia gotować i podobno, gdyby nie był pianistą, chętnie zostałby redaktorem piszącym kulinarne przewodniki. Póki co jednak, szczęśliwie, nie zmienia profesji.
Piotr Anderszewski we Wrocławiu
We Wrocławiu Piotr Anderszewski gościł z koncertami kilkakrotnie. Po raz pierwszy w 2000 roku uświtniając galę rozdania Wrocławskiej Nagrody Muzycznej, potem w 2007 roku z Kremeratą Baltiką w Filharmonii Wrocławskiej, gdzie zagrał koncerty fortepianowe Haydna i Mozarta, następnie w 2015 roku podczas gali inaugurującej otwarcie Narodowego Forum Muzyki. Teraz pianista wystąpi podczas dwóch wieczorów z dwoma wrocławskimi zespołami.
W sobotę 19 listopada będzie od fortepianu dyrygował Orkiestrą Leopoldinum w dwóch koncertach Mozarta (G-dur KV 453 oraz c-moll KV 491), a 20 listopada z Kwartetem Lutosławskiego koncert A-dur KV 414. Są jeszcze bilety (na drugi z koncertów już ostatnie) i naprawdę warto skorzystać z tej okazji słuchając jednego z najciekawszych polskich pianistów.