wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 20:40

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Genialna farsa w stylu wiedeńskim [ZDJĘCIA]

Dobrze wykonać muzykę Richarda Straussa jest wyzwaniem dla największych orkiestr na świecie, bo jego partytury są naszpikowane rozmaitymi problemami, jak tort Sachera konfiturą morelową, by użyć tego, mimo wszystko, wykwintnego i wiedeńskiego porównania. W Operze Wrocławskiej udało się pokonać trudności, a inscenizacja Georga Rooteringa zachwyci nie tylko fanów opery, ale i teatru.

Reklama

Kiedy walc stał się dziełem sztuki

Rodzina Straussów sprawiła, że wiedeńskie walce tańczył cały świat, ale w środowisku artystycznym i tak uważano ich utwory za pośledniejszy gatunek muzyki. Tymczasem Richard Strauss, niespokrewniony z „tymi Straussami”, podniósł wiedeńską operetkę i wiedeńskiego walca do rangi dzieła sztuki. Genialnie wprost zinstrumentowanego, doskonale skomponowanego pod względem symbiozy tekstu z muzyką i jednocześnie, mimo konkretnego klimatu, w jakiejś mierze sentymentalnego, jak wiedeńskie operetki, choć z tego porównania Richard Strauss by się z pewnością nie ucieszył. A może jednak?

O czym jest „Kawaler srebrnej róży”? Przeczytajcie

Jego „Kawaler srebrnej róży” jest bowiem muzycznym żartem, psikusem, wiedeńską maskaradą i farsą, jak w III akcie wyjaśniają bohaterowie. Ale skrojoną tak mistrzowsko i tak genialnie skomponowaną, że po wyjściu z teatru nie ma chyba widza, który nie zaśpiewałby do melodii walca fragmentu arii barona Ochsa „Ohne mich”, czy zachwyconego mistrzowskimi rozwiązaniami harmonicznymi w wielu fragmentach i wyrafinowanym brzmieniem.

Kawaler srebrnej róży - wokalna obsada marzeń

Podczas sobotniej premiery w Operze Wrocławskiej początek orkiestra miała mało idealny, ale z każdą minutą wejście w straussowski rytm było coraz śmielsze i w pełni świadome. Piekielnie trudny wykonawczo akt III nie tylko wybrzmiał, ale i bawił do łez, a w poprzedzającym go II akcie duet Oktawiana i Zofii był po prostu pieszczotą dla ucha każdego melomana. To nie tylko zasługa żelaznej dyscypliny wprowadzonej w orkiestrze przez Ewę Michnik, ale doboru solistów.

Nie obyło się zresztą bez niespodzianek, bo barona Ochsa, postać kluczową dla całego spektaklu, zaśpiewał poproszony w ostatniej chwili (z uwagi na nagłą niedyspozycję innego solisty) Franz Hawlata. Trudno powiedzieć, jaki byłby ten spektakl z innym śpiewakiem. Wiadomo, że Hawlata dał swojej postaci – chamskiemu i erotycznie nadaktywnemu baronowi – nie tylko łobuzerski wdzięk (podkreślony gwizdaniem), ale też pewną naiwność, by nie powiedzieć – fajtłapowatość. Meagan Miller (Marszałkowa), którą zachwycano się niedawno w Warszawie podczas koncertowego wykonania „Ariadny na Naxos”  – także Straussa – debiut w nowej dla siebie roli miała dość udany, choć na owację chyba przedwcześnie.

Anna Bernacka gwiazdą wieczoru

Brawa należą się natomiast mezzosopranistce Annie Bernackiej, bo jej Oktawian (ale także postać fałszywej służącej Mariandel) to wokalny i aktorski majstersztyk. Nie tylko doskonale przygotowana wokalnie (a jest obecna na scenie najdłużej – we wszystkich trzech aktach), również potrafiąca bawić się rolami – wyjątkowo ciekawymi, bo kreuje zarówno Oktawiana, zakochanego najpierw w Marszałkowej, potem w młodziutkiej Zofii młodzieńca, a przy okazji udaje służącą Mariandel, by upokorzyć barona Ochsa i zdobyć dla siebie jego narzeczoną Zofię. Sopranistka Joanna Moskowicz jako Zofia świetnie sprawdza się w całym II akcie, najbardziej dla niej wymagającym i w finale III aktu, podczas (wydawałoby się) niekończącej się sceny miłosnej.

Prawdziwy teatr w "Kawalerze srebrnej róży"

Reżyser Georg Rootering po raz kolejny dowiódł, że Opera Wrocławska to dla niego szczęśliwa scena. Po świetnym „Parsifalu” Wagnera także i „Kawalera srebrnej róży” może zaliczyć do udanych. Tak jak zapowiadał, pokazał widzom teatr (bo w operze sporo się muzycznie rozmawia) z prawdziwego zdarzenia. Każda scena miała doskonalą puentę, w każdym ansamblu akcja płynęła wartko, a operowanie zespołem solistów i chórzystów było mistrzowskie. Nie do pokonania był akt III – wisienka na sacherowskim wiedeńskim torcie. Może dlatego, że właśnie przy schadzce barona Ochsa z Mariandel uruchomił Rootering wielką wyobraźnię wizjonera, a przy tym ujawnił pewną zjadliwość, idealną do sceny, która ma obnażać głupotę bohatera. To była sceniczna farsa, jakiej nie powstydziłby się żaden doskonały reżyser. Wzmocniona świetną scenografią Lukasa Nolla i fenomenalnymi kostiumami Małgorzaty Słoniowskiej. Brawa! 

Magdalena Talik

fotografie Tomasz Walków

Kolejny spektakl "Kawalera srebrnej róży" 20 grudnia o 19.00, a potem 24 stycznia o 19.00. Bilety kosztują od 20-200 zł. 

  

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl