To był prawdziwy pokaz siły mistrza. Niepokonana od początku sezonu drużyna Panthers zdeklasowała na Stadionie Olimpijskim swoich półfinałowych rywali z Warszawy. Choć to gospodarze byli wyraźnymi faworytami tego starcia, to nawet licznie zgromadzeni kibice na trybunach nie sądzili, że będzie to aż tak jednostronne widowisko.
Balans między obroną a atakiem
Przez wszystkie kwarty znakomicie spisywały się obie formacje – obronna i ataku. Ostoja defensywy Kamil Ruta, wraz ze swoimi kolegami nie dopuścili do straty ani jednego punktu przez cały mecz. Twarda gra, ale zgodna z przepisami, szybko zgasiła zapał przyjezdnych i ich nadzieję na korzystny wynik. Z kolei różnorodność zagrań w ataku pozwoliła nabić licznik punktowy blisko pięćdziesięcioma oczkami.
„Matka” wraca w wielkim stylu
Powracający po kontuzji Patryk Matkowski był głównym aktorem widowiska. Jego trzy przyłożenia pokazały, że po urazie nie ma śladu i nadal będzie jednym z liderów drużyny w końcówce tego sezonu.
Pantery w Superfinale po raz czwarty z rzędu zmierzą się z Seahawks Gdynia. Dwukrotnie lepszy okazywał się zespół Jastrzębi, ale w zeszłorocznej potyczce to Panthers odnieśli wysokie zwycięstwo. Także i w tym roku będą zdecydowanym faworytem do obrony tytułu mistrza Polski.
Panthers Wrocław – Warsaw Eagles 49:0 (21:0, 14:0, 7:0,7:0)
