wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Mela Koteluk na żywo

Mela Koteluk wystąpiła w niedzielę wieczorem (23 listopada) w klubie Eter. Niedowiarkom, którzy wątpili w to, czy artystka zdoła wypełnić tak duży klub, powinno być teraz trochę głupio. 

Reklama

Albowiem Eter – i nie jest to psuty frazeologizm – dosłownie pękał w szwach. Takiego tłumu nie było tam od bardzo, bardzo dawna. Nawet Behemoth zgromadził o wiele mniejszą widownię.

Co ciekawe, a może właśnie głęboko oczywiste i banalne, na Melę przyszły przede wszystkim kobiety. Nie dziewczyny, ale kobiety. Nawet nie licealistki, raczej studentki – i panie odrobinkę – na oko! – starsze. Mężczyźni, owszem, też wpadli do klubu, ale raczej jako tzw. osoby towarzyszące. Niektórzy spięci, w marynarkach i pod krawatami, jakby podczas bardziej uroczystych randek, inni na większym luzie, ale gdy przychodziło do grupowych śpiewów, a było po temu przynajmniej kilka okazji, faceci wymiękali i w Eterze słychać było niemal wyłącznie potężny chór damskich altów i sopranów.

Ulotne melodie

Mela Koteluk ma w swoim dorobku tylko dwie płyty, ta druga wyszła raptem tydzień temu, setlista tego koncertu nie mogła być więc bardzo długa. Ale i tak jej zasadnicza część, ta bez bisów, zawierała aż 18 pozycji. Artystka postawiła na nowy repertuar, ze świeżo wydanych „Migracji” usłyszeliśmy więc takie piosenki jak „Stan dusz”, „To nic”, „Żurawie origami”, „Fastrygi”, „Jak w obyczajowym filmie” i jeszcze siedem innych, a więc niemal wszystkie, które znalazły się na płycie (łącznie z utworem „Wielkie nieba”, który trafił na jej specjalną, dwudyskową edycję). Debiutancki „Spadochron” reprezentowały z kolei takie kompozycje jak otwierająca cały występ „Dlaczego drzewa nie mówią”, „Działanie bez działania”, „Nie zasypiaj” „Stale płynne” i – rzecz prosta – utwór tytułowy, na bis zaśpiewany jeszcze raz w innej, spokojniejszej wersji, oraz „Melodia ulotna”, przyjęta przez publikę z najprawdziwszą euforią (to właśnie tu można sobie było pośpiewać z Melą, ale i w „Stale płynnych” i „Nie zasypiaj” również).  

Było gorąco

Fajny to był koncert. Gdy Mela sięgała do najnowszego repertuaru atmosfera co prawda nieco przygasała, ale gdy śpiewała piosenki bardziej znane – w Eterze było bardzo gorąco. Artystka emanowała dobrym samopoczuciem, chętnie mówiła do publiczności, skracała dystans, wypadała naturalnie i bardzo sympatycznie. Jedyny minus tego koncertu... to właśnie ta dzika frekwencja. Jeśli ktoś się trochę spóźnił albo nie miał energii, by przepychać się bliżej sceny, albo gdy nie stał na balkonie w pierwszym rzędzie, tuż za miejscami siedzącymi – widział niewiele lub nic. Eter wcale więc nie okazał się dla Meli Koteluk zbyt duży. Ten klub okazał się zdecydowanie za mały. Czyżby następnym razem autorka „Spadochronu” miała zapełnić Orbitę? To wcale nie wydaje się takie niemożliwe...    

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl