Spotkanie, w którym ponownie dominował zespół Panthers, rozpoczęło się nerwowo dla obu drużyn, które popełniały dużo błędów. Goście co chwilę tracili piłkę podczas próby wykonania podania, ale gospodarze nie potrafili tego wykorzystać. Nerwowość w formacji ataku wynikała z nieudanych akcji biegowych w wykonaniu Jamala Schultersa, czołowego gracza Panter.
Obowiązki Amerykanina przejął jego rodak, Deante Battle, który po zaledwie dwóch dobrych biegach doprowadził atak wrocławian pod samą linię strefy punktowej. Do przerwy Panthers prowadzili 20:0 i wiadomo już było, że nie oddadzą tego spotkania przedostatniej drużynie w tabeli.
Pomimo tego, że to miejscowi spisywali się lepiej od swoich rywali, to mecz cały czas toczył się głównie w środkowej części boiska. Gdy Panterom udało przedrzeć się pod strefę punktową, Zagłębie robiło co mogło, aby powstrzymać ataki wrocławian. W jednej z akcji, kiedy Dawid Pańczyszyn ustawiał się do kopnięcia, trener Steelers krzyknął nawet z całej siły – "skuś baba na dziada". Nie pomogło i Panthers mogli cieszyć się kolejnymi punktami.
Swój kunszt Pantery pokazały dopiero w drugiej połowie zdobywając kolejne 34 punkty, w tym aż dwukrotnie przyłożeniem po przechwytach, podobnych do tych z pierwszej kwarty meczu.
Po serii spotkań na własnym terenie wrocławianie już 1 czerwca zagrają rewanżowy mecz z Eagles w Warszawie. Obecnie Panthers mają na swoim koncie 4 zwycięstwa i 2 porażki.
SR/mic
