wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:03

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Kryminał w stylu Prusa

Alicja Badowska uczyła, a Dorota Żytkiewicz (z domu Pruś) wciąż uczy w Liceum Ogólnokształcącym nr IV języka polskiego. Lekcje nie miały jednak tradycyjnego scenariusza. Podczas jednej z nich, w ramach wycieczki szkolnej, wychowankowie w sześciu podgrupach przemierzali ulice Warszawy śladami bohaterów „Lalki” Bolesława Prusa.

Reklama

Aby dobrze wypełnić specjalne karty pracy musieli odnaleźć miejsca, jakie zostały uwiecznione na kartach powieści i przy okazji wykazać się detektywistycznym zmysłem. Przyda się podczas lektury „Lalek”, kryminału, jaki wyszedł spod piór ich profesorek.  

Magdalena Talik: Podobno kiedy panie przyszły z tekstem „Lalek” do Siedmiorogu, pracownicy wydawnictwa byli zaskoczeni pseudonimem Pruś. Uznali go za niesmaczny żart.

Dorota Żytkiewicz: Raczej szarganie świętości. Redaktorka naszej książki powiedziała, że rozumie gry z powieścią, ale zabawa z szacownym nazwiskiem, to gruba przesada (śmiech). Kiedy wyjaśniłam, że to moje nazwisko panieńskie (którego zresztą nie używam od lat), rzecz została uznana za dobry dowcip…

Skąd w ogóle wzięłyście panie pomysł, żeby napisać książkę inspirowany „Lalką” Prusa?

Alicja Badowska: „Lalka” jest naszą ukochaną lekturą. Nie tylko znakomicie napisaną i oferującą coś ciekawego każdemu pokoleniu uczniów, ale także inspirującą nauczycieli do tworzenia scenariuszy zajęć wciągających młodych ludzi do wielopoziomowego czytania tekstu, jego mądrego przetwarzania.

A dlaczego akurat „Lalki” mają postać kryminału?

Alicja Badowska: Bo zainspirował nas sam Marek Krajewski. Parę lat temu uczestniczyłyśmy w kameralnym spotkaniu z pisarzem zorganizowanym przez kolegę polonistę, jednego z przyjaciół pana Marka. Nasz ulubiony twórca kryminałów retro przyznał się wtedy do fascynacji Prusem. Więcej – zwierzył się, że to właśnie autor „Lalki” nauczył go pisania o mieście, prowadzenia bohatera prawdziwymi ulicami, zaglądania do mieszkań, sklepów, knajp, jakie kiedyś naprawdę istniały. Wracając z tego spotkania wpadłyśmy na pomysł –pójdziemy dalej i umieścimy akcję kryminału w przestrzeni powieści Prusa…

Dorota Żytkiewicz: W przestrzeni literackiej czujemy się zdecydowanie lepiej niż w historycznej. Wolimy czytać powieści, felietony, opracowania popularnonaukowe niż wertować stare gazety, ślęczeć nad autentycznymi listami, urzędowymi  dokumentami…

Czemu napisałyście „Lalki” wspólnie, we dwie?

Alicja Badowska: Bo dobrze nam się razem pracuje. Jesteśmy różne, mamy odmienne zainteresowania, inny rytm pracy… Dlatego się nawzajem uzupełniamy. Już wcześniej byłyśmy współautorkami wielu książek – poradników, antologii, opracowań lektur… Ja jestem podobna do tego urzędnika z „Dżumy” Camusa, który latami cyzeluje jedno zdanie. Sama pewnie nigdy nie napisałabym powieści, bo zatrzymałabym się w okolicach pierwszego rozdziału, który z miesiąca na miesiąc stawałby się doskonalszy…

Ile czasu zajęło paniom napisanie „Lalek”?

Alicja Badowska: Miało pójść jak z płatka, a pisałyśmy trzy pracowite lata.

Poza początkowymi fragmentami czytelnik raczej nie odczuje obecności dwóch autorów. Jak się domówiłyście? Jak dokładnie wyglądał podział pracy?

Dorota Żytkiewicz: Myślałyśmy naiwnie, że wszystko ustaliłyśmy z chirurgiczną precyzją. Wybrałyśmy postacie z powieści Prusa, wymyśliłyśmy kilka nowych, ba, nawet ambitnie naśladując Balzaka, zaczęłyśmy wpisywać naszych bohaterów w kartoteki! Zarysowałyśmy główne wątki i umieściłyśmy ważniejsze zdarzenia na osi czasu. Wydawało się – plan gotowy i tylko przystąpić do właściwej pracy. Ja miałam prowadzić „Pamiętnik młodego studenta”, a Alicja narrację trzecioosobową.  Tak powstały zarysy dwu pierwszych rozdziałów i … rzecz wymknęła się spod kontroli. Zaczęłyśmy się nawzajem poprawiać, wymyślać zdarzenia, sytuacje, opisy miejsc, które nie pasowały do przypisanego zbyt pospiesznie i sztucznie każdej z nas narratora.

Alicja Badowska: A że, jak powszechnie wiadomo, zbrodnia rodzi zbrodnię, wpadłyśmy w jej rytm i uśmierciłyśmy więcej postaci niż planowałyśmy na wstępie…

Pierwszą ofiarą okazała się znienawidzona w „Lalce” baronowa Krzeszowska. Jej mąż, utracjusz, zaczyna podejrzewać, że śmierć małżonki to nie wypadek. Dlaczego akurat Krzeszowska na początek?

Alicja Badowska: Cóż, nikt jej nie lubił, więc można ją było zabić bezkarnie (śmiech). Poza tym do pomysłu zabicia baronowej przyczynił się jej mąż jako mistrzowsko nakreślony ostrą, satyryczną kreską bohater literacki. Krzeszowski idealnie pasował do naszego kryminału. Uśmierciłyśmy wiec baronową, aby baron mógł zostać jednym głównych bohaterów i jedynym właścicielem kamienicy – najważniejszego miejsca akcji.

Na główną bohaterkę wyrasta także pani  Meliton, w „Lalce” Prusa swatka, która dostarcza Wokulskiemu informacji o Izabeli Łęckiej. Wtedy była postacią trzecioplanową, u was jest prawie najważniejszą.

Dorota Żytkiewicz: Nie interesowała nas ani Izabela Łęcka, ani Stanisław Wokulski. Jeśli podjęłybyśmy się wprowadzenia wiodących postaci „Lalki”, trzeba byłoby je przenieść z całym bagażem psychologicznym, a pamiętajmy, że nasze „Lalki” to tylko powieść popularna. Mogłyśmy więc rozbudować każdego bohatera, którego Prusa jedynie zarysował. Wybór padł na panią Meliton. Pisanie powieści zaczęłyśmy właśnie od parafrazy biogramu tej bohaterki.

Stefania Meliton jest sprawną tarocistką, tytuły rozdziałów mają nazwy kart Tarota. Skąd taki pomysł?

Alicja Badowska: Każda z nas zna się na czym innym i wykorzystałyśmy to. Dorota na przykład potrafi nie tylko rozłożyć karty, ale zinterpretować ich układ, odczytać znaczenie każdej z nich.

Dorota Żytkiewicz: Alicja z kolei, jako czytelniczka XIX-wiecznych romansów, zadbała o wątki obyczajowe, cały entourage. Miałyśmy  masochistyczną tendencję do tego, by być bardziej realistyczne od samego Prusa. Sprawdzałyśmy wszystkie szczegóły. Pogrzeb na Powązkach odbył się prawie w tym samym czasie, co ten opisany w książce. Pamiętam też dociekanie, jak dokładnie wyglądał  wtedy słup ogłoszeniowy. A wszystko po to, by napisać jedną scenkę, w której epizodyczny bohater schował się właśnie za ten słup.

Opisujecie z wieloma detalami Warszawę z czasów pisarza. Na ile można jeszcze próbować odtworzyć tamto miasto, zwłaszcza po zniszczeniach wojennych?

Dorota Żytkiewicz: Dawna Warszawa przetrwała w „Lalce”, w „Emancypantkach”. Odwiedziłyśmy więc stolicę i, wspomagając się mapą Warszawy z czasów Prusa,  dokonałyśmy „wizji lokalnej”. W okolicach Krakowskiego Przedmieścia odnalazłyśmy parę ciekawych budynków (aby jeden z nich sfotografować, przeszłyśmy nawet przez płot), a przy  Moliera, dawniej Nowo- Senatorskiej, za piękną kutą bramą – osobliwą kamienicę, która do tego miała podwórze z oficyną. Tam właśnie „zamieszkała” pani Meliton…

Wspomniałyście o wertowaniu „Kronik” Prusa. Jak bardzo okazały się pomocne w pracy nad kryminałem?

Dorota Żytkiewicz: O, bardzo. Na przykład ilekroć baron czy pani Meliton czytają gazetę, to zazwyczaj znajdują w niej wydarzenia opisane w „Kronikach”.

Bohaterami kryminału stali się także studenci, w „Lalce” drażniący baronową Krzeszowską słynnymi wyprowadzkami, u was opisani dokładniej i wciągnięci w akcję.

Alicja Badowska: Dorota pisała kilka lat temu naukowy artykuł o współczesnej recepcji „Lalki” Prusa. Wysyłałyśmy wtedy liczne maile do naszych zaprzyjaźnionych absolwentów. Pytałyśmy w nich, co sądzą o powieści teraz, kiedy już nie czują się potrzeby udowadniania, że Prus wielkim pisarzem był.  Niesforni mieszkańcy Prusowskiej kamienicy okazali się ulubionymi bohaterami wielu z nich. Któryś napisał – „znudził mnie ten stary ramol Rzecki, ale ubawiły przygody studentów”. Może dlatego uczyniłyśmy ich wiodącymi bohaterami. I chyba miałyśmy rację, skoro teraz na portalach czytelniczych widzimy komentarze w rodzaju: „Patkiewicz ożył! Dziękuję!!!”.

Ale najlepiej poznajemy Feliksa Draczyńskiego, który prowadzi w „Lalkach” pamiętnik opisujący przebieg wydarzeń i własne śledztwo

Dorota Żytkiewicz: Dziennik Rzeckiego powraca, ale w postaci przewrotnej. To daje różne możliwości, bo studenci mają trochę inny punkt widzenia niż starsi bohaterowie.

U Prusa nie ma wątków erotycznych, a w „Lalkach” panowie nie szczędzą sobie przyjemności w ramionach kobiet, nawet lekkich obyczajów.

Alicja Badowska: Cóż… Nie ma już obyczajowej autocenzury, więc jako realistki nie mogłyśmy naszym bohaterom zabronić rozkoszy.

Planujecie Panie kontynuację „Lalek”? Jakiś sequel?

Dorota Żytkiewicz: Alicja coś tam cyzeluje, ale wiadomo – jeśli ja się nie włączę, minie rok, nim powstanie pierwszy rozdział. A ja na razie nie planuję interwencji…

A jak na powieść zareagowali wasi uczniowie?

Dorota Żytkiewicz: Ci, którzy czytali, byli zdumieni, zwłaszcza scenami erotycznymi (śmiech), choć ci, którzy nas znają, wiedzą, że wszystko jest możliwe.

rozmawiała Magdalena Talik

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl