wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

4°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Leśnica tajemnicza jak Mona Lis(s)a (część II)

Jest przynajmniej kilka pretekstów, by ochoczo udać się na wizytę do pięknej Lissy. Będzie można podziwiać jej czar, ogładę i skromność. Ale gwarantowane mamy, że ta niemłoda, lecz naprawdę urodziwa dama, pokaże także parę szpetnych min.

Nie spodziewaliście się mnie, panowie?

Warto skierować się w ulicę Skoczylasa. Znajdziemy tam prawdziwie magiczne zjawisko. Nie wiadomo, czy łatwo przyszłoby znaleźć piękniejszy urząd pocztowy niż ten.

 

 Może nawet najpiękniejszy urząd pocztowy w Polsce, ul. Skoczylasa

 

Budynek usytuowany u zbiegu Skoczylasa z Rubczaka (patroni obu ulic to znakomici polscy przedwojenni artyści) zaczął pełnić pocztową służbę wkrótce po zakończeniu budowy w 1896 r. Obiekt, zaprojektowany na dom czynszowy, spodobał się wrocławskim pocztowcom, którzy zdecydowali się wynająć go na 20 lat, a w 1925 r., po śmierci właściciela, Eduarda Freytaga, kupić od spadkobierców.

 

Poczta godna pocztówki Źródło: dolny-slask.org.pl

 

Warto przyjrzeć się nie tylko bryle budynku, ale zwrócić uwagę na ornamenty. Architekt zdecydował się na ozdobienie swojego dzieła sgraffiti ze specyficzną, niezwykle lokalną tematyką, utrwalając zdarzenie zdecydowanie inspirujące w owym czasie artystów. Niezwykły moment zaskoczenia intruzów, austriackich oficerów, którzy po napaści na Prusy w trakcie wojny, zwanej siedmioletnią, bezczelnie zakwaterowali się w leśnickim zamku. Tam zastał ich 5 grudnia 1757 r. król Fryderyk Wielki po zwycięskiej potyczce pod Lutynią. I wtedy miał szansę zadać oszołomionym wrogom żartobliwe pytanie. Scenę tę utrwalił również wrocławski malarz Adolph Menzel, obraz przetrwał wojnę i można oglądać go w hamburskim muzeum, natomiast w drezdeńskich zbiorach istnieje jeszcze jeden obraz tego autora, przedstawiający wnętrza posiadłości.

 

Pod opieką Katarzyny

W rejonie poczty znajdziemy wiele ślicznych budynków, warto więc pokręcić się po okolicy i bacznie porozglądać. Klimatyczne domy, jak na przykład te pod adresem Skoczylasa 18, 24 i 25, stojący naprzeciwko stylowych willi mniejszy od nich kościółek, zaciszne ogródki, mnóstwo słodkich detali architektonicznych. Gdyby nie majaczące od czasu do czasu na horyzoncie demony pobliskiego blokowiska i widoczne na budynkach ugryzienia zębów czasu, można dać się uwieść wrażeniu, że czas się zapętlił i dane nam jest znaleźć się w przeszłości.

 

 ul. Skoczylasa 18

 ul. Skoczylasa 25

Dawniej kościół ewangelicki, dziś pod wezwaniem św. Krzyża

Do jednego z budynków można nawet wejść, nie budząc nieufności gospodarzy. W zniszczonej willi przy Rubczaka 17 działa szlachetne przedsięwzięcie – sklepowisko Emaus. Tu przychodzą różni ludzie. Jedni mogą tu znaleźć pożyteczne meble i sprzęty w bardzo atrakcyjnych cenach lub różnego rodzaju niedrogie oryginalne ciekawostki: lampy, naczynia, zabawki, książki, bibeloty, drudzy mogą być zachwyceni, pozbywając się niepotrzebnych, a jeszcze całkiem porządnych gratów i jednocześnie pomagając potrzebującym. Pieniądze ze sprzedaży trafiają bowiem do osób w sytuacji kryzysowej.

 

Willa przy ul. Rubczaka 17...

 

...tak wyglądała na przedwojennym zdjęciu Źródło: dolny-slask.org.pl

 

Jeszcze kilka kroków i kilka zachwytów i znajdziemy się w miejscu, które – w przeciwieństwie do sąsiedztwa – dostało dar w postaci gruntownego remontu. To odnowiona i pięknie odpicowana stacja kolejowa. Nawet trudno było kiedyś zauważyć spod warstw brudu i ohydy, jaka jest piękna! Teraz wizyta tu to prawdziwa przyjemność i przeżycie krajoznawcze, z pewnością sympatycznie jest też tylko przejeżdżać tędy pociągiem. Nad zwiedzającymi, podróżnymi i pracownikami PKP, czuwa patronka kolejarzy – święta Katarzyna.

 

Odnowiona stacja kolejowa PKP w Leśnicy

Nad taborem i podróżnymi czuwa św. Katarzyna

Nieopodal stacyjki napotkamy pamiątkę z przeszłości, która ma nawet dość pokrętny związek z kolejnictwem. Obelisk, jaki zobaczymy przed skrzyżowaniem ulic Rubczaka i Trzmielowej, powstał po to, by upamiętnić zwycięstwo Prus w wojnach z Danią, Austrią i Francją w latach 1864-1871. Wtedy gdy Kriegdenkmal powstał, nie było jeszcze wokół kutego ogrodzenia i półkolistego muru. Te elementy przybyły, gdy zakończyła się I wojna światowa, a wielu leśnickich chłopców nie wróciło do domów. Powojenni mieszkańcy uznali, że w ramach nowych porządków trzeba skrupulatnie zacierać ślady po poprzednikach, więc obelisk został pomnikiem Trudów Kolejarzy Pionierów. Obecnie, z całym szacunkiem dla pierwszych bohaterów PKP, widnieje na nim tablica wspominająca mieszkańców Leśnicy poległych w czasie I wojny.

 

Obelisk, który upamiętniał trzy okazje

 

Na skrzydłach Hermesa

To ulica tak ociekająca treściami i obrazami, że warto było dla nich założyć osobny blog. Zrobił to z powodzeniem Cyprian Sawicki, leśniczanin z zaledwie dziesięcioletnim stażem, ale za to z pasją odkrywania tajemnic przeszłości swojego miejsca życia. Na stronie www.dolnobrzeska.wroclaw.pl znajdziemy wiele informacji, analiz zdjęć, spostrzeżeń, no i oczywiście sporo starych rycin, pocztówek, archiwalnych zdjęć.

Zanim ulicą Trzmielową dostaniemy się do najciekawszych rzeczy opisanych na blogu, miniemy kilka interesujących budynków. Niektóre czekają na ocalenie, w które – choć trudno – trzeba wierzyć. 

 

Ach, zamieszkać, zamieszkać w Leśnicy...

 

Dolnobrzeska zaczyna się na skrzyżowaniu ze Średzką tam, gdzie w siermiężnych czasach postawiono klockowatą świątynię handlu. Jej patron Hermes uśmiał się nieraz gorzko, dywagując nad marnością oferty. Teraz z pewnością się poprawiło, choć nie mogą tego mówić kupcy, którzy uwierzyli, że wybudowane nieopodal nowe centrum handlowe da im żyć i handlować w nowoczesnych przestrzeniach. Tam gdzie dziś stoi peerelowski dom handlowy, przed wojną stał leśnicki ratusz. Zachowały się jego historyczne zdjęcia bez wątpienia budzące grozę.

 

Pod skrzydełkami Hermesa

Dawniej w miejscu domu handlowego stał ratusz – jedno miejsce, a różne światy...

 

Zachowały się natomiast piękne domy sąsiadujące przed wojną z ratuszem na Średzkiej. Jednym z nich jest dawny hotel z restauracją, mogącą przyjąć, jak wyczytałam na blogu Cypriana Sawickiego, nawet 3 tysiące gości, którzy w Deutsches Haus mogli nie tylko biesiadować, ale także korzystać z aktywnych form wypoczynku latem i zimą: grać w kręgle, w tenisa, przesiadywać na werandzie, spacerować po ogrodzie zimowym, tańczyć, bawić się, odpoczywać całymi rodzinami. Ta funkcja budynku przetrwała w pierwszych latach powojennych, choć trudno nawet pokusić się o wyobrażenie sobie, jaka była różnica w poziomie usługi hotelowej i restauracyjnej w Deutsches Haus i w Polonii i jak różnić się musieli goście... Potem ekskluzywną przestrzenią cieszyli się leśniccy uczniowie (była tu podstawówka) i przyszłe pielęgniarki (była szkoła medyczna kształcąca przeważnie dziewczęta).

 

Dom u zbiegu Trzmielowickiej i Średzkiej, przedwojenny hotel i restauracja Deutsche Haus, potem hotel Polonia, potem szkoła, potem dom handlowy

 

Na Dolnobrzeską

Podróż po Dolnobrzeskiej może budzić i euforię, i smutek. Trafimy na perły architektury i wyblakłe wspomnienia po nich. Znajdziemy piękną kamienicę, która nie chce zapomnieć odległej przeszłości i strąca z siebie farbę, przykrywającą minione czasy. Pod „czwórką”, na skrzyżowaniu z Eluarda, nie da się zataić, że kiedyś biegło się tu po fajki.

 

Widoczne stare napisy reklamowe na kamienicy przy ul. Dolnobrzeskiej 4

 

Przetrwały tu całkiem wiekowe damy i dalej potrafią czarować. Po innych – jak słynna willa wybudowana w 1906 r. przez producenta smarów i farb Karla Larischa – nie zostało nic prócz fotografii i przekonania, że ich nieobecność to nie efekt braku staranności przy budowie, lecz ludzkich zaniedbań dziejących się na naszych oczach.

Dolnobrzeską można powędrować aż do wspaniałych spacerowych terenów Lasu Mokrzańskiego. Jeśli mamy jeszcze sporo pary w nogach, możemy dotrzeć aż na Ostrężynową, do ruin starej restauracji Waldschlossen (czyli Leśnego Zameczku, co pozwala choć odrobinę wyobrazić sobie wygląd tej turystycznej mekki przedwojennych wrocławian). Dziś po prężnie działającej od 1900 do 1945 r. gastronomicznej placówce pozostały tylko schodki i ruiny, na szczęście przynajmniej zagospodarowane na miejsce biwakowe. To idealny teren na dłuższą leśną rekreację w ciepłej porze roku.

Można jednak wybrać krótszy wariant wyprawy i poprzestać na rzuceniu okiem w przestrzeń Dolnobrzeskiej z widoczną wieżą ciśnień w oddali. Przecież jeszcze nie poświęciliśmy należytej uwagi samej Średzkiej i rozległemu zespołowi pałacowemu.

Wracając, spotkamy się znów z niemieckim kardynałem, który patronuje Zespołowi Żłobkowo-Przedszkolnemu przy ulicy Wolskiej. Miniemy również kościół pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej, trwający przy tej samej niewielkiej uliczce.

 

Żłobek i przedszkole przy ul. Wolskiej

Kościół pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej, ul. Wolska

 

Nie wiadomo, kiedy świątynia powstała. Nie ulega jednak wątpliwości, że istniała już w 1248 r. – tak wynika z materialnych przekazów. Zapewne wtedy była drewnianym kościółkiem, przebudowanym w 1690 r., z wieżyczką, przydatną do obserwacji „przeciwpożarowych”. Barokową postać nadano przybytkowi w połowie XVIII w.

 

Uwolnijcie Średzką!

Wydawało się przez jakiś czas, że główna leśnicka ulica z przylegającym placem Świętojańskim stanie się prawdziwą perłą w koronie. A jednak tu porażka przeplata się z sukcesem, co widać gołym okiem.

Problemem Leśnicy jest ruch samochodów. Bo choć historyczny trakt służył przecież ludziom wiernie tyle setek lat, dziś należy go zwolnić z tej ciężkiej służby. Zabytek – bo przecież to właśnie układ ulic, łącznie ze Średzką, trafił do rejestru cennego dziedzictwa – jest rozjeżdżany codziennie przez setki pojazdów przemieszczających się do pobliskich miejscowości, coraz częściej wybieranych przez uciekających z miasta wrocławian jako miejsce do życia. Tędy prowadzi droga do Środy Śląskiej, Lubina, Legnicy, Zielonej Góry. Leśniczanie jak kania dżdżu pragną obwodnicy i głośno o nią wołają, organizując społeczne demonstracje.

Może gdy zapanuje tu cisza i spokój, narodzi się inny charakter tej słodkiej uliczki, a żaden lokal nie będzie stał pusty, czekając na prężnego przedsiębiorcę.

 

Może drzemiący potencjał na biznes? - ul. Średzka

Dyktator smaku wśród koneserów kebabów

Zachęcające do spożycia mięs graffiti

 

Jadwiżański krasnal wabiący

Ukoronowaniem leśnickiej wyprawy może być wizyta w pałacu o piastowskich koneksjach i w jego wspaniałym otoczeniu. Każdy wrocławianin zna doskonale prężne dokonania kulturalne działającego w pałacowych wnętrzach Centrum Kultury Zamek – to przecież nie tylko miejsce wielu działań artystycznych, wystaw, wernisaży, imprez muzycznych, bali, ale też miejsce, w którym łatwo dać się porwać w historyczną przygodę na rycerskim turnieju, poznać różnorodność smaków bursztynowego napoju na organizowanym już tradycyjnie festiwalu piwnym lub zanurzyć się w świat fantastyki.

Fantastyczny i fascynujący może być nawet spacer otoczeniu budowli. W 1836 r. właścicielem majątku został generał-major Carl von Wylich und Lottum, minister Rzeszy. Był troskliwym gospodarzem – zlecił rewolucyjną przebudowę parku, dzieło powierzając Piotrowi Józefowi Lenne, projektantowi parku Szczytnickiego. Może niewiele z jego pracy przetrwało do naszych czasów, ale dziś park odrodził się i siedzący na bramie koleś w spiczastej czapce wcale nie musi zachęcać do przekroczenia bramy przy placu Świętojańskim. 

 

Powyżej: Centrum Kultury Zamek, poniżej: teren wokół leśnickiego zespołu pałacowo-parkowego to rewelacyjne miejsce rekreacji

 

Lepiej opuścić zakamarki wokół pałacu przed zmrokiem i minąć pomnik Nepomucena z wykutym w kamieniu obrazkiem męczennika przewieszonego przez praski most Karola, zanim stanie się ciemno – po okolicy wariuje hrabia Horacy von Forno, śląski starosta, który ma ręce czerwone od krwi. W imię krzewienia katolicyzmu kazał zamordować stabłowickich rolników, który stanęli w obronie swoich protestanckich kościołów, a przed krzewicielami ukryli się tłumnie na cmentarzu. Za zbrodnię von Forno wprawdzie nie odpowiedział, po śmierci w 1654 r. spoczął nawet w kościele Marii Panny na Piasku, ale pogrzeb odbył się nocą, po ciuchutku i bez żałobnych śpiewów. Ten katolicki furiat lubi wracać ponoć na stare śmieci, by szukać ukojenia, nadal strasząc ludzi innej niż jego wiary.

Tekst i fot.: Barbara Chabior

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl