wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 21:25

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Polecamy - aktualności
  4. "Latający Holender" na Pergoli. Rozmowa z reżyserem spektaklu

Już 5 czerwca premiera "Latającego Holendra" Richarda Wagnera, superprodukcji Opery Wrocławskiej na Pergoli. Widzowie obejrzą losy wielkiej niedoli i jeszcze większej miłości, o których opowiada, zdradzając szczegóły spektaklu, reżyser Waldemar Zawodziński.

Reklama

Magdalena Talik: „Latający Holender”, czy też „Holender tułacz” to opera, którą Wagner zaczynał wielką karierę.  

Waldemar Zawodziński: A jednocześnie to najczęściej wystawiana z oper niemieckiego kompozytora w powojennej Polsce i pierwsza, którą Wagner zaakceptował. Dojrzała manifestacja jego dążeń artystycznych, moment przełomowy i dzieło, które wyraża Wagnera, a jednocześnie spodobało się publiczności. Do „Latającego Holendra” mistrz wracał. Miał zakusy, aby pozbawić operę jeszcze niemieckiego romantyzmu, naleciałości włoskich. Ale utwór jest fascynujący i w warstwie muzycznej i w warstwie literackiej. Przypomnę, że Wagner jest zarówno kompozytorem, jak i autorem libretta, stąd związek muzyki i słowa jest tak pełny, a ta symbioza znamionuje wybitnego twórcę.

Magdalena Talik: Na opowieść wybrał niezwykłą legendę funkcjonującą w kulturze skandynawskiej i germańskiej, czyli opowieść o Holendrze tułaczu. Z jakiego powodu spodobała się Wagnerowi?

Waldemar Zawodziński: Ponieważ w niej manifestuje się też upodobanie kompozytora do bohaterów wyklętych, potępionych, do postaci wielkich, niezwykłych, ale przekreślonych, wyrzuconych poza społeczny nawias.

Magdalena Talik: Jednym z najważniejszych wątków jest nieśmiertelność Holendra przemierzającego swoim statkiem morza i oceany.

Waldemar Zawodziński: Ale nieśmiertelność postrzegana jako najbardziej przerażająca sytuacja, która mogłaby się człowiekowi przydarzyć. Nieśmiertelność, która niesie niekończące się skazanie na siebie. A przecież śmierć jest naturalnym zamknięciem historii naszego życia, ukojeniem i otwiera na jakąś inną rzeczywistość. Jest swoistą cezurą. Jedynym wybawieniem dla Holendra może być miłość, bo to stan który znamy z wielu mitologii – trwanie, w którym życie ma wartość.

Magdalena Talik: Dlaczego Holender został skazany na wieczną tułaczkę?

Waldemar Zawodziński: A przecież nie jest zbrodniarzem, nikogo nie zabił, nie skrzywdził. Otóż legenda głosi, że kierował niegdyś statkiem na morzu podczas burzy na przylądku. Sytuacja była dramatyczna i wówczas Holender przysiągł, powołując się na siły piekielne, że nawet gdyby miał płynąć przez całą wieczność i tak pokona żywioły. I tu dotykamy ważnej rzeczy – rzeczywistość słowa jest tu równie silna, jak rzeczywistość czynu. Holender,  przywołując zło słowem dał dostęp złu.

Magdalena Talik: Jedyną szansą na wybawienie jest miłość.

Waldemar Zawodziński: Co siedem lat Holender może zejść na ląd i ma szansę, że wierność, oddanie kobiety wykupi go z klątwy. Kiedy go poznajemy jest umęczony poszukiwaniem tej jedynej, która wydobędzie go z matni i postanawia spróbować, ale po raz ostatni. Jeśli teraz się nie powiedzie, to już nigdy. Heinrich Heine, na podstawie którego utworu Wagner stworzył libretto,  pisze, że statek Holendra nie ma kotwicy, a jego serce nie ma nadziei.

Magdalena Talik: Zakochuje się jednak w Sencie.

Waldemar Zawodziński: To fascynująca kobieta, postać szalona, ale nie chora. Osoba, która jest w stanie przekroczyć wszystko to, z czym inni by sobie nie poradzili, bohaterka, która przez lata rozbudziła w sobie namiętność do nieznanego marynarza widząc go tylko na rycinie. Czuje do niego miłość graniczącą z obłędem, ale i Holender, widząc Sentę, zakochuje się w niej. I nie chce by stała jej się krzywda, dlatego zwalnia ją w końcu z danej sobie przysięgi. To niezwykłe uczucie.  

Magdalena Talik: Jak niezwykłą historię miłosną pokazać na Pergoli, gdy widzowie oczekują jednak wielu atrakcji.

Waldemar Zawodziński: Decyzja, że będzie to plenerowy spektakl daje nam szansę sięgnięcia po żywioły, po które trudno byłoby sięgnąć na scenie, jak np. woda. Samo odbicie w wodzie powoduje, że przedmiot traci swoją rzeczywistość i ma drugą metafizyczną tajemnicę. Technika nam pomoże, by fontanna multimedialna zagrała w scenach i zadziwiła możliwościami. Ważna jest też przestrzeń. Tu, w przeciwieństwie do teatralnego wnętrza, mamy oddech –  powietrze i niebo. I wreszcie rzecz kolejna – ogień. Rzecz dzieje się w świecie skandynawskim, gdzie kult ognia jest czymś niezwykłym, bo długich dni jest mniej niż na południu, zatem człowiek potrzebuje światła. A światło symbolizuje także latarnia wskazująca, w jakim kierunku trzeba płynąć, albo świeczka postawiona w oknie, kiedy wiemy, że oznacza ona słowa: „Jestem tu i czekam” bliskiego człowieka, najczęściej kobiety. Żywioł ognia będzie w dwóch scenach „Latającego Holendra” czymś niezwykle istotnym.

Magdalena Talik: A jak będzie wyglądała scena?

Waldemar Zawodziński: Miejsce akcji musi być wielofunkcyjne, uniwersalne. Będzie to wyspa, która jest domem, przystanią, brzegiem, okrętem, chociaż będziemy też mieli prawdziwe okręty. Czy duże? Muszą mieć pewne proporcje, rzeczywistość sceniczna musi widza przekonać, aby świat nie wydawał się bajkowy, tylko wiarygodny.

Magdalena Talik: Wykonawcy znajdą się na scenie na wodzie. Także orkiestra?

Waldemar Zawodziński: Orkiestra też znajdzie się na wodzie. Wszyscy będziemy na morzu.

Premiera "Latającego Holendra" 5 czerwca na Pergoli. Pozostałe spektakle widzowie obejrzą 6, 7 i 12-14 czerwca. Start o 22.00. Bilety kosztują 80-200 zł.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl