Tournee zwycięzców Konkursu Chopinowskiego
W ostatnich dniach, po ubiegłotygodniowym ogłoszeniu wyników Konkursu Chopinowskiego, wśród tych, którym nie udało się wziąć udziału w koncercie laureatów w warszawskiej Filharmonii Narodowej trwały gorączkowe debaty, w którym mieście zostały jeszcze choćby wejściówki, by posłuchać występu jednego z nagrodzonych. Do Wrocławia przyjechali laureaci dwóch pierwszych nagród – 21-letni Koreańczyk Seong-Jin Cho i 26-letni Kanadyjczyk Charles Richard-Hamelin. Do Katowic pojedzie Amerykanka Kate Liu, której trzecia nagroda była dla wielu entuzjastów konkursowych sporym rozczarowaniem. Za kulisami wielu fanów pianistyki mówiło, że powinna zwyciężyć.
Na wrocławski koncert w sali głównej Narodowego Forum Muzyki bilety wyprzedały się na długo przed rozpoczęciem Konkursu, w niedzielę wieczorem przed wejściem stali natomiast ci, którzy chcieli odkupić nawet zaproszenia. Wprawdzie co pięć lat świat muzyczny przeżywa podobną gorączkę, ale tegoroczna została dodatkowo podniesiona przez powszechny dostęp do konkursu we wszystkich mediach. Dyskusje na forach miały temperaturę wrzenia, a wśród jednak umiarkowanie muzykalnych Polaków ujawniło się wielu nowych fanów Chopina. Oby na dłużej, choć kiedy bili brawo między częściami sonaty, czy koncertu i zgotowali kilkuminutową owację na stojąco można być pewnym, że neofici nie tylko pokochali Seong-Jin Cho i Charlesa Richard-Hamelina, ale będą śledzić ich dalszą karierę.
Dojrzały Richard-Hamelin
W pierwszej części koncertu Richard-Hamelin zagrał mini recital chopinowski z Nokturnem H-dur op. 62 nr 1, czterema mazurkami z opusu 33 i Sonatą h-moll op. 58. Dojrzałość, którą podkreślali krytycy podczas trwania Konkursu Chopinowskiego, z pewnością jest atutem Kanadyjczyka. To pianista, który myśli, analizuje, realizuje wszystkie wskazówki, niektórym może wydać się zbyt akademicki, poprawny, ale gra z wielką kulturą, która na świecie, z pewnością, zyska uznanie.
Wrażliwy zwycięzca
Seong-Jin Cho wykonał I Koncert fortepianowy e-moll, którym tak zachwycił tydzień temu w Warszawie. Tym razem towarzyszyła mu Orkiestra Symfoniczna NFM pod batutą Marka Pijarowskiego, przygotowana doskonale, kto wie, czy nie łagodniejsza w brzmieniu i nie lepiej „dopasowana” do solisty niż Filharmonii Narodowej. Wystarczyło posłuchać dialogów miedzy fortepianem a waltornią, czy fagotem w II części, ale i pięknej symbiozy między zespołem a solistą w pozostałych dwóch. Seong-Jin Cho jest typem perfekcjonisty, ale to efekt ciężkiej pracy, poza nią jest wyjątkowa muzykalność (temat w I części Koncertu e-moll poprowadzony perliście, niemal muskany palcami po klawiszach) wrażliwość, subtelność. Nawet w tak olbrzymim audytorium nie kusiło artysty, by grać z niepotrzebnym czasem rozmachem, na co decyduje się wielu pianistów. Seong-Jin Cho pozostał sobą. Młodym, utalentowanym, wyczulonym na niuanse wielbicielem Chopina.