Czwarty zespół świata
Nie trzeba śledzić rankingów znaczących muzycznych magazynów ani wpisów na blogach cenionych krytyków, by wiedzieć, że London Symphony Orchestra jest jedną z czołowych światowych orkiestr. Nieistotne, czy zajmuje miejsce tuż za Wiener Philharmoniker, ale przed Chicago Symphony Orchestra, czy dyryguje nią Walerij Giergiew, czy obecny we Wrocławiu Brytyjczyk z amerykańskim paszportem, Maestro Antonio Pappano. To, jak londyńczycy grają w danym momencie jest najlepszą wizytówką zespołu. A we wrocławskim Narodowym Forum Muzyki zdumiewali pełnym, epickim brzmieniem, idealną symbiozą wszystkich sekcji i nieskazitelną techniką, która pozwala z każdego, nawet najbardziej wymagającego dzieła wycisnąć wszystko, pokazując słuchaczom, że jeszcze wszystkiego nie mogą być tacy pewni.
Melomani głodni wielkich symfoników
Kiedy kilka miesięcy temu bilety na środowy koncert London Symphony Orchestra 25 maja wyprzedały się bardzo szybko wiedzieliśmy jedynie, że zagrają VI Symfonię Gustava Mahlera. Czyli pełna satysfakcja! Potem program uległ zmianie. Zamiast Mahlera dwa poematy symfoniczne Richarda Straussa i II Symfonia Edwarda Elgara. Też dobrze, choć VI Symfonii jednak żal. – Nie zawiedzie się Pani Elgarem – uprzedziła mnie przed koncertem Iwona Muszyńska, jedyna Polka grająca w LSO (o skrzypaczce przeczytacie w Polscy muzycy w Wiener Philharmoniker i London Symphony Orchestra). I istotnie tak było. Najpierw uczta dla ucha, wyobraźni, poczucia smaku i humoru, zwłaszcza w Uciesznych figlach Dyla Sowizdrzała, gdy z trudem nadążało się za zmieniającymi się wątkami i śledziło fenomenalne dialogi instrumentów dętych. Tak logicznie (i w jakim tempie!) zagranego Straussa nie słyszałam od dawna na żywo. I pewnie długo nie usłyszę. Zostanie także „w uszach” wspomniana Symfonia Elgara, niemal narodowego symfonika brytyjskiego. Nie porywająca, ani formalnie doskonała, ale w takim wykonaniu sentymentalna, majestatyczna, królewska. I zagrany na bis Nimrod z Wariacji Enigma. Numer popisowy LSO, to rzecz wiadoma. Mała, ale ucieszyła. Gorzej, że londyńczycy zaostrzyli apetyt. Nie tylko na koncert Wiedeńskich Filharmoników, ale na symfonikę na światowym poziomie w ogóle. Dzięki Narodowemu Forum Muzyki możemy się takimi orkiestrami nacieszyć i o nich porozmawiać, jak dyskutuje się na świecie. Dobrze byłoby, gdyby te rozmowy stały się regularne, nie jedynie incydentalne.