MKS był do tej pory jedynym zespołem, który nie wygrał na własnym parkiecie i drużyną, która po jedenastu kolejkach zajmowała ostatnie miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi. Śląsk jechał na ten mecz jako murowany faworyt.
Jeszcze na nieco ponad minutę przed końcem spotkania Śląsk miał pięć punktów przewagi i nic nie wskazywało na to, że może ten mecz przegrać. W tych sześćdziesięciu sekundach wrocławianie popełnili błędy, które wykorzystali rywale, a konkretnie Przemysław Szymański oraz Myles McKay i do wyłonienia zwycięzcy konieczna była dogrywka.
W niej dwie kluczowe trójki trafił Myles McKay, który był również najskuteczniejszym graczem rywala. Amerykanin w sumie rzucił 24 punkty, a z dystansu trafiał po zmianie krycia odpowiednio przeciwko Aleksandarowi Mladenovicowi i Robertowi Tomaszkowi.
Dla Śląska punktowało tylko pięciu zawodników. Punktów nie zdobyli Radosław Hyży, które nie pojawił się na parkiecie ani na chwilę, Murphy Burnatowski, Mantas Cesnauskis, Michał Gabiński i Robert Skibniewski. Ten ostatni nie trafił ani jednego z dziewięciu rzutów z gry i miał tylko dwie asysty.
Przegrana w Dąbrowie Górniczej jest sensacją dwunastej kolejki Tauron Basket Ligi, bowiem praktycznie nikt nie spodziewał się, że może w Dąbrowie Górniczej przegrać. Dla siedemnastokrotnych mistrzów Polski była to trzecia porażka w sezonie.
Kolejny mecz Śląsk rozegra 28 grudnia we własnej hali, kiedy to do Wrocławia przyjedzie odwieczny rywal Śląska Anwil Włocławek.
MKS Dąbrowa Górnicza - Śląsk Wrocław 87:78 (16:17, 23:20, 12:20, 20:14, d. 16:7).
MKS: McKay 24, Brown 14, Piechowicz 13, Weaver 11, Koelner 8, Zmarlak 5, Szymański 5, Małecki 3, Dziemba 2, Metelski 2, Załucki 0.
Śląsk: Trice 25, Dłoniak 13, Kinnard 13, Mladenović 13, Tomaszek 4, Skibniewski 0, Burnatowski 0, Gabiński 0, Cesnauskis 0.