wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

7°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 07:20

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Lady Pank akustycznie. I fantastycznie!

Zespół Lady Pank wystąpił we Wrocławskim Centrum Kongresowym w sobotę 27 lutego. Grupa Jana Borysewicza i Janusza Panasewicza zagrała akustyczne wersje swoich piosenek. To był fantastyczny koncert. 

Reklama

Hitowa setlista

W zapowiedzi imprezy pytaliśmy z niepokojem – niebezpodstawnym, wiadomo przecież, i to nie tylko z wydanej dwa lata temu biografii zespołu pióra Michała Grześka, że z koncertową formą Lady Pank bywa różnie – o to, jak zabrzmią odchudzone aranżacyjnie przeboje kapeli, w jakiej formie będzie jej lider, czy Panasewicz da radę wokalnie i czy grupa zagra coś spoza listy swoich największych hitów. W WCK okazało się, że Lady Pank w wersji unplugged brzmi doskonale, że Jan Borysewicz miewa się świetnie (w plastikowej butelce, jak podkreślił, miał wodę, nic innego), a głos Panasa wciąż jest donośny i krystalicznie czysty. Setlistę – to akurat jedyne rozczarowanie – zdominowały natomiast hiciory. I te z początku kariery (m.in. „Vademecum skauta” , „Kryzysowa narzeczona”, „Zamki na piasku”, „Mniej niż zero”), i te późniejsze („Młode orły”, „Rozbitkowie”, „Zabić strach”, „Na co komu dziś”, „Na granicy”, „Stacja Warszawa”, ) oraz najnowsze (choć też już kilkuletnie: „Wenus, Mars” czy „Dobra konstelacja”). Wielkich repertuarowych niespodzianek więc nie było, chyba żeby uznać za takowe wykonanie „suflerowego” przeboju „Nie wierz nigdy kobiecie” czy pochodzącego z „Ohydy” rockowego hymnu pt. „To jest tylko rock and roll”. Tę repertuarową przewidywalność zrekompensował publice gościnny udział w „Zostawcie Titanica”, „Raporcie z N.” i „Du du” wrocławskiego saksofonisty jazzowego Piotra Barona. Najfajniejsza była jednak spektakularna wysypka Panków w „Du du” , choć pomyłkę trzeba zaliczyć na konto Janusza Panasewicza, który po drugiej zwrotce niepotrzebnie powtórzył refren. Bądźmy szczerzy, między innymi dla takich właśnie chwil warto chodzić na koncerty.

Będzie z tego płyta

Kto nie był w sobotę w WCK, odstraszony na przykład stosunkowo wysokimi cenami biletów, powinien gorzko żałować. Jan Borysewicz ujawnił co prawda, że ten i dwa jeszcze inne występy są rejestrowane na użytek przyszłej płyty live, ale kontakt z zespołem na żywo ma zdecydowanie inną wartość i smak. Ktoś, kto będzie słuchał tego materiału z płyty, nie poczuje przecież tej energii, jak zapanowała na sali, gdy publiczność wreszcie solidarnie wstała z miejsc podczas „Titanica” i zaczęła tańczyć, śpiewać i klaskać, pokazując jednocześnie, co myśli o ochroniarzach dość zdecydowanie usadzających fanów, którzy wcześniej ośmielili się podnieść z foteli. Bo zasłaniali innym – to chyba stąd te przeprowadzane z gorliwością ormowców interwencje panów w mundurach. W końcu jednak ochroniarze skapitulowali. I dla tej chwili też warto było tam być. Podobnie jak dla pozostałych dwóch godzin tego niesamowitego koncertu.          

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl