Astronomiczne statystyki
MPK zatrudnia obecnie 785 kierowców na umowę o pracę oraz 83 na umowę zlecenie i 566 motorniczych na umowę o pracę oraz 35 na umowę zlecenie. Firma w każdy dzień roboczy do obsługi linii potrzebuje 203 składy tramwajowe oraz 311 autobusów. Wykonują one w ciągu 24 godzin nawet 9000 kursów i pokonują około stu tysięcy kilometrów, co pozwoliłoby 2,5 razy okrążyć Ziemię wzdłuż równika.
- Rzeczywiście, naszą pracę mierzymy w iście astronomicznych liczbach. Przy takiej skali zadań nieraz nie sposób zrealizować sto procent usługi - przyznaje Agnieszka Korzeniowska. – Niezrealizowane kursy zdarzają się, choć jest to tylko mały odsetek. Przyczyny są różne, najczęściej są to zdarzenia losowe (wypadki, kolizje, zablokowane torowisko), bywa że nieprzewidziane zjazdy powodują awarię, najrzadziej powodem są braki kadrowe – mówi Agnieszka Korzeniowska, rzecznik prasowa MPK Wrocław.
Ile kursów traci MPK ?
Statystki pokazują to dokładniej. Weźmy np. pod uwagę początek września, czyli najbardziej gorące dni w roku dla MPK Wrocław. W pierwszy dzień roku szkolnego dla tramwajów zaplanowano dokładnie 3803 kursy. Na pierwszej zmianie obsługiwało je 191 składów tramwajowych. Wszystkie wyjechały z zajezdni. W trakcie dnia, głównie z powodów losowych MPK utraciło z tych kilku tysięcy kursów jedynie 15. Na liniach autobusowych zaplanowano natomiast ponad 5500 kursów. Wszystkie autobusy wyjechały z zajezdni, odnotowano jedno opóźnienie wyjazdu z bazy podczas trzech zmian pracy. W trakcie doby autobusy łącznie straciły 8,75 kursu.
A co to znaczy stracony kurs? Najogólniej-niewykonany, czyli taki, który był w rozkładzie jazdy ale pojazd nie pojawił się na przystanku. Zdarza się tak, jeśli np. torowisko tramwajowe zostało zablokowane przez wypadek samochodowy. Jeżeli taka blokada trwała 30 minut to na trasie gdzie kursują tramwaje co 6 minut MPK z powodu oczekiwania ma 4 stracone kursy.
Niewykonane kursy mogą pojawić się także z powodu usterki. Choćby przebitej opony. Dlatego w pogotowiu czekają tzw. pojazdy awaryjne. Wyjeżdża na trasę, aby zastąpić ten uszkodzony. Niestety przy nagromadzeniu kilku zdarzeń i godzinach szczytu nie zawsze kierowca jest wstanie na czas zastąpić uszkodzony pojazd a to też jest utrata kursu.
Kar nie ma, ale nie ma też wypłat
- Miasto, jako organizator transportu zbiorowego bardzo dokładnie monitoruje to u wszystkich firm przewozowych, łącznie z MPK. Z danych, które pozyskujemy od spółek, wynika że stracone kursy to tylko promil w skali wszystkich przewozów i mieści się w granicach błędu statystycznego – mówi Wojciech Adamski, wiceprezydent Wrocławia. - Naturalnie żaden z przewoźników nie otrzymuje wynagrodzenia za taki stracony kurs – dodaje.
Brak wynagrodzenia jest sam w sobie dla firmy przewozowej kara i liczone jest to jako strata. Nie tylko we Wrocławiu jest to tak zorganizowane. - Za stracony kurs dodatkowych kar nie naliczamy. Wystarczającą karą dla przewoźników jest po prostu to, że nie wypłacamy pieniędzy za niewykonane zadanie. W każdym mieście i u nawet najlepszego przewoźnika może się to zdarzyć – mówi Igor Krajnow, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie. W Krakowie są kary finansowe za stracone kursy, ale tylko te z winy przewoźnika. Tam jednak MPK może liczyć na częściowe wypłaty za przejazdy, które zostały utracone z przyczyn losowych.
Nowe autobusy to większa niezawodność
W połowie przyszłego roku na ulicach Wrocławia będzie około 120 najnowszych autobusów. Zresztą, te które pozostaną w zajezdni MPK też nie będą wiekowe. – Po uruchomieniu linii przez podwykonawcę i dostawie wszystkich solarisów najstarszy nasz autobus będzie z 2000 roku – mówi Agnieszka Korzeniowska z MPK.
Nowe pojazdy to większa niezawodność komunikacji miejskiej. – Wysłużone pojazdy częściej trzeba naprawiać, częściej muszą zjeżdżać awaryjnie na zajezdnię. Łatwiej stracić kurs i ponieść starty – wyjaśniają w MPK.
Czytaj również: MPK Wrocław: solarisy zastąpią stare jelcze i ikarusy
Przewoźnik, który przejmie od MPK w 2015 roku kilkanaście linii autobusowych już rozgląda się za lokalizacją zajezdni dla nowych autobusów i myśli o organizacji pracy we Wrocławiu. – Mamy spore doświadczenia z Warszawy gdzie obsługujemy linie komunikacji miejskiej. Stawiamy na jakość, szkolenia kierowców i bezpieczeństwo. Mamy jedyny w Polsce autodrom (przyp. red. specjalny tor do doskonalenia jazdy autobusami) i własną szkołę dla kierowców. Swoim pracownikom we Wrocławiu zapewnimy też umowy o pracę – zapowiada Marcin Kucharski, dyrektor ds. rozwoju z firmy ITS Michalczewski.jk