wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 03:02

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Klara Schulz na tropie - rozmowa z Nadią Szagdaj

Nadia Szagdaj stworzyła Klarę Schulz, przebojową panią detektyw z Breslau, której przed rozwiązaniem sprawy nie powstrzyma zasznurowany gorset ani społeczne konwenanse. Klara jest odważna, zadziorna i właśnie w najnowszym tomie „Kronik Klary Schulz. Grande finale” wyjaśnia tajemnicę, która zrujnowała jej dzieciństwo. 

Reklama

Agnieszka Kołodyńska: Kiedy sięgałam po Twoją pierwszą książkę o Klarze Schulz zastanawiałam się, czy konkurujesz z Markiem Krajewskim. Jednak „Kroniki” okazały się czymś zupełnie innym.

Nadia Szagdaj: – Wiele osób tak myślało i wiele, dopiero po przeczytaniu całej trylogii, doszło do wniosku, że jednak nie ścigam się z panem Markiem Krajewskim. Zaczęłam interesować się historią Wrocławia, gdy byłam jeszcze nastolatką. Zabrałam się za zgłębianie przeszłości od własnych okolic. Chciałam wiedzieć, kto koło mnie mieszkał, jak wyglądały dawniej okolice pl. Grunwaldzkiego i mostu Szczytnickiego. Z tej pasji narodziły się marzenia o podróżach w czasie. Jedyną możliwością, by przenieść się w czasie, było napisanie książki. W pierwszych książkach opisywałam Wrocław w krzywym zwierciadle. Był to Wrocław z przyszłości, wyobrażenie o nim. Potem wpadłam na pomysł, by stworzyć postać kobiety, początkowo nie była żadną detektyw, która przypadkowo zajęła się sprawą prowadzącą ją w przeszłość. Przedstawiłam ten pomysł w moim wydawnictwie i wtedy okazało się, że możemy zrobić z niej panią detektyw, a akcję umieścić na początku XX wieku. Ja chciałam pisać o wieku XIX, ale nie był on tak ciekawy architektonicznie. Powstała więc trylogia poprzedzająca książkę, która ukaże się w przyszłym roku.

Trylogia o Klarze Schulz jest bardzo spójna. Pisząc pierwszy tom, wiedziałaś, jak zakończy się trzeci?

– Tak. Zadaniem trylogii było oswojenie czytelników z postacią, ze zjawiskiem, jakim jest detektyw w spódnicy. Zwłaszcza że żadna z niej panna Marple, tylko przebojowa kobieta. Te trzy książki są niejako wstępem do tej czwartej, z którą przyszłam do wydawnictwa.

Ostatni tom „Grande finale” kończy się w zagadkowy sposób. Nie chcę zdradzać zakończenia, ale czy w czwartej książce spotykamy się z Klarą?

– Nie mogę tego powiedzieć, rzeczywiście zakończenie nie jest jasne i właściwie nie wiadomo, co się stało, ale czy powrócę, czy nie powrócę do postaci Klary, dopiero się okaże. Mogę jedynie powiedzieć, że zostanie Gabriel, jeden z moich ulubionych bohaterów.

[KONKURS] Wygraj  "Kroniki Klary Schulz"

Jak przygotowujesz się do pisania „Kronik”? Spędzasz czas w archiwach, wertujesz stare wydania gazet, ksiąg adresowych?

– Tak, to już standard. Aczkolwiek po kilku dniach spędzonych w archiwum człowiek tak wchodzi w tę przeszłość, że już potem sięga tylko po przypominacze – notatki, zapiski. Właśnie w tej chwili jestem w trakcie pisania współczesnej książki, której akcja rozgrywa się w roku 2014. Piszę o dziennikarce, która zaczyna prowadzić prywatne śledztwo, zupełnie niezwiązane z jej pracą. Oczywiście pakuje się w kłopoty, podobnie jak Klara. Zbudowanie akcji w mieście, które mnie otacza aktualnie, wymaga ode mnie dużo więcej pracy i zaangażowania. Jestem tak bardzo „cofnięta w czasie” o te 100 lat, że dla mnie współczesność jest czymś zupełnie nowym. Żeby napisać o Domu Handlowym Podwale musiałam tam pojechać, obejść, sprawdzić, co tam jest napisane na drzwiach… Współczesnych zdjęć obiektów nie ma wiele, jeśli chodzi o stare zawsze jakaś archiwalna fotografia znajdzie się. A jeśli nie – to od czego jest wyobraźnia?

Jesteś osobą wielu talentów – śpiewasz, grasz, piszesz, filmujesz, fotografujesz. Masz także dwoje małych dzieci. Jak udaje Ci się łączyć swoje pasje ze zwykłym życiem?

– W kolejności wygląda to tak: najpierw pisanie, potem filmowanie, robienie zdjęć komercyjnie, a na samym końcu muzyka. Zeszła do podmiotu wypełniającego każdą inną sztukę, mimo że jest to moje wykształcenie. Jestem naprawdę gruntownie wykształcona muzycznie – od siódmego roku życia na scenie, ze smyczkiem w dłoni najpierw, potem na scenie wokalnej. Tak naprawdę świat muzyków jest odstręczający. Nie ma w nim tego dobrego, co widzę wśród pisarzy. Autorzy oczywiście też ze sobą konkurują, ale jednocześnie potrafią być otwarci, rozmawiać normalnie. Pisarki, które poznałam w trakcie pracy nad serią, jak Agnieszka Miklis, Marta Mizuro czy sama Olga Tokarczuk, mogą doradzić, wyciągną pomocną dłoń. Może niekoniecznie polecą mnie w wydawnictwie, bo każdy pilnuje swojego terenu, i świetnie to rozumiem, ale szczerze można z nimi porozmawiać na tematy literackie. Bez niedomówień, niesnasek. W świecie muzycznym jest dokładnie na odwrót. Jeżeli ktoś osiąga sukces, a inny muzyk nie widzi w tym drogi do własnego sukcesu, to ignoruje tę osobę, udaje, że nie zna, nie chce się z nią zadawać. Przeżywałam takie sytuacje przez ponad 20 lat i naprawdę nie chciałabym nigdy więcej do tego wrócić. To, co teraz robię, robię dla siebie i dopiero odnajduję przyjemność z wykonywania muzyki. Śpiewam przed publicznością, która mnie nie ocenia, ale się cieszy, że może mnie słuchać. To nie są komercyjne występy, ale takie, które dają mi radość. Wybieram sama repertuar, nie stresuję się i to jest przyjemne. Przy okazji wszyscy wiedzą, że to śpiewa pisarka i wydaję im się taka egzotyczna (śmiech). A zaczynałam przecież od muzyki. Kiedy pisałam moją debiutancką książkę, czyli „Przepowiednię”, będąc jeszcze na uczelni, to wtedy całe środowisko śmiało się ze mnie. Nie mówię tu o moich koleżankach i kolegach, ale o pedagogach. Uważam, że takie traktowanie studentów jest po prostu niesprawiedliwe.

Dlaczego zdecydowałaś się pisać kryminały? To Twój ulubiony rodzaj literatury?

– Niezupełnie. Wolę thrillery, zagadki bliskie horrorowi nawet. Fascynuje mnie horror, choć jeszcze nigdy żadnego nie napisałam. Mój wydawca na razie nie jest zainteresowany takim gatunkiem. Moim ulubionym pisarzem jest Stephen King, po nim Arthur Conan Doyle i Maurice Leblanc, twórca postaci Arsene’a Lupina. To klasyka. Lubię też „Milczenie owiec” Thomasa Harrisa. Stworzył on niesamowite postaci, choćby Hannibala Lectera, którego niektórzy uważają za realnie istniejącego przestępcę.

Twoja bohaterka Klara Schulz, mimo że żyje na początku XX wieku, jest bardzo nowoczesna. Ile Klara ma z Ciebie samej?

– Chyba wszystko, choć może nie jestem tak przebojowa jak ona. Mowa jej ciała, osobowość, charakter, szczególnie jego nie najpiękniejsze cechy, kochliwość… Tak to ja. Mój mąż to jakoś przegryzł, że mówię o tym otwarcie (śmiech). Imię i nazwisko stworzyłam, wzorując się na postaci z tamtych czasów, którą bardzo cenię. Przez całe życie podziwiałam Klarę Schumann, niemiecką pianistkę i kompozytorkę, żonę Roberta Schumanna. Klara Schulz dlatego ma tyle ze mnie, bo łatwo mi opisać samą siebie, pokazać moje emocje, łatwiej jest mi przyznać się do błędów, niż je komuś wytknąć.

Klara łamie schematy, nie daje się wtłoczyć w obowiązujące konwencje. To był świadomy zabieg?

– Tak. Mam przykłady podobnych do niej kobiet w rodzinie, wyjątkowych kobiet, choć działających na zupełnie innych polach. Kobiety w policji pojawiały się już w 1908 roku w Berlinie. Asystentki policyjne jeździły już na miejsca zbrodni, nie zajmowały się wyłącznie zapisywaniem ustaleń ze śledztwa, ale uczestniczyły w dochodzeniu. W książce bohaterowie mówią swobodnym i współczesnym językiem. Nie chciałam silić się na sztuczną archaizację języka, bo nie miałoby to sensu. Przecież ludzie w swoich czasach rozmawiali także sobie współczesnym językiem. Dzięki temu rozumiemy bohaterów, wiemy, o co im chodzi. Wydaje mi się, że za tę współczesność czytelnicy polubili Klarę. Podbiła męską część publiczności, choć wydawało mi się, że to kobiety będą bardziej ją lubić.

Wrocław w Twoich książkach jest piękny, światowy. Nie ma tu plugawych zaułków z typami spod ciemnej gwiazdy. Lubisz Wrocław?

– Starałam się wejść w Breslau w klimacie kryminału, ale jednocześnie pokazać, jak bardzo mi się to miasto podoba. Nie chciałam z niego robić siedliska zła. Wrocław jest piękny i boli mnie, gdy widzę, że są ludzie, którzy go nie szanują. Mażą po ścianach wyremontowanych kamienic, wyprowadzają psy na chodniki i nie sprzątają po nich. Staram się przedstawić Wrocław poetycko, pokazać świetność dawnego Breslau, jego architektury, uświadomić czytelnikom, jak dynamicznie miasto się rozwijało, zmieniało, przebudowywało. Do dziś przecież podobają się nam właśnie dawne miejsca i ubiegłowieczna architektura.

Nadia Szagdaj, wrocławska autorka kryminałów retro, będzie gościem salonu Empik w DH Renoma w piątek, 13 marca, o godz.18. Wstęp wolny.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl